Reforma kalendarza. Dni, które ludziom „ukradł” sam papież

1 stycznia nie zawsze był pierwszym dniem roku. To stosunkowo niedawna tradycja w historii naszej cywilizacji, ściśle łącząca się z opracowaniem kalendarza słonecznego przez Cezara, ale też związana z poprawką dokonaną przez innego Rzymianina szesnaście wieków później.

Publikacja: 18.10.2024 04:41

Papież Grzegorz XIII nie tylko zasłynął z reformy kalendarza, ale też ze wspierania misji katolickic

Papież Grzegorz XIII nie tylko zasłynął z reformy kalendarza, ale też ze wspierania misji katolickich na Dalekim Wschodzie. Obraz przedstawia audiencję papieską 23 marca 1585 r. dla japońskich chrześcijan, którzy przekazują biskupowi Rzymu list od daymio Sōrina Ōtomo, krzewiciela chrześcijaństwa na wyspie Kiusiu

Foto: wikimedia

Mamy październik, a zatem czas na mój ulubiony temat. Ze względu na moją publicystykę historyczną jestem od czasu do czasu zapraszany do poprowadzenia lekcji historii lub wygłoszenia wykładu o jakiejś tematyce historycznej. Każde takie spotkanie zaczynam od zadania słuchaczom kilku pytań. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żeby ktoś znał na nie odpowiedź. Są to oczywiście pytania złośliwe, na które ja także w czasach szkolnych nie znałem odpowiedzi. W przypadku kilku zagadek nie znam jej nawet do dzisiaj. Lubię się jednak przyglądać, kiedy słuchacze zastanawiają się nad odpowiedzią, bo powstają z tego ciekawe koncepcje.

Dzisiaj więc ujawnię odpowiedź na jedną z tych zagadek. Kiedyś zapytałem pewne szanowne grono bardzo rezolutnych i oświeconych rozmówców o to, co się w Polsce wydarzyło 7 października 1582 r. Od razu dodałem, że za poprawną odpowiedź zapraszam na dobry obiad. Zastrzegłem jednak, że nie wolno szukać podpowiedzi w telefonach, tabletach oraz laptopach, czyli przenośnych mózgach współczesnego społeczeństwa. Po chwili ciszy ktoś rzucił, że tego dnia miała miejsce jakaś bitwa z Kozakami. „Bardzo mi przykro, ale to zła odpowiedź” – poinformowałem strwożonego śmiałka. Długą chwilę później ciszę zakłóciło kilka równie nieudanych i zdumiewająco cichych prób odkrycia tajemnicy 7 października 1582 r.

Czytaj więcej

Bolonia: kolebka współczesnych uniwersytetów

Postanowiłem więc ułatwić zebranym zadanie, dodając drugą, pokrewną zagadkę: „Jakie ważne wydarzenie historyczne miało miejsce we Francji 13 października roku 1582?”. Kalambur wyraźnie rozpalił emocje słuchaczy, bo zaczęli spoglądać po sobie i nieśmiało szeptać: „To pewnie chodzi o Walezego, no bo Polska i Francja, 7 i 13 października, pewnie uciekał tam przez sześć dni”. Wreszcie ktoś w desperacji przerwał ciszę i wyrzucił z siebie: „Człowieku, nie męcz nas! Co się wydarzyło 7 i 13 października 1582 r.?”. Taka odwaga zasługiwała na odpowiedź. „Nic – odpowiedziałem. – Wtedy po prostu nic się nie wydarzyło, ponieważ nigdy nie było 7 i 13 października 1582 r.”. Zawsze, kiedy pada ta odpowiedź, pojawia się owa fascynująca chwila ciszy, która huczy w uszach pełnią pustki niczym pauza po drugim takcie V symfonii Ludwiga van Beethovena. „Jak to?” – pytają zdumieni konkursowicze. „Jak mogło nie być jakichś dni w kalendarzu? To nielogiczne!”. Co zatem stało się z owymi tajemniczymi dziesięcioma dniami między 4 a 15 października 1582 r.?

