Rozciągający się na długości 300 kilometrów Korytarz Wachański, dzięki swej strategicznej pozycji, zawsze odgrywał istotną rolę w historii regionu. To właśnie tam spotyka się zachodnia i wschodnia Azja. Przez te tereny prowadził jeden ze szlaków handlowych z Chin do Azji Środkowej. W zapiskach Marco Polo pojawia się opis przyjaznej ludności i niedostępnego łańcucha Pamiru graniczącego z Wachanem. Dziś, po wielu stuleciach, ta zawieszona w czasie i przestrzeni dolina, gdzie zbiegają się trzy gigantyczne pasma górskie – Himalaje, Karakorum i Hindukusz – wciąż tchnie dawną epoką, jakby zegar natury tu właśnie zrobił sobie przerwę.
Marco Polo w drodze do Chin
Wenecjanin jechał tędy z ojcem i stryjem przez 12 dni w karawanie jaków. Po wyjeździe z Meszhed wkroczył na tereny obecnego Afganistanu, którego jeszcze do niedawna najświetniejszym miastem było Balch, starożytna Baktra. Zostało zniszczone przez Mongołów w 1220 r. i Marco Polo mógł opisać tylko jego ruiny, stanowiące mimo wszystko bramę do Jedwabnego Szlaku. Duże wrażenie zrobił na nim natomiast Balch, który rywalizował ze wszystkimi światowymi centrami muzułmańskimi. Szczycił się pięknymi ulicami, wspaniałymi budowlami, czystą bieżącą wodą oraz – dzięki kwitnącemu handlowi – niskimi cenami dóbr konsumpcyjnych.
Czytaj więcej
700 lat po śmierci weneckiego kupca, prekursora epoki odkryć geograficznych, utytułowany podróżnik odnajduje ślady dawnych epok.
Stąd Marco udał się w dalszą drogę do Chin. W Badachszanie największą ciekawość podróżnika wzbudziły informacje o kopalniach okazałych rubinów, szafirów i lapis lazuli, z których wydobycia słynęła kraina. Jako kupiec łatwo zrozumiał zapobiegliwe postępowanie lokalnego władcy, który zmonopolizował obrót tymi kamieniami. Marco Polo wspominał po latach: „Postępuje tak król, aby rubiny jego zachowały cenę i wartość, jaką mają. Zaś gdyby pozwolił, aby inni ludzie kopali je i rozwozili po świecie, wydobywano by je w tak wielkiej ilości, że straciłyby wartość i spadłyby w cenie”.
W swoich wspomnieniach kupiec napomknął też, że musiał się tam zatrzymać na rok z powodu choroby, nie podając jednak żadnych informacji na ten temat. Kiedy dzięki sprzyjającemu klimatowi wreszcie wyzdrowiał, w 1273 r. wyruszył w dalszą podróż. Jednak źle wspominał górski etap. Na wysokości sięgającej ponad 4 tys. m n.p.m. miał problemy z oddychaniem, dokuczały mu głód i chłód. Objuczone towarem konie często padały z wyczerpania. W swym „Opisaniu świata” nadmienia, że przez 12 dni jechał non stop przez płaskowyż o nazwie Pamier, gdzie napotykał tylko puste obszary bez żadnej roślinności i niebo pozbawione ptaków.