Oficer SS Erich Ehrlinger został skazany w grudniu 1961 roku na dwanaście lat więzienia. Sąd w Karlsruhe uznał go winnym współudziału w zamordowaniu 1045 osób. „To był łagodny wyrok, biorąc pod uwagę, że esesman nakazywał rozstrzeliwanie i gazowanie ludzi. Nazistowski siepacz musiał odsiedzieć jedynie część i tak małej kary. W październiku 1965 roku wykonanie kary zawieszono, a rzekomo niezdolny do przebywania w zakładzie karnym zbrodniarz wojenny opuścił więzienie” – pisze Frank Thadeusz w najnowszym wydaniu tygodnika „Der Spiegel”.
Autor podkreślił, że zwolnienie Ehrlingera z więzienia przypadło na okres, gdy zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości był pełen byłych nazistów, co powodowało, że wola ścigania zbrodniarzy była mocno ograniczona. Często dochodziło do skandalicznych przypadków uniewinnienia lub do bardzo łagodnych wyroków. Wielu skazanych było zwalnianych z więzienia z powodu rzekomych problemów zdrowotnych.
Czytaj więcej
76 lat temu, 30 września 1946 r., Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze rozpoczął wygłaszanie wyroków w trwającym od dziesięciu miesięcy procesie głównych niemieckich zbrodniarzy wojennych.
Grupa lekarzy i historyków z uniwersytetu w Moguncji zbadała sprawę Ehrlingera, dochodząc do wniosku, że oskarżony wykorzystywał swoje dolegliwości zdrowotne do przeciągania procesu, a następnie do osiągnięcia przedterminowego zwolnienia.
Chorowity zbrodniarz
Przypadek Ehrlingera jest typowy dla wielu innych wysokich rangą zbrodniarzy hitlerowskich – napisał historyk Peter Stadlbauer w swojej pracy doktorskiej, która ma ukazać się w tym roku. Autorem ekspertyzy, dzięki której były esesman wyszedł na wolność, był Berthold Mueller, jeden z czołowych lekarzy sądowych RFN, który też był uwikłany w zbrodnie Trzeciej Rzeszy.