Gajusz Juliusz Cezar, który obraził bogów

Zacznijmy jednak od tego, że obowiązujący w Europie zachodniej do 1582 r. kalendarz juliański został wprowadzony przez samego Gajusza Juliusza Cezara po podbiciu Egiptu w 48 r. p.n.e. Cezar miał się podobno radzić w tej sprawie słynnego matematyka i astronoma Sosigenesa z Aleksandrii, o którym jedni mówili, że był Grekiem, a inni, że pochodził z Egiptu. Szkoda, że jego dzieła nie przetrwały do naszych czasów, bo wyjaśniłyby nam także zagadkę jego pochodzenia. Znamy je jedynie fragmentarycznie w postaci cytatów lub opisów innych starożytnych uczonych. Żyjący w I wieku po Chrystusie rzymski historyk Gajusz Pliniusz Starszy wspomina o Sosigenesie w swojej „Historii naturalnej” (łac. „Naturalis historia”): „Istniały trzy główne szkoły: chaldejska, egipska i grecka; a do nich czwartą dodał w naszym kraju Cezar w czasie swojej dyktatury, który przy pomocy uczonego astronoma Sosigenesa (...) przywrócił zgodność poszczególnych lat z biegiem słońca”. Także w drugim tomie tego samego dzieła Gajusz Pliniusz Starszy ponownie wspomina o Sosigenesie: „Gwiazdą obok Wenus jest Merkury, przez niektórych nazywany Apollem; ma podobną orbitę, ale w żadnym wypadku nie jest podobnej wielkości ani mocy. Porusza się po dolnym okręgu, obracając się o dziewięć dni szybciej, świecąc czasami przed wschodem słońca, a czasami po zachodzie słońca, ale według Cidenasa i Sosigenesa nigdy nie dalej niż 22 stopnie od słońca”.

Czytaj więcej

Wybory w USA: Wady i zalety systemu elektorskiego

Nie wiemy, w jaki sposób Cezar zapoznał się z Sosigenesem. Pewne jest jednak, że wiedza matematyczna astronoma zrobiła wielkie wrażenie na dyktatorze. O tej ufności dyktatora w mądrość uczonego świadczy, że Cezar zgodził się, aby cudzoziemiec dokonał rewolucji w kalendarzu. W Rzymie nie służył on jedynie do rachuby i systematyzacji czasu, ale był przede wszystkim przejawem boskiego wyznaczenia świąt i obrzędów na podstawie obserwacji cyklicznych zjawisk atmosferycznych, zmian pór roku i zmian faz Księżyca. Odrzucenie tej rachuby w oparciu o fazy Księżyca nie było tylko rewolucją rachunkową, ale także zwyczajnym świętokradztwem. Sama nazwa Kalendy (łac. Kalendae), od której pochodzi nasze słowo „kalendarz”, miało jedynie sens przy zastosowaniu kalendarza lunarnego. Oznaczało bowiem pierwszy dzień po nowiu – czyli dzień, w którym pod wieczór ujrzeć można było ponownie fragment Księżyca. Dla Rzymian nie było to jedynie zjawisko astronomiczne, ale odzyskanie nadziei, że Księżyc, który dzień wcześniej nie był widoczny na niebie, jednak wskutek woli bogów ponownie wraca na nocne niebo. Luna była ważną rzymską boginią opiekującą się światem w nocy. O jej randze w rzymskim panteonie świadczy, że zbudowano jej świątynię na Awentynie, a na samym Palatynie – miejscu założenia świętego miasta na obszarze zwanym Roma quadrata – znajdowało się jej sanktuarium, w którym co noc palono świece. Ku przerażeniu Rzymian dyktator Gajusz Juliusz Cezar polecił zrezygnować na terytorium rzymskiego imperium z synchronizacji czasu na podstawie faz Księżyca, zamieniając ją na system solarny. Jednak, aby dostosować nowy kalendarz słoneczny do starego lunarnego, kazał w roku 46 p.n.e. dodać 23-dniowy miesiąc Intercalaris oraz wprowadzić dwa miesiące dodatkowe – 33-dniowy Undecember i 34-dniowy Duodecember, które wypadały między listopadem a grudniem. W ten sposób ostatni w historii Imperium Romanum rok mierzony kalendarzem lunarnym miał aż 445 dni (15 miesięcy!). Dopiero 1 stycznia 45 r. przed Chrystusem rozpoczęła się nowa era kalendarza juliańskiego, nazwanego od imienia samego Cezara.

Błąd kalendarza juliańskiego

Ale jak się okazało po bardzo długim czasie, nawet niemal doskonały kalendarz juliański miał pewne nieregularności. Przez trzy następujące po sobie lata rok miał po 365 dni. Każdy co czwarty rok miał mieć ich 366. Cezar musiał w tym celu wyznaczyć stałą ilość dni w każdym miesiącu: po 31 dni w miesiące nieparzyste i po 30 dni w parzyste. Między 24 a 25 lutego, w szósty dzień przed kalendą marcową, dodawano co cztery lata tzw. dzień przestępny. Nie był on jednak oznakowany kolejną datą numeryczną. Problem rozwiązano w dość niefortunny sposób: dzień przestępny był numerowany tak samo jak dzień po nim. Co cztery lata były więc po dwa dni oznakowane jako „25 luty”, które Rzymianie nazywali „bissextile”. Reforma Cezara posiadała jednak jeden zasadniczy błąd, który się nawarstwiał w miarę upływu czasu: zakładał, że rok trwa 365,25 dnia. Tymczasem na zwrotniku był on o 11 minut i 14 sekund rocznie dłuższy. W ciągu kolejnych 128 lat spóźnienie wynosiło już jeden dzień względem roku zwrotnikowego. 

Ten błąd kalendarza juliańskiego zwiększał się z roku na rok, wywołując coraz większą konsternację. Istnieje anegdota, że papież Grzegorz XIII uświadomił sobie tę różnicę, kiedy na Wielkanoc w Rzymie spadł śnieg. Zaniepokojony pontifex nakazał komisji pod kierownictwem słynnego matematyka Christophorusa Claviusa opracować reformę kalendarza na stałe wykluczającą tego typu „pomyłki”. Popełniono jednak błąd, „usuwając” zaledwie 10 dni z kalendarza – zamiast 14.

Czytaj więcej

W poszukiwaniu Eldorado. Polowanie na legendę

Reforma Grzegorza XIII wywołała przerażenie wśród wiernych, którzy nie rozumieli, dlaczego biskup Rzymu zabiera im dziesięć dni życia. Mieszkańcy Wiecznego Miasta szeptali między sobą, że na Lateranie musi mieszkać sam antychryst. Kraje protestanckie i prawosławne odrzuciły „papieski” kalendarz, uważając go za przejaw agresywnej kontrreformacji.

Paradoksalnie papiestwo, które do niedawna zwalczało teorię heliocentryczną i było uważane za wrogie nauce, teraz reformowało kalendarz zgodnie z regułami obrotu naszej planety wokół Słońca. Watykan był postępowy jak nigdy wcześniej. Kiedy po czwartku 4 października 1582 r. nastał piątek 15 października 1582 r., duża część mieszkańców krajów katolickich naprawdę uwierzyła, że odebrano im dziesięć dni z życia. Szczególnie wściekli byli wierzyciele, którzy nie wiedzieli, jak liczyć odsetki dłużnikom. Choć bywało też odwrotnie: korzystali na tym lichwiarze, którzy doliczali sobie procent za dni, które nigdy nie istniały.

Doskonale rozumiał te problemy sam papież Grzegorz XIII, który był przecież synem bogatego kupca Cristofora Boncompagniego. W domu rodzinnym nauczył się, czym są terminowe zobowiązania i jakie są konsekwencje ich niedotrzymania. Wiedział także, że jego reforma nie wzbudzi entuzjazmu u wiernych, a w pierwszym okresie może nawet wywołać poważne problemy gospodarcze i społeczne. A jednak po dłuższej konsultacji ze swoimi doradcami uznał konieczność wprowadzenia reformy, choć zadanie to powierzył wyłącznie ludziom zaufanym pod względem światopoglądowym. Na czele papieskiej komisji ds. reformy kalendarza wyznaczył jedynie ludzi uznawanych za pobożnych i ślepo wiernych nauczaniu Kościoła. Papieską komisją ds. reformy kalendarza kierował włoski kardynał, kamerling Kościoła katolickiego, wybitny matematyk, filozof, lingwista i tłumacz języków starożytnych, ksiądz Guglielmo Sirleto. Wspomagał go w tej pracy wspomniany jezuita Christophorus Clavius, były kierownik katedry matematyki w Collegio Romano. Był to światowej sławy matematyk i astronom, który umiejętnie łączył naukę z teologią. W ciągu 42 lat swojej działalności naukowej ksiądz Clavius opublikował aż 23 prace naukowe z algebry, geometrii i arytmetyki. Jego wielkie dzieło „Arithtmetica Practica”, dotyczące – jak sama nazwa wskazuje – matematyki praktycznej, doczekało się do XVIII w. aż 35 wznowień. Ten uczony nie tylko przeprowadził szereg analiz naukowych, ale stał się też zagorzałym obrońcą gregoriańskiej reformy kalendarza słonecznego i być może dzięki jego uporowi i autorytetowi reforma ta utrzymała się w trudnym początkowym okresie adaptacji.

Mamy październik, a zatem czas na mój ulubiony temat. Ze względu na moją publicystykę historyczną jestem od czasu do czasu zapraszany do poprowadzenia lekcji historii lub wygłoszenia wykładu o jakiejś tematyce historycznej. Każde takie spotkanie zaczynam od zadania słuchaczom kilku pytań. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żeby ktoś znał na nie odpowiedź. Są to oczywiście pytania złośliwe, na które ja także w czasach szkolnych nie znałem odpowiedzi. W przypadku kilku zagadek nie znam jej nawet do dzisiaj. Lubię się jednak przyglądać, kiedy słuchacze zastanawiają się nad odpowiedzią, bo powstają z tego ciekawe koncepcje.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Naukowcy od czarnej flagi. Co wiemy o piratach
Materiał Promocyjny
Stabilność systemu e-commerce – Twój klucz do sukcesu
Historia świata
Bolonia: kolebka współczesnych uniwersytetów
Historia świata
Wybory w USA: Wady i zalety systemu elektorskiego
Historia świata
Raj podatkowy w środku niemieckiego lasu
Historia świata
Chirurgia narodziła się w epoce kamienia łupanego