W 1903 r. w gimnazjum jezuickim przy ulicy Vaugirard w Paryżu wystawiono sztukę napisaną przez jednego z nauczycieli, zakonnika należącego do Bractwa Chrześcijańskich Szkół Świętego Tomasza z Akwinu. Była to typowa, niezwykle modna w tamtych czasach, grafomańska, religijno-patriotyczna tragedia, którą wystawiono z zadęciem i patosem. Aktorami byli uczniowie gimnazjum, a główną rolę króla Francji powierzono wyróżniającemu się wzrostem i władczym spojrzeniem 13-letniemu Charles'owi de Gaulle'owi, który był synem nauczyciela retoryki Henriego de Gaulle'a. Matka przyszłego prezydenta Francji – Jeanne Maillot de Gaulle – pochodziła z miejscowości Lille, a jej przodkowie mieli irlandzkie korzenie. Wywodzący się ze zubożałej szlachty Henri de Gaulle był patriotą, mocno wierzącym katolikiem, frankofilem i zdeklarowanym monarchistą (od 1898 r. należał do Akcji Francuskiej). Swojej rodzinie zabraniał świętowania rocznic wybuchu rewolucji francuskiej, uznając ją za największą hańbę narodową, która zniszczyła przewodnią pozycję Francji w świecie, jej historię i kulturę. Jego zdaniem uzurpatorskie rządy Napoleona Bonapartego, krótkie trwanie dynastii orleańskiej, rok 1848 i powszechne prawo wyborcze były czynnikami prowadzącymi Francję do anarchii, chaosu i nieszczęść narodowych, których apogeum upatrywał w klęsce w wojnie z Prusami w 1871 r. Marzył o odrodzeniu monarchii Bourbonów i powrocie do macierzy utraconych w 1871 r. ziem Alzacji i Lotaryngii. Wszystkie te poglądy znajdowały wyraz nie tylko w dalekich od bezstronności wykładach w gimnazjum, ale także w monologach wygłaszanych każdego dnia przy rodzinnych stole. Henri de Gaulle określał siebie mianem katolickiego legitymisty, a wszelkie laicyzujące działania rządów francuskich na przełomie XIX i XX wieku uważał za element niszczycielki, stale pogłębiający podział społeczeństwa i ciągnący kraj na dno upadku politycznego i moralnego.
Zadekretowana w 1905 r. całkowita separacja Kościoła od państwa uwolniła władze francuskie od zobowiązań wynikających z konkordatu podpisanego przez Napoleona Bonapartego. Ostry konflikt na linii Paryż–Watykan doprowadził do zamknięcia gimnazjum jezuitów przy ulicy Vaugirard. Ostatni rok szkoły Charles de Gaulle spędził w belgijskim mieście Antoing. W tym czasie obok historii i przyrody uczył się intensywnie języka niemieckiego. Jego edukację zakończył roczny pobyt w gimnazjum Stanislas przy Notre Dame des Champs w Paryżu. W październiku 1909 r. młody Charles rozpoczął roczną służbę wojskową w 33. Pułku Piechoty w Arras. Wkuwanie na pamięć obszernych tekstów pisarzy starożytnych, w tym głównie Juliusza Cezara, Cycerona czy Owidiusza, zostało zastąpione nauką strategii, musztry, strzelania, fechtunku i przyswajaniem sobie żołnierskiego żargonu przetykanego wulgaryzmami, którymi koledzy na siłę raczyli wychowanka szkół jezuickich. Nieśmiały 19-latek musiał znosić wszelkie udręki żołnierskiego drylu, wobec którego nie ukrywał pogardy. Nie lubiano go za to. Dla kolegów kadetów był po prostu inny. Nawet niezmienny zwyczaj noszenia białych rękawiczek postrzegano jako przejaw nonszalancji. Być może to właśnie ten protekcjonalizm spowodował, że na koniec rocznej służby dosłużył się jedynie stopnia kaprala, a nie sierżanta, jak większość jego kolegów.
„Szparag" z Saint Cyr
14 października 1910 r. marzący o szlifach oficerskich kapral Charles de Gaulle rozpoczął naukę w uczelni wojskowej w Saint Cyr, gdzie koledzy nie szczędzili mu złośliwych żartów i kpin z jego wzrostu (196 cm), chudej sylwetki i wielkiego nosa. Nazywano go „dwumetrowcem", „szparagiem" i „tyką". Kadet de Gaulle znosił te złośliwości z godną podziwu cierpliwością. Szybko zrozumiał, że to część tradycji szkoły, w której starsze roczniki prześladowały rekrutów. Miał bardzo przeciętne wyniki i był słabym strzelcem. Podobno lubił śpiewać, choć koledzy wspominali, że wychodziło mu to jeszcze gorzej niż strzelanie. Wydawał się człowiekiem chłodnym i beznamiętnym. Był to jedynie pozór, bo gdy dochodziło do rozprawiania o historii Francji i dziejach wojskowości, zmieniał się w strasznego gadułę. Dla kolegów jego niekończące się monologi były nużące, a nawet irytujące. Ta skłonność do gadulstwa połączonego z silną gestykulacją stała się najbardziej rozpoznawalną cechą jego osobowości.
We wrześniu 1912 r. de Gaulle opuścił mury Saint Cyr z pagonami podporucznika i korzystając z możliwości wyboru jednostki, powrócił do 33. Pułku Piechoty w Arras. Dowódcą pułku był jego znajomy, pułkownik Henri Philippe Petain, również absolwent Saint Cyr. Mimo dzielącej ich różnicy wieku byli do siebie podobni. Pochodzili z północy Francji i mieli za sobą katolickie szkoły. Obaj mieli buntowniczy charakter i nie znosili schematycznego myślenia. Różniło ich jedynie pochodzenie. De Gaulle miał szlachecki rodowód, Petain urodził się w rodzinie chłopskiej. We wrześniu 1913 r. Petain awansował de Gaulle'a do stopnia porucznika.
Philippe Petain rozpoczął I wojnę światową w stopniu pułkownika, ale już w 1914 r. awansował na generała brygady i dowódcę korpusu pod Arras. We wrześniu 1914 r. pokazał niezwykły talent dowódczy w bitwie nad Marną. Potem był chwalebny szlak zaznaczony obroną Verdun, a 15 maja 1915 r. objęcie naczelnego dowództwa armii francuskiej. 21 listopada 1918 r. w aureoli bohatera narodowego Petain został mianowany marszałkiem Francji. W tym czasie późniejszy jego pupil, jak zaczęto po wojnie nazywać de Gaulle'a, walczył w 33. Pułku Piechoty. Jako dowódca plutonu brawurowo poprowadził żołnierzy do walki o most w Dinant i w lutym 1915 r. został awansowany na stopień kapitana i odznaczony Krzyżem Wojennym. Rok później w czasie krwawych walk pod Verdun 33. Pułk Piechoty został rozbity we wsi Douaumont i praktycznie przestał istnieć. Podczas desperackiej walki wręcz kapitan de Gaulle został raniony bagnetem w lewe udo i dostał się do niemieckiej niewoli, w której spędził resztę wojny, choć pięciokrotnie próbował z niej uciec. O jego determinacji świadczy fakt, że aby wywołać objawy zatrucia, zjadał maść na odmrożenia, którą otrzymywał z domu od matki. W więziennym Forcie IX w Ingolstadt w Bawarii poznał rosyjskiego jeńca Michaiła Tuchaczewskiego. To od de Gaulle'a przyszły marszałek Związku Radzieckiego nauczył się języka francuskiego. O tym, jak dziwnie układają się ludzkie losy, może świadczyć fakt, że w 1920 r. Charles de Gaulle został instruktorem w armii polskiej, a jego dawny towarzysz niedoli Michaił Tuchaczewski dowodził bolszewickim atakiem na Polskę.