Gotlandia. Wyspa wikingów, kościołów i słońca

Największa z pereł Bałtyku, obmywana jego siwymi falami, często – jak na wyspę skandynawską – skąpana w blasku słońca. Do tego z niesamowitą historią, sięgającą czasów najwcześniejszych podbojów wikińskich. Jednym słowem: Gotlandia.

Publikacja: 28.12.2023 21:00

Visby to miejscowość położona nad Morzem Bałtyckim, w zachodniej części Gotlandii

Visby to miejscowość położona nad Morzem Bałtyckim, w zachodniej części Gotlandii

Foto: Isabelle Nyrot/Shutterstock

Zanim ten urokliwy kawałek lądu zdobył serca najbardziej wymagających turystów, ponad tysiąc lat wcześniej zachwycił niepodzielnych władców północy. Wikingowie przybyli tam już w X stuleciu. Jeżeli wierzyć spisanej około 1350 r. legendzie o powstaniu Gotlandii („Gutasaga”), stało się to w dość sensacyjnych okolicznościach. Zgodnie z tą opowieścią ziemie Gotlandii dostały się kiedyś we władanie złych mocy. W nocy wyspa sprawiała wrażenie spokojnej i gościnnej, takiej jak wszystkie inne. Wraz z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca zapadała się jednak w morskie głębiny, bezlitośnie pociągając za sobą wszystkich śmiałków, którzy zdołali dotrzeć na nią przed świtem. Zły urok udało się odczynić walecznemu wikingowi Tjelvarowi, który, przybywszy na Gotlandię w środku nocy, niezwłocznie rozpalił wielki ogień, tym samym kładąc kres niegodziwym czarom i czyniąc wyspę miejscem możliwym do zamieszkania. Sam też miał stać się jej pierwszym mieszkańcem, a domniemany grób Tjelvara, w kształcie charakterystycznej kamiennej łodzi, do dziś pozostaje ważną atrakcją turystyczną.

Rolnictwo i handel morski

Jakkolwiek prawdziwość niektórych fragmentów tego przekazu zapewne może budzić zrozumiałe wątpliwości, tak sam fakt zamieszkiwania Gotlandii przez wikingów jest nie do zakwestionowania. Ziemie wyspy wprost obfitują w świadectwa tego etapu swojej historii. Oprócz wspomnianego grobu Tjelvara można tam odnaleźć wiele innych wikińskich pochówków, a także liczne kamienie runiczne sławiące męstwo i chwałę dawno zmarłych wojowników. Nie brakuje również obiektów bardziej prozaicznych, związanych z codziennym życiem. W ręce archeologów często wpadają monety, miecze, fragmenty naczyń i sprzętów gospodarstwa domowego.

Czytaj więcej

Rewolucja w podwodnej archeologii

Gdy epoka wikingów dobiegła końca wraz z postępującą chrystianizacją Europy (sama Gotlandia została schrystianizowana w 1029 r. przez norweskiego króla Olafa II), zmienił się również styl życia jej mieszkańców. Miejsce nieustannych wojen i łupieżczych wypraw zajęła bardziej sprzyjająca rozwojowi i stabilizacji praca na roli, do której zachęcał – rzadki jak na Skandynawię – łagodny klimat. Przez następne kilkaset lat wyspa rozkwitała gospodarczo, a świadectwem jej ówczesnego bogactwa pozostaje blisko setka (!) romańskich kościołów wzniesionych między 1100 a 1350 rokiem, obecnych w niemal każdej pojedynczej wiosce i miejscowości. Biorąc pod uwagę fakt, jak drogim przedsięwzięciem w średniowieczu była budowa kościoła, oraz że z tego powodu w kontynentalnej Europie najczęściej jeden kościół przypadał na cztery miejscowości, można uzmysłowić sobie, jak zamożnym regionem była średniowieczna Gotlandia.

Dobrobytowi kraju sprzyjały także nawiązane w 1280 r. rozległe kontakty z Hanzą (związkiem kupców i miast handlowych), niezwykle ceniącą Gotlandię jako kluczowy punkt handlowy na obszarze całego Bałtyku. Wiele statków płynących z północnej części morza zatrzymywało się w portach wyspy, co z biegiem czasu wzmacniało jej strategiczne znaczenie. Krótki wewnętrzny konflikt pomiędzy niemieckimi kupcami stacjonującymi w stolicy wyspy Visby a lokalnymi mieszczanami i chłopami został zakończony zbrojną interwencją szwedzkiego króla Magnusa III, który w 1288 r. doprowadził do podpisania tzw. traktatu gotlandzkiego. Na mocy tego dokumentu władza na wyspie przypadła szwedzkim monarchom, którzy mieli odtąd stać się także głównymi rozjemcami wszelkich waśni pomiędzy jej mieszkańcami.

