Literatura i kino portretują starożytnych Rzymian jako nieulęknionych, racjonalnych i pragmatycznych zdobywców. W rzeczywistości byli wyjątkowo zabobonni, pilnie obserwowali wszystkie przemiany przyrody i postrzegali je jako zapowiedzi nadchodzących zmian. Ich decyzje w dużej mierze zależały od interpretacji zachowań zwierząt. Żaden Rzymianin nie ignorował gwałtownych zmian pogodowych. Wiatr, burza czy susza – wszystkie takie zjawiska zachodzące w otaczającym ich świecie były interpretowane w kategoriach dobrych lub złych omenów.
Pod tym względem 103. cesarz Rzymu nie różnił się od swoich rodaków. Choć jego matka była pobożną chrześcijanką, a ojciec wyznawcą synkretycznego bóstwa Słońca Niezwyciężonego (łac. Sol Invictus), sam Konstantyn zdawał się początkowo nie wiązać z żadnym konkretnym wyznaniem. Był natomiast człowiekiem zabobonnym. Z atawistycznym lękiem podejmował wszystkie decyzje, uważnie obserwując przemiany w przyrodzie. I jak każdy Rzymianin traktował wizje senne niemal jako instrukcje pochodzące od sił wyższych, które kierowały jego losem.
Czytaj więcej
Ten sposób zadawania śmierci stosowano jako najwyższą i najokrutniejszą karę aż do IV wieku. Ukrzyżowanie Jezusa z Nazaretu dało początek chrześcijaństwu, a Jego męka stała się motywem niezliczonych dzieł sztuki.
W 312 r. Konstantyn najechał Italię. Dawno minęły czasy, kiedy przekroczenie Rubikonu na czele legionów było traktowane jako świętokradztwo. Teraz ważyły się losy jedności imperium.
Od ponad 150 lat historycy spierają się na temat tego, co się wydarzyło w nocy przed bitwą z wojskami Maksencjusza. Czy Konstantyn na jawie ujrzał na niebie płonący krzyż z napisem „Pod tym znakiem zwyciężysz”? Czy była to może wizja senna człowieka sparaliżowanego lękiem o własną przyszłość?