Poszukiwacze kosmitów, Czy istnieją pozaziemskie cywilizacje?

Od blisko 100 lat trwa swoista wojna między światem akademickim a zwolennikami koncepcji, że kultury starożytne zostały ukształtowane przez przybyszów z kosmosu. A przecież i jedni, i drudzy tak samo niestrudzenie i nieustannie poszukują śladów życia pozaziemskiego.

Publikacja: 06.07.2023 21:00

Radioteleskop służy do obserwacji odległych obiektów astronomicznych przy użyciu fal radiowych

Radioteleskop służy do obserwacji odległych obiektów astronomicznych przy użyciu fal radiowych

Foto: SETI

Świat akademicki kwalifikuje paleoastronautykę jako pseudonaukę. Czy słusznie? Nauka nieustannie się zmienia. Spetryfikowane dogmaty głównego nurtu kruszą się w zetknięciu z nowymi koncepcjami, które po pewnym czasie stają się także modelami standardowymi świata akademickiego. Trafnie określił tę nieustanną zmianę amerykański naukowiec i pisarz Arthur C. Clarke, który twierdził, że „z historii wynalazków i odkryć w nauce nauczyliśmy się, że w długim okresie – a często i w krótkim – najbardziej szalone przewidywania okazują się śmiesznie konserwatywne”. Pogardliwe określenie „pseudonauka” jest jedynie przejawem głupoty i megalomanii jego autorów. Nauka to poszukiwanie i nieustanna zmiana paradygmatów, a nie stagnacja i zaślepienie. Jeżeli wyzwoliliśmy się z krępujących więzów średniowiecznego dogmatyzmu światopoglądowego, to tylko dlatego, że ludzie tacy jak np. nasz rodak Mikołaj Kopernik nieustannie podważali rzekomą słuszność obowiązującego w ich czasach opisu rzeczywistości.

Nie twierdzę przy tym, że zwolennicy idei budowania starożytnych cywilizacji przez przybyszów z kosmosu mają rację. Ale z zaciekawieniem przysłuchuję się ich argumentacji – czasami bardzo intrygującej, a czasami niebywale banalnej i infantylnej – że nasz świat mogli odwiedzać wyżsi rozwojowo przedstawiciele pozaziemskich cywilizacji.

Czytaj więcej

Wytwórnia Roswell przedstawia

Z czysto probabilistycznego punktu widzenia ta koncepcja wcale nie jest absurdalna. Przecież tylko w naszej galaktyce jest ponad 100 miliardów gwiazd, a w znanym nam wszechświecie szacujemy, że jest ponad 100 miliardów galaktyk. Około 10 proc. gwiazd w Drodze Mlecznej jest zbliżone pod względem rozmiarów do Słońca. Aż tysiąc z dotychczas odkrytych znajduje się niemal w naszym „bezpośrednim” sąsiedztwie, oddalone zaledwie o niecałe 100 lat świetlnych od Ziemi. Żeby było ciekawiej, tak na marginesie dodam, że dzięki odkryciu astronomów z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine wiemy, że w naszej galaktyce jest także ok. 100 milionów czarnych dziur, co jak na standardy naszego Wszechświata wcale nie jest taką dużą liczbą, skoro jednocześnie Droga Mleczna posiada tysiąc razy więcej gwiazd.

Środowisko naukowe uwielbia dworować sobie z Ericha von Dänikena i jego naśladowców, ale przecież to samo środowisko nieustannie zabiega o gigantyczne dotacje na programy poszukiwania sygnałów życia pozaziemskiego. Dość wspomnieć o niezwykle drogim, wieloletnim i złożonym programie poszukiwania życia pozaziemskiego SETI (ang. Search for Extraterrestrial Intelligence).

Sygnał „WOW!”

Koncepcja takich poszukiwań narodziła się już w 1959 r. po publikacji artykułu „Searching for Interstellar Communications” w prestiżowym magazynie naukowym „Nature”. Jego autorami było dwóch fizyków: Amerykanin Philip Morrison i Włoch Giuseppe Cocconi. Opisali możliwość komunikacji kosmicznej za pomocą fal radiowych o długości 21 cm i częstotliwości 1420 MHz. Pierwszy sygnał skierowany do cywilizacji pozaziemskich mogących zamieszkiwać planety w grupie układów gwiezdnych M13, oddalonych od Ziemi o 25 tys. lat świetlnych, został wyemitowany przez radioteleskop Arecibo w 1974 r. Zawierał prostą informację złożoną z 1679 bitów, ułożonych w bardzo prosty pikselowy rysunek przedstawiający człowieka, teleskop i podstawowe pierwiastki naszych ciał.

Trzy lata później wydarzyło się coś, co wzbudziło ogromny entuzjazm zwolenników hipotezy o istnieniu życia pozaziemskiego. 15 sierpnia 1977 r. dr Jerry R. Ehman odebrał za pomocą należącego do Uniwersytetu Stanu Ohio radioteleskopu Big Ear (ang. „Wielkie ucho”) trwający 72 sekundy sygnał z regionu nieba, w którym znajduje się konstelacja Strzelca, z „okolic” odległej o 122 lata świetlne gwiazdy Tau Sagittarii. Nie potrafiono jednak jednoznacznie ustalić położenia jego źródła, ponieważ radioteleskop miał dwie anteny i nikt nie wiedział, która z nich odebrała sygnał. Dr Jerry R. Ehman był tak oszołomiony tym odkryciem, że na wydruku sygnału z sekwencją „6EQUJ5” napisał „WOW!”. Dlatego ten komunikat z kosmosu nazwano od razu „sygnałem WOW!”. Ale czy rzeczywiście ten impuls radiowy można określić mianem „komunikatu”? I czy może pochodzić od istot rozumnych? Niestety, nikomu nie udało się odebrać go ponownie. Pojawiły się nawet opinie, że cała historia mogła być mistyfikacją.

Czytaj więcej

Pułkownik Corso i tajemnice Roswell

Choć środowisko naukowe nieustannie drwiło z Dänikena, nadal nikt nie lekceważył niezwykle drogich pomysłów na komunikację z obcymi. Interpretacje rysunków na płaskowyżu Nazca wzbudzały kpiny, ale już wysyłanie w przepastną przestrzeń kosmosu impulsów radiowych było traktowane z najświętszą powagą.

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce...

11 lat temu, 12 lipca 2012 r., grupa naukowców pod przewodnictwem samego profesora Stephena Hawkinga i rosyjskiego miliardera Jurija Milnera ogłosiła w londyńskiej siedzibie Royal Society rozpoczęcie programu badawczego Breakthrough Initiatives (pol. Przełomowe Inicjatywy). Zadaniem tego projektu jest badanie Wszechświata i poszukiwanie naukowych dowodów na istnienie życia poza Ziemią. Program Breakthrough Initiatives został podzielony na cztery etapy naukowe: Breakthrough Listen, Breakthrough Message, Breakthrough Starshot i Breakthrough Watch. Pierwszy z nich zajmuje się skanowaniem przestrzeni kosmicznej w poszukiwaniu sygnałów radiowych nadawanych przez cywilizacje pozaziemskie.

Jest to najbardziej kompleksowa i precyzyjna tego typu inicjatywa badawcza w historii. Breakthrough Listen wykorzystuje trzy potężne narzędzia obserwacyjne: radioteleskop Green Bank w Wirginii Zachodniej w Stanach Zjednoczonych, 64-metrowy radioteleskop australijski w Parkes Observatory oraz zarządzany przez Uniwersytet Kalifornijski teleskop optyczny Automated Planet Finder w Obserwatorium Licka. Breakthrough Listen jest programem 10-letnim, na który przeznaczono 100 milionów dolarów.

25 kwietnia 2017 r. naukowcy pracujący dla Breakthrough Listen ogłosili, że odebrali 15 szybkich sygnałów radiowych z odległej o 3 miliardy lat świetlnych niewielkiej galaktyki FRB 111102. Pierwszy tego typu sygnał został zarejestrowany już 12 lat temu przez zespół profesora astronomii Duncana Lorimera i Davida Narkovica. Stąd też nazwano go Sygnałem Lorimera (ang. „Lorimer burst”) lub Szybkim Sygnałem Radiowym (ang. Fast Radio Burst, FRB). Czas jego trwania nie przekracza 5 milisekund i wykazuje natężenia strumienia o sile 30 Jy (jednostek natężenia strumienia radiowego obiektów kosmicznych). Pochodził z części nieba odległej o 3 stopnie od Obłoku Magellana.

Czytaj więcej

Sowiecka wojna z UFO

Analiza fali radiowej wykazała, że pierwszy FRB pochodzi z galaktyki odległej o co najmniej jeden gigaparsek (ok. 3,6 miliarda lat świetlnych). Sygnał zachował siłę, mimo że musiał przejść przez ogromne skupiska elektronów. Oznacza to, że pochodził z bardzo silnego źródła. W ciągu 90 godzin od rejestracji Sygnału Lorimera urządzenia pomiarowe nie zarejestrowały kolejnych takich fal. Część naukowców uznała, że był on spowodowany odległym w czasie i przestrzeni wybuchem supernowej lub zderzeniem dwóch gwiazd neutronowych.

W 2012 r. radioteleskop Arecibo w Portoryko odebrał podobny sygnał z kierunku znajdującego się na północnej części nieba gwiazdozbioru Wodnika. Tym razem jednak naukowcy uważali, że fala powstała poza galaktyką i była spowodowana dyspersją (załamaniem) plazmy. Podobnie tłumaczono cztery krótkie sygnały radiowe, które zarejestrował w 2013 r. radioteleskop w Parkes Observatory.

Kiedy dostaniemy list od E.T.?

Niektórzy naukowcy uważają, że każdego dnia może powstawać nawet 10 tysięcy takich sygnałów. Jednak ich detekcja wymaga urządzeń o niezwykłej czułości. Takie narzędzia posiada działający od kilku lat program Breakthrough Listen. Współpracujące w ramach tego projektu teleskopy Green Bank i Parkers skanują fale radiowe z kosmosu w częstotliwości od 1 do 10 gigaherców. Są 50 razy bardziej wrażliwe niż pozostałe teleskopy i obejmują pięć razy więcej widma radiowego. Ale co najważniejsze, robią to 100 razy szybciej, dzięki czemu prawdopodobieństwo wykrycia kolejnych FRB znacznie się zwiększyło. Sygnały, które zarejestrowano w 2017 r., są dźwiękami o najwyższej częstotliwości 7 GHz.

Nasi kosmiczni sąsiedzi, jeżeli w ogóle istnieją, nie spieszą się z napisaniem do nas listu. Ale może taki list już nam napisali dawno temu, tylko mamy problemy z jego odczytaniem? Paleoastronautyka, choć nie jest oficjalną dziedziną nauki, odwołuje się w zasadzie do tego samego postulatu poszukiwania złożonych form życia we Wszechświecie, co nauka akademicka. To, co jednak odróżnia jej zwolenników od utytułowanych naukowców, to przekonanie, że przybysze z kosmosu nie tylko wielokrotnie odwiedzali naszą planetę, ale mieli też znaczący wpływ na rozwój cywilizacji. Analiza techniczna wielu starożytnych artefaktów wskazuje, że zostały one wykonane za pomocą bardzo zaawansowanych, często nieznanych przez starożytnych inżynierów narzędzi. A może jest to jedynie nasza błędna interpretacja tego, co wiemy o tamtych czasach? Może po prostu w odmętach dziejów zapomniano o pomysłowości technicznej naszych dalekich przodków?

A co z naocznymi dowodami, jak np. dawnymi obrazami przedstawiającymi na niebie obiekty o tych samych kształtach, o których donosili cywile i wojskowi w XX i XXI wieku? Albert Einstein powiedział kiedyś, że zdrowy rozsądek to zbiór uprzedzeń, które człowiek zgromadził przed 18. rokiem życia. Czasami nieskrępowana dogmatami intuicja dostrzega rzeczy, które umykają racjonalnej obserwacji.

Świat akademicki kwalifikuje paleoastronautykę jako pseudonaukę. Czy słusznie? Nauka nieustannie się zmienia. Spetryfikowane dogmaty głównego nurtu kruszą się w zetknięciu z nowymi koncepcjami, które po pewnym czasie stają się także modelami standardowymi świata akademickiego. Trafnie określił tę nieustanną zmianę amerykański naukowiec i pisarz Arthur C. Clarke, który twierdził, że „z historii wynalazków i odkryć w nauce nauczyliśmy się, że w długim okresie – a często i w krótkim – najbardziej szalone przewidywania okazują się śmiesznie konserwatywne”. Pogardliwe określenie „pseudonauka” jest jedynie przejawem głupoty i megalomanii jego autorów. Nauka to poszukiwanie i nieustanna zmiana paradygmatów, a nie stagnacja i zaślepienie. Jeżeli wyzwoliliśmy się z krępujących więzów średniowiecznego dogmatyzmu światopoglądowego, to tylko dlatego, że ludzie tacy jak np. nasz rodak Mikołaj Kopernik nieustannie podważali rzekomą słuszność obowiązującego w ich czasach opisu rzeczywistości.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Geneza systemu dwupartyjnego w USA
Historia świata
Nie tylko Putin. Ukraina spaloną ziemią Stalina
Historia świata
Masakra w My Lai
Historia świata
Samolot z gumy i lotnik na sznurku. Odkrywcze projekty
Historia świata
Krzysztof Kowalski: Szukać trzeba do skutku