Krwawy najazd Duńczyków

Niestety, w 1361 r. bogactwo wyspy, zamiast być jak dotychczas błogosławieństwem, stało się przekleństwem. Łakomym wzrokiem na jej dobra spojrzał wówczas duński król Waldemar IV Atterdag. Latem zorganizował zbrojną wyprawę na wyspę, zamierzając ją zdobyć i doszczętnie złupić. 22 lipca 1361 r. duńskie okręty wojenne dobiły do malowniczych brzegów Gotlandii, a żądni plądrowania poddani Waldemara rozpoczęli swoje krwawe dzieło. Przerażeni chłopi, którym udało się ujść z życiem spod duńskich mieczy, próbowali schronić się w murach jedynej dającej osłonę twierdzy wyspy, jaką była Visby. U bram oblężonego miasta dochodziło do drobnych potyczek pomiędzy starającymi się do niego przedostać Gotlandczykami a żołnierzami Waldemara. Te starcia stanowiły jednak dopiero preludium do największej tragedii.

Kamień runiczny z VIII w. przedstawiający łódź wikingów (Visby, Gotlandia)

Kamień runiczny z VIII w. przedstawiający łódź wikingów (Visby, Gotlandia)

Leemage/Corbis/Getty Images

27 lipca zniecierpliwiony władca Danii wydał rozkaz przeprowadzenia ostatecznego szturmu na Visby. Obrońcy miasta, składający się w znacznej większości z niewyszkolonych i słabo uzbrojonych chłopów, w tym starców, inwalidów i dzieci, bohatersko stanęli do nierównej walki z agresorem. Zalane palącym słońcem przedpola Visby stały się tego dnia świadkiem najkrwawszej bitwy w całej dotychczasowej historii Gotlandii. Mieszkańcy, widząc przeważające siły przeciwnika, zamknęli się w murach miasta i modlili się o cud, który jednak nie nastąpił. Obrońcy zostali dosłownie zmasakrowani przez wroga. Śmierć poniosło około 1800 Gotlandczyków (połowa ówczesnej populacji wyspy) i około 300 najeźdźców. Dwa dni później załoga Visby ostatecznie skapitulowała. Gotlandczycy, pragnąc uniknąć rzezi cywilów i dalszego rozlewu krwi, przystali na warunki okupanta. Wyspa przeszła w ręce duńskie, co ostatecznie przypieczętowało koniec jej złotej epoki.

Skąd jednak mamy tak dokładne informacje o stanie uzbrojenia i kondycji żołnierzy obu stron konfliktu? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy znów cofnąć się do wyjątkowo upalnego lipca 1361 r. Panujące tego lata rekordowe temperatury stanowiły anomalię, nawet jak na warunki stosunkowo ciepłej Gotlandii. To właśnie okoliczności meteorologiczne sprawiły, że poległych w bitwie żołnierzy chowano w wielkim pośpiechu, nie zdejmując z nich nawet kosztownej zbroi, broni ani odzieży. Zwłoki zaczynały się bowiem bardzo szybko rozkładać i obawiano się wybuchu zarazy. Pięć zbiorowych grobów, zawierających szczątki ofiar starcia, odkryto w 1905 r. Znalezisko to stało się fascynującym źródłem informacji o uzbrojeniu, stanie zdrowia, a przede wszystkim stylu walki ówczesnych armii, który wywodzono na podstawie śladów zadanych ran. Badacze naliczyli na szkieletach 456 ran ciętych zadanych mieczem lub toporem oraz 126 ran kłutych, niezliczoną wręcz ilość śladów po grotach strzał i włóczniach, a także urazów spowodowanych „poranną gwiazdą”, czyli typem maczugi, której grubszy koniec obity był dużą liczbą metalowych kolców. Na niektórych czaszkach, trafionych strzałami z łuku, widniały ślady dobijania za pomocą młotów bojowych. Rozkład ran wyraźnie pokazuje, że nogi były najbardziej preferowanym celem ataków. Cięcie pod tarczą stanowiło najłatwiejszą metodę trafienia przeciwnika, gdyż nogi były zwykle gorzej opancerzone niż tors i głowa. Obrażenia pozwoliły także ustalić, którzy wojownicy walczyli pieszo, a którzy konno.

Piraci i Krzyżacy

Pomimo bezapelacyjnego zwycięstwa duńskim władcom nie było dane cieszyć się długo panowaniem nad Gotlandią. Pod koniec lat 80. XIV w. córka Waldemara, królowa Małgorzata I Duńska, popadła w konflikt z Braćmi Witalijskimi, piratami działającymi w obszarze Bałtyku na przełomie XIV i XV stulecia. Efektem tej animozji stało się zajęcie w 1394 r. Gotlandii przez piratów, którzy uczynili Visby swoją główną siedzibą. Operowali jednak dalej w rejonie całego Bałtyku, napadając i rabując skandynawskie miasta. Nie na darmo wszak przyjęli za swoją dewizę hasło „Przyjaciele Boga, wrogowie całego świata”.

Czytaj więcej

Oblegany gród

Po pewnym czasie zatrważająca skala ich bandyckich ekscesów stała się poważnym zagrożeniem dla interesów Hanzy, która postanowiła położyć im kres. W tym celu związek postanowił zwrócić się o pomoc do... zakonu krzyżackiego. Zawsze szukających zwady i chętnych do bitki, a przy tym skuszonych obietnicą otrzymania Gotlandii na własność, rycerzy zakonnych nie trzeba było długo namawiać. 17 marca 1398 r. karna ekspedycja krzyżacka, pod wodzą wielkiego mistrza Konrada von Jungingena, dotarła na wyspę, całkowicie zaskakując Braci Witalijskich. Krzyżacy błyskawicznie zdobyli trzy pirackie zamki. Flota weszła również do portu Visby, gdzie równocześnie nastąpił atak na mury obronne z lądu. Piraci skapitulowali 5 kwietnia i opuścili wyspę, ratując życie. Przez kilka następnych lat nękali jeszcze nadbałtyckich mieszkańców, nigdy jednak nie wrócili do dawnej potęgi. Grupa zakończyła działalność w 1401 r., kiedy to 70 jej głównych prowodyrów dostało się do niewoli, w tym najważniejszy z nich – legendarny Klaus Störtebeker. Po głośnym procesie w Hamburgu wszyscy zostali skazani na śmierć przez ścięcie mieczem. Głowy zabitych umieszczono ku przestrodze na palach wbitych wzdłuż Łaby.

Krzyżacy sprzedają wyspę Szwecji

Tymczasem Gotlandia pozostawała we władaniu Krzyżaków, którzy niechętnie przecież wypuszczali jakąkolwiek zdobycz ze swoich rąk. Rycerze bronili Gotlandii podczas toczonej w latach 1403–1404 wojny duńsko-szwedzkiej. Zakon sam szykował się jednak wówczas do batalii, która miała przesądzić o jego dalszych losach: wielkiej wojny polsko-krzyżackiej. Z tego powodu intensywnie gromadził niezbędne na prowadzenie wojny fundusze. W 1409 r. zgodził się więc za pokaźną sumę odsprzedać Gotlandię Szwecji. Dla Krzyżaków dodatkową zaletą transakcji było zagwarantowanie sobie w ten sposób pokojowych stosunków z królestwami Danii, Szwecji i Norwegii, zjednoczonymi pod berłem królowej Małgorzaty I (unia kalmarska z 1397 r.).

Gotlandia pozostawała w rękach szwedzkich przez następnych 159 lat. W 1570 r., na mocy kończącego I wojnę północną traktatu w Szczecinie, znów powróciła na łono Danii. Ostateczny jej los przesądził dopiero pokój w Brömsebro, wieńczący w 1645 r. dwuletnią duńsko-szwedzką wojnę. Traktat ten znów przyznał Gotlandię Szwecji, w której rękach wyspa pozostaje do dziś.

Nie był to jednak okres pozbawiony burz i niepokojów. W roku 1806 rząd szwedzki, pragnąc przyjść z pomocą joannitom wyrzuconym z Malty przez Napoleona w 1798 r., zaproponował im przeniesienie swej siedziby na Gotlandię. Joannici odrzucili jednak tę ofertę, gdyż jej przyjęcie byłoby równoznaczne ze zrzeczeniem się przez nich roszczeń do Malty.

21 października 1401 r.: egzekucja w Hamburgu Klausa Störtebekera – przywódcy piratów z grupy Braci

21 października 1401 r.: egzekucja w Hamburgu Klausa Störtebekera – przywódcy piratów z grupy Braci Witalijskich

bpk

Kolejną próbą dla wyspy okazała się wojna szwedzko-rosyjska z lat 1808–1809. 22 kwietnia 1808 r. wojsko rosyjskie, pod dowództwem admirała Nikolaia Bodisko, wylądowało na Gotlandii. 1800 Rosjan zajęło niebronione wówczas Visby bez jednego wystrzału. Szwecja nie pozostawiła jednak okupowanej wyspy bez pomocy. Odsiecz w liczbie 2000 żołnierzy, dowodzona przez generała Rudolfa Cederströma, przybyła z Karlskrony i skutecznie odbiła wyspę z rąk nieprzyjaciela. 18 maja 1808 r. ostatni rosyjscy wojskowi opuścili Gotlandię, która odtąd miała nie ujrzeć już więcej na swoich polach żadnego rozlewu krwi.

Architektoniczne perły na ufortyfikowanej wyspie

Czy jednak rzeczywiście ta sielska wyspa może cieszyć się już na wieki absolutnym spokojem? Jak się okazuje, tragedia wojny w Ukrainie na nowo obudziła w mieszkańcach lęk przed okupantem sprzed ponad 200 lat. Gotlandia, położona niemal na środku Bałtyku, stanowi ostatni bastion pomiędzy imperium Putina a całym bałtyckim regionem podległym NATO. Fakt ten budził zrozumiałe obawy Szwecji, która w 2022 r. zdecydowała o dodatkowym ufortyfikowaniu wyspy. Działania te z całą pewnością wzmocniły zarówno fizyczne bezpieczeństwo rejonu, jak i poczucie psychicznego komfortu jego mieszkańców. Szwedzi, od wielu pokoleń cieszący się wynikającym z neutralności ich kraju pokojem, nie wyobrażają sobie powrotu słusznie minionej epoki zbrojnych konfliktów. Jeszcze trudniej tak czarny scenariusz wyobrazić sobie na pięknej, zielonej wyspie Gotlandii, której nietknięta od wieków architektura wprost zaprasza do odbycia wyjątkowej podróży w czasie.

Jeszcze zanim postawimy nogę w Visby, będziemy musieli minąć oryginalne i najlepiej zachowane w całej Skandynawii średniowieczne mury obronne. Nic dziwnego zatem, że wraz z pozostałą architekturą stolicy zostały one wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. W samym sercu miasta również nie sposób choć na chwilę zapomnieć o historii, której powiew zdaje się nieustannie przemieszczać jego ulicami. O jej obecności przypominają nam mury, bramy, wieże, ruiny dawnych kościołów, a nierzadko też fragmenty średniowiecznych budynków, na których fundamentach zbudowano nowe domy. Nie sposób też przejść obojętnie obok imponującej katedry Najświętszej Marii Panny, pochodzącej z XIII w. Wszystkie te walory miasta sprawiły, że stało się ono gospodarzem jedynej i niepowtarzalnej w swym charakterze imprezy – Tygodnia Średniowiecznego. Każdego roku w sierpniu pradawne czary zdają się powracać na Gotlandię. Zamiast jednak zatapiać wyspę w odmętach Bałtyku, zamieniają jej mieszkańców i gości w dzielnych rycerzy i piękne księżniczki. Ulicami wędrują roześmiani ludzie w średniowiecznych strojach, wszędzie rozbrzmiewa muzyka z epoki, a kramy i restauracje prześcigają się w serwowaniu najlepszych, inspirowanych starymi przepisami dań. Tydzień Średniowieczny przypomina o tym, co w tej epoce było piękne. Niechaj jednak nigdy nie powrócą na Gotlandię złe karty minionych dziejów, a więc niech nie doświadczy już ona więcej wojny, okrucieństwa i zbrodni.

Zanim ten urokliwy kawałek lądu zdobył serca najbardziej wymagających turystów, ponad tysiąc lat wcześniej zachwycił niepodzielnych władców północy. Wikingowie przybyli tam już w X stuleciu. Jeżeli wierzyć spisanej około 1350 r. legendzie o powstaniu Gotlandii („Gutasaga”), stało się to w dość sensacyjnych okolicznościach. Zgodnie z tą opowieścią ziemie Gotlandii dostały się kiedyś we władanie złych mocy. W nocy wyspa sprawiała wrażenie spokojnej i gościnnej, takiej jak wszystkie inne. Wraz z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca zapadała się jednak w morskie głębiny, bezlitośnie pociągając za sobą wszystkich śmiałków, którzy zdołali dotrzeć na nią przed świtem. Zły urok udało się odczynić walecznemu wikingowi Tjelvarowi, który, przybywszy na Gotlandię w środku nocy, niezwłocznie rozpalił wielki ogień, tym samym kładąc kres niegodziwym czarom i czyniąc wyspę miejscem możliwym do zamieszkania. Sam też miał stać się jej pierwszym mieszkańcem, a domniemany grób Tjelvara, w kształcie charakterystycznej kamiennej łodzi, do dziś pozostaje ważną atrakcją turystyczną.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Złoty wiek Ameryki. Dwight Eisenhower, cz. IV
Historia świata
Leopold Mozart - ojciec, który odkrył talent syna
Historia świata
Gdy świat zostawił Saamów samych
Historia świata
Feldmarszałek Hindenburg kontra kapral Hitler
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Historia świata
Krwawiący czarnoziem. Lwów, spleciona historia Ukraińców i Polaków