Korona i swastyka – fatalne zauroczenie

Czy członkowie brytyjskiej rodziny królewskiej sympatyzowali z niemieckimi narodowymi socjalistami? Czy istniały plany utworzenia gabinetu akceptującego, a nawet wspierającego europejską politykę Hitlera? Czy swastyka mogła na stałe zagościć w herbie królewskim?

Publikacja: 02.06.2022 16:34

Spotkanie księcia Windsoru (byłego króla Edwarda VIII) i księżnej Windsoru Wallis Simpson z Adolfem

Spotkanie księcia Windsoru (byłego króla Edwarda VIII) i księżnej Windsoru Wallis Simpson z Adolfem Hitlerem w Berchtesgaden w październiku 1937 r.

Foto: BEW/Alamy Stock Photo

Te pytania wciąż budzą niepokój nie tylko wśród historyków, ale również wśród polityków, dziennikarzy i zwykłych ludzi. Śmierć księcia Edynburga Filipa Mountbattena, męża królowej Elżbiety II, rozbudziła dyskusję i wspomnienia o jego młodości, pochodzeniu oraz koneksjach rodzinnych.

Kiedy w 1939 r. po raz pierwszy spotkał księżniczkę Elżbietę Windsor, był nazywany księciem Filipem z Grecji i Danii. Nie był to tytuł, ale jedynie określenie wskazujące na bardzo dostojne pochodzenie kogoś, kto nie miał własnego nazwiska ani ojczyzny. Ten arystokrata bez obywatelstwa i grosza przy duszy był siostrzeńcem wpływowego admirała i hrabiego Louisa Mountbattena. Dla rodziny królewskiej miał zatem to, co było najważniejsze – najlepsze możliwe pochodzenia dla ojca przyszłego następcy tronu. Był jednak pewien problem, który coraz bardziej spędzał w tej sprawie sen z oczu króla Jerzego VI. Ród Filipa wywodził się od młodszej linii duńskich Oldenburgów, domu Schleswig-Holstein-Sonderburg-Glücksburg, którego założycielem był duński król Chrystian IX. Ten monarcha nazywany był ojcem lub dziadkiem królów, ponieważ z księżniczką heską Luizą miał sześcioro dzieci, które „obsadziły” trony Europy: późniejszego króla Danii Fryderyka, przyszłą angielską królową Aleksandrę, przyszłą carycę Rosji Dagmarę, Thyrę – księżną Hanoweru i Cumberland, Waldemara, któremu proponowano tron Norwegii i Bułgarii oraz przyszłego króla Greków Jerzego I. Ten ostatni był ojcem Andrzeja i dziadkiem Filipa, przyszłego księcia Edynburga. Jego żoną, a babcią Filipa, była siostrzenica cara Aleksandra III, królowa Grecji i wielka księżna Rosji Olga Konstantinowna Romanowa.

18 marca 1913 r. grecki król Jerzy I został zamordowany przez chorego umysłowo anarchistę Alexandrosa Schinasa w Thessalonikach. Jego syn, książę Andrzej, poślubił piękną prawnuczkę królowej Wiktorii, niemiecką księżniczkę Alicję Battenberg, u której w późniejszym wieku zdiagnozowano schizofrenię paranoidalną. Owocem tego związku były cztery córki – Małgorzata, Teodora, Cecylia, Zofia – oraz syn Filip. Gdyby nie fakt, że ta rodzina została wygnana z Grecji, gdy Filip miał niespełna trzy lata, nie miałby on zapewne wiele wspólnego z Wielką Brytanią. Zresztą w dzieciństwie lepiej mówił po niemiecku niż po angielsku i należał do Prawosławnego Kościoła Grecji, co wcale nie przeszkodziło mu w późniejszym wieku poślubić księżniczkę, która miała zostać zwierzchniczką Kościoła Anglii.

Czytaj więcej

Edward VIII. Korona i swastyka

Filip, jako jedyny z pięciorga rodzeństwa, nie związał się z arystokracją niemiecką. Natomiast jego cztery starsze siostry, wychowane przez matkę rozmawiającą z nimi wyłącznie po niemiecku, w sposób naturalny lgnęły do rówieśników mówiących po niemiecku. Wszystkie bardzo słabo posługiwały się językiem angielskim. Nawet w późniejszych latach rozmawiały z bratem wyłącznie po niemiecku, wtrącając przy tym słowa i zwroty po grecku.

Cesarski SA-man

Po II wojnie światowej brytyjska opinia publiczna miała za złe siostrom księcia Filipa, że wyszły za arystokratów niemieckich, którzy byli zwolennikami narodowego socjalizmu. Ale czy określenie „nazistki”, które przylgnęło do córek księcia Andrzeja i księżnej Alicji, nie było przesadzone? Czy księżniczki uległy zwodniczemu czarowi Hitlera i jego brutalnej ideologii?

Najstarsza z nich, starsza od Filipa o 16 lat księżniczka Małgorzata, poślubiła w 1931 r. księcia Gottfrieda Hohenlohe-Langenburga. Różnica wiekowa spowodowała, że Filip nie miał dobrych relacji z najstarszą siostrą. Znacznie silniejsze uczucia rodzinne łączyły go z Cecylią.

Mąż Małgorzaty, książę Gottfried Hohenlohe-Langenburg, wstąpił do NSDAP dopiero 1 maja 1937 r. Otrzymał legitymację z bardzo wysokim numerem 4023070. To wskazywało, że jego decyzja była podyktowana wyłącznie względami praktycznymi. Niewiele wiemy o jego aktywności politycznej w III Rzeszy ani o zasługach na froncie wschodnim. Oficjalne informacje biograficzne są obecnie kontrolowane przez potomków, którzy starają się wymazać epizod nazistowski z życiorysu księcia. