W swojej książce „Japonia – kraj daleki, a jakże nam bliski” (wydawnictwo Werset 2024) Marian Kałuski, polski dziennikarz i historyk mieszkający w Australii, przybliża nam mało znane etapy rozwoju stosunków polsko-japońskich, począwszy od 1854 r., kiedy Japonia otworzyła się na świat. Książka jest też bogatym kompendium wiedzy o japońskiej historii, geografii i ustroju politycznym. Odkrywa mało znane lub zapomniane sylwetki polskich badaczy, którzy przyczynili się do zrozumienia japońskiej kultury i obyczajowości na Zachodzie. Ukazuje różne okresy fascynacji Krajem Kwitnącej Wiśni w polskiej kulturze, literaturze i sztuce, począwszy od okresu Młodej Polski w latach 1890–1918, poprzez dwudziestolecie międzywojenne, czasy powojennie i wolną Polskę w XXI stuleciu.
Niezwykle ciekawe są rozdziały poświęcone politycznym relacjom obu krajów, począwszy od sprawy polskiej w wojnie rosyjsko-japońskiej 1904–1905. Japonia, choć tak odległa, okazała się niezwykle ważnym sprzymierzeńcem polskiej myśli niepodległościowej, zwłaszcza od wizyty Józefa Piłsudskiego w Tokio w 1904 r. w japońskiej publicystyce często pojawiały się artykuły poświęcone Polsce i Polakom. Cesarstwo Japonii jako jedno z pierwszych państw świata uznało niepodległość Rzeczypospolitej Polskiej (w 1919 r). Jak pisał cytowany przez Mariana Kałuskiego polski japonista Janusz Mondry: „Ma to swój początek (bardzo przyjaznych stosunków polsko-japońskich – przyp. red.) w wojnie polsko-japońskiej 1904–1905, a konkretnie podróży Piłsudskiego do Tokio w 1904 r. (na oficjalne zaproszenie rządu japońskiego) […], która położyła podwaliny dla przyszłych, bardzo przyjaznych stosunków z Japonią po odzyskaniu przez Polskę niepodległości”. Należy podkreślić, że w 1928 r. marszałek Józef Piłsudski jako jeden z nielicznych cudzoziemców został uhonorowany Wielką Wstęgą Orderu Wschodzącego Słońca.
Czytaj więcej
Dramatem pisarzy żyjących i tworzących na obczyźnie jest nieustanne szarpanie się z wydawcami, którzy bezwstydnie żerują na tym, że możliwości takich autorów są mniejsze, niż gdyby mieszkali w Polsce.
Tym bardziej zdumiewa, że pod wpływem niemieckich intryg i w wyniku złożonych międzynarodowych zobowiązań sojuszniczych Japonia była jedynym krajem Osi, któremu Polska formalnie wypowiedziała wojnę 11 grudnia 1941 r. Należy podkreślić, że mimo nacisków ze strony dyplomacji niemieckiej rząd japoński zlikwidował polską ambasadę w Tokio dopiero w lutym 1942 r., a więc ponad dwa lata po niemieckiej i sowieckiej napaści na Polskę oraz 2 miesiące po wypowiedzeniu Tokio wojny przez rząd polski na uchodźstwie. Znamienne, że nawet wtedy Japonia utrzymała niektóre swoje oddziały konsularne w okupowanej Polsce. Dzięki temu rezydujący w Kownie japoński dyplomata Chiune Sugihara zdołał wydać kilku tysiącom obywateli polskich i litewskich pochodzenia żydowskiego japońskie wizy imigracyjne. Tym samym uratował ich życie przed niemiecką maszyną zagłady.
Szczęśliwie w czasie tego dziwnego konfliktu polsko-japońskiego nigdy nie doszło do jakiejkolwiek bitwy lub nawet potyczki regularnych wojsk polskich i japońskich. Jedynie kilku polskich pilotów, takich jak legendarny dowódca Dywizjonu 303 RAF major Witold Urbanowicz, walczyło na Dalekim Wschodzie w jednostkach alianckich, głównie w Amerykańskiej Grupie Ochotniczej skupionej w dywizji „Latających Tygrysów”.