Europejskie armie tworzone na zasadach powszechnej mobilizacji to wynalazek drugiej połowy XIX w. Od czasu I wojny światowej, która ujawniła fenomen odmowy walki na ogromną skalę, nad przyczynami zjawiska pochylają się naukowcy wielu dyscyplin. Ucieczka z szeregów była i jest zagrożona ostrymi sankcjami prawnymi. W czasie pokoju złapany dezerter trafia do więzienia, jednak podczas wojny grozi mu kara śmierci. Decyzja jest więc krokiem dramatycznym. Ze względu na historyczną tradycję prowadzenia wojen bez względu na straty ludzkie dla Rosjan to zawsze był desperacki wybór pomiędzy życiem i śmiercią.
Już w latach 1914–1918 z frontów wojny uciekały dywizje lub nawet armie, które odmawiały dalszej walki. Przykład dali w 1915 r. żołnierze serbscy, do których po rocznym oporze armii austro-węgierskiej dotarła świadomość klęski. Widmo ewakuacji do sojuszniczej Grecji lub brytyjskiego Egiptu wywołało powszechną ucieczkę do domów.
Czytaj więcej
Pod Gettysburgiem, na polu najważniejszej bitwy amerykańskiej wojny secesyjnej, Polacy strzelali do Polaków. Weterani powstań i patriotycznej konspiracji stanęli naprzeciwko siebie z bronią w ręku i ginęli za sprawę, która nie miała nic wspólnego z walką o polską niepodległość.
Dwa lata później kryzys ogarnął żołnierzy francuskich. Główną przyczyną było wyczerpanie psychiczne po krwawych stratach. Przez sześć miesięcy 1916 r. w masakrze zwanej bitwą pod Verdun po obu stronach zginęło łącznie ok. 2 mln żołnierzy. Dlatego na myśl o udziale w samobójczej jatce całe dywizje odmawiały wykonania rozkazów. W obawie przed buntem głównodowodzący sięgnęli po decymację poprzez rozstrzelania. Nie lepiej działo się w armii cesarza Franciszka Józefa. Rekruci 11 narodowości słabo identyfikowali się z Austro-Węgrami. Jeszcze ostrzej problem odczuwała Rosja. Podczas obu wojen światowych ucieczka z armii była formą samoobrony przed przymusem autokratycznej i totalitarnej machiny państwowej. Rosjanie nie rozumieli sensu hekatomby. Jeszcze silniej krzywdę odczuwały zniewolone narody imperium.
Chcemy do domu!
Wybuch I wojny światowej początkowo wywołał w Rosji patriotyczną egzaltację. Jak twierdzą historycy badający zjawisko dezercji, wszyscy deklarowali twardą wolę spełnienia obowiązku wojskowego. Dodają jednak, że ówczesne społeczeństwo imperium składało się głównie z chłopskich mas, których horyzont wiedzy nie sięgał dalej niż rodzinnego chutoru lub najbliższego klasztoru. Chłopi oryginalnie wyobrażali sobie wojnę i dług mobilizacyjny wobec cara. Konflikt, w którym nie walczy jedynie armia, tylko całe społeczeństwo, i to w dodatku latami, był dla nich mało wyobrażalny. Wychodził poza zrozumienie świata, w którym zadaniem postawionym przez cara i Boga była uprawa ziemi i zbieranie plonów. Wiejscy poborowi oderwani od pługa i rzuceni na długie miesiące w okopy tracili sens życia. Byli zdolni jedynie do krótkotrwałego zrywu, którego zwieńczeniem miała być zwycięska wojna, trwająca koniecznie tylko do wiosennego siewu. Faktycznie okazali nadzwyczajną gotowość, co przełożyło się – ku zdziwieniu państw centralnych – na błyskawiczną mobilizację. Chłopi pragnęli spełnić obowiązek, godzili się z rolą armatniego mięsa, byle tylko ich krew zagwarantowała szybki powrót do domów. Kiedy jednak okazało się, że na zwycięstwo przyjdzie poczekać kilka lat, jeśli w ogóle nastąpi, mobilizacyjnego zrywu nie zastąpił pragmatyzm. Tak rozwiniętej świadomości obywatelskiej rosyjski chłop nie posiadał. W dodatku lata 1914–1916 okazały się pasmem klęsk i odwrotów, do których rekruci nie byli psychicznie gotowi. Zwątpili w dowództwo i boskiego pomazańca. Z podpory carskiego tronu stali się elementem zagrażającym władzy Mikołaja II.