Zanim ten urokliwy kawałek lądu zdobył serca najbardziej wymagających turystów, ponad tysiąc lat wcześniej zachwycił niepodzielnych władców północy. Wikingowie przybyli tam już w X stuleciu. Jeżeli wierzyć spisanej około 1350 r. legendzie o powstaniu Gotlandii („Gutasaga”), stało się to w dość sensacyjnych okolicznościach. Zgodnie z tą opowieścią ziemie Gotlandii dostały się kiedyś we władanie złych mocy. W nocy wyspa sprawiała wrażenie spokojnej i gościnnej, takiej jak wszystkie inne. Wraz z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca zapadała się jednak w morskie głębiny, bezlitośnie pociągając za sobą wszystkich śmiałków, którzy zdołali dotrzeć na nią przed świtem. Zły urok udało się odczynić walecznemu wikingowi Tjelvarowi, który, przybywszy na Gotlandię w środku nocy, niezwłocznie rozpalił wielki ogień, tym samym kładąc kres niegodziwym czarom i czyniąc wyspę miejscem możliwym do zamieszkania. Sam też miał stać się jej pierwszym mieszkańcem, a domniemany grób Tjelvara, w kształcie charakterystycznej kamiennej łodzi, do dziś pozostaje ważną atrakcją turystyczną.
Rolnictwo i handel morski
Jakkolwiek prawdziwość niektórych fragmentów tego przekazu zapewne może budzić zrozumiałe wątpliwości, tak sam fakt zamieszkiwania Gotlandii przez wikingów jest nie do zakwestionowania. Ziemie wyspy wprost obfitują w świadectwa tego etapu swojej historii. Oprócz wspomnianego grobu Tjelvara można tam odnaleźć wiele innych wikińskich pochówków, a także liczne kamienie runiczne sławiące męstwo i chwałę dawno zmarłych wojowników. Nie brakuje również obiektów bardziej prozaicznych, związanych z codziennym życiem. W ręce archeologów często wpadają monety, miecze, fragmenty naczyń i sprzętów gospodarstwa domowego.
Czytaj więcej
Historia naszej cywilizacji w dużej części kryje się pod wodą. Rozwijająca się od ponad 100-lecia archeologia podwodna urosła do rangi nauki ważnej i atrakcyjnej.
Gdy epoka wikingów dobiegła końca wraz z postępującą chrystianizacją Europy (sama Gotlandia została schrystianizowana w 1029 r. przez norweskiego króla Olafa II), zmienił się również styl życia jej mieszkańców. Miejsce nieustannych wojen i łupieżczych wypraw zajęła bardziej sprzyjająca rozwojowi i stabilizacji praca na roli, do której zachęcał – rzadki jak na Skandynawię – łagodny klimat. Przez następne kilkaset lat wyspa rozkwitała gospodarczo, a świadectwem jej ówczesnego bogactwa pozostaje blisko setka (!) romańskich kościołów wzniesionych między 1100 a 1350 rokiem, obecnych w niemal każdej pojedynczej wiosce i miejscowości. Biorąc pod uwagę fakt, jak drogim przedsięwzięciem w średniowieczu była budowa kościoła, oraz że z tego powodu w kontynentalnej Europie najczęściej jeden kościół przypadał na cztery miejscowości, można uzmysłowić sobie, jak zamożnym regionem była średniowieczna Gotlandia.
Dobrobytowi kraju sprzyjały także nawiązane w 1280 r. rozległe kontakty z Hanzą (związkiem kupców i miast handlowych), niezwykle ceniącą Gotlandię jako kluczowy punkt handlowy na obszarze całego Bałtyku. Wiele statków płynących z północnej części morza zatrzymywało się w portach wyspy, co z biegiem czasu wzmacniało jej strategiczne znaczenie. Krótki wewnętrzny konflikt pomiędzy niemieckimi kupcami stacjonującymi w stolicy wyspy Visby a lokalnymi mieszczanami i chłopami został zakończony zbrojną interwencją szwedzkiego króla Magnusa III, który w 1288 r. doprowadził do podpisania tzw. traktatu gotlandzkiego. Na mocy tego dokumentu władza na wyspie przypadła szwedzkim monarchom, którzy mieli odtąd stać się także głównymi rozjemcami wszelkich waśni pomiędzy jej mieszkańcami.