Francja. Wnuki esesmana odwiedzą wioskę, którą spacyfikował

W 1944 roku oddział SS napadł na francuskie miasteczko i deportował jego mieszkańców. 79 lat później potomkowie szefa komanda wybierają się na obchody rocznicy do Lotaryngii. Czy są mile widziani?

Publikacja: 26.08.2023 20:27

Oberscharführer SS, członek specjalnej jednostki Germanica, podczas kampanii we Francji w 1940 roku

Oberscharführer SS, członek specjalnej jednostki Germanica, podczas kampanii we Francji w 1940 roku

Foto: picture alliance/Mary Evans Picture Library

W Pexonne, we wschodniej Francji, podczas obchodów 79. rocznicy pacyfikacji miasteczka w niedzielę 27 sierpnia, uwagę przykują niezwykli goście. Po raz pierwszy do rocznicowych uroczystości do mieszkańców dołączy trójka wnuków SS-Hauptsturmführera Ericha Otto Wengera, który był odpowiedzialny za napad na miasteczko w 1944 roku. Spośród 112 deportowanych prawie wszyscy byli mężczyznami, około 80 zostało wysłanych do niemieckich obozów koncentracyjnych. Tylko nieliczni powrócili żywi.

Tymczasem po wojnie Wenger robił karierę w Federalnym Urzędzie ds. Ochrony Konstytucji – do momentu, aż jego przeszłość została publicznie ujawniona. Wnuki esesmana nie chcą zabierać głosu podczas uroczystości w Lotaryngii, odmówiły też wystąpienia w telewizji. Podczas wspólnego składania wieńców obecni jednak będą fotografowie.

Tylko gest, nie przeprosiny

– Nie jesteśmy tutaj, aby przepraszać, nie jesteśmy winni, ale możemy dzielić żałobę – powiedziała wnuczka Anne Niemieckiej Agencji Prasowej (dpa). Mówiła o „geście, tak dyskretnym, jak to tylko możliwe". – Podzielamy wasz ból i jest nam przykro – dodała. Wraz z nią na upamiętnienie deportacji przyjedzie jej siostra oraz kuzyn z jedną ze swoich córek.

Czytaj więcej

Ten niepokorny Charles de Gaulle

Jej matka już wcześniej zwróciła się przeciwko ojcu, wyszła za Francuza i zamieszkała we Francji – powiedziała Anne. Ona sama dorastała we Francji i do dziś mieszka w tym kraju. W szkole dokuczano jej z powodu niemieckiego pochodzenia. – Wiedzieliśmy, że dziadek był nazistą – wspomina. Ale nie wiedzieli nic poza tym, że został wysłany do Paryża. Dziadek nigdy nie odwiedzał Francji.

Jakiś czas temu kuzyn zaczął prowadzić badania. Następnie brat odtworzył związek między jej dziadkiem a napadem SS na Pexonne – miasteczko na zachód od Strasburga, liczące dziś około 340 mieszkańców.

Kontrowersyjna wizyta potomków esesmana

Podczas dalszych poszukiwań potomkowie sprawcy natknęli się na potomka jednej z ofiar – żyjącego do dziś Guillaume'a Maisse, którego dziadek zginął w obozie koncentracyjnym.

Guillaume Maisse od 2017 r. współpracuje ze stowarzyszeniem upamiętniającym akcję SS w Pexonne. – Od razu na początku rozmowy telefonicznej powiedziała, że chcą przyjechać pod pomnik i przeprosić – tak Maisse relacjonuje pierwszy telefon od Anne.

Jak mówi, w stowarzyszeniu życzenie to zostało dobrze przyjęte, jednak niektórzy mieszkańcy nie byli zadowoleni. Nie została też przyjęta sugestia, aby niemiecka flaga powiewała podczas obchodów obok flagi francuskiej.

– Kilka lat temu akcją SS w Pexonne zajmowała się pewna niemiecka klasa szkolna – mówi Maisse. Poza tym ze strony Niemiec nie było większego zainteresowania wydarzeniami w Pexonne 27 sierpnia 1944 roku.

Niemieckie zbrodnie we Francji

Po wyzwoleniu Paryża w sierpniu 1944 roku wojska niemieckie były w odwrocie, przegrupowały się w Nancy i przystąpiły do ataku na francuski ruch oporu w regionie przygranicznym. Pod cynicznym kryptonimem „Aktion Waldfest" (Święto Lasu) niemieckie oddziały Wehrmachtu, SS i Gestapo splądrowały i zdewastowały szereg miejscowości w Lotaryngii oraz deportowały tysiące ludzi. Pod dowództwem Wengera niemieckie oddziały wkroczyły do Pexonne i dwóch sąsiednich wiosek.

Czytaj więcej

Szczury na szlaku

Spośród 109 mężczyzn i trzech kobiet z Pexonne, którzy zostali aresztowani, najmłodsi zostali wkrótce zwolnieni, ale 9 zostało rozstrzelanych przez Niemców. 79 osób zostało w kilku etapach do przetransportowanych do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Mauthausen. Byli tam wykorzystywani jako robotnicy przymusowi w okolicznych zakładach zbrojeniowych. Tylko 18 z nich przeżyło w nieludzkich warunkach do końca wojny, jak informuje Maisse. Dla dziesiątek rodzin, po tygodniach oczekiwania bez rezultatu, było jasne, że ich mąż, ojciec lub krewny nigdy nie powróci.

Powojenna kariera esesmana

Tymczasem Wenger pod fałszywym nazwiskiem przeżył francuską niewolę i brytyjskie internowanie. W 1950 roku jeszcze pod nazwiskiem „Eduard Wolters” dołączył do ekipy powstającego wówczas Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji, w którym następnie został zatrudniony i doszedł do stanowiska radcy rządowego w kontrwywiadzie.

Dopiero gdy media ujawniły jego nazistowską przeszłość w 1963 roku, Urząd Ochrony Konstytucji zakończył tę współpracę. Wenger  został przeniesiony do innego urzędu. Nie był już ścigany za swoją działalność we Francji.

Historia świata
Ojcowie wielkiej rewolucji naukowej.
Historia świata
Ameryce naprawdę zagrażał komunizm
Historia świata
Przewodnik średniowiecznego obieżyświata: zwiedzanie Jerozolimy
Historia świata
Tysiąc kilometrów adrenaliny na Karakorum Highway
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Historia świata
Chiński smok w złotych kajdanach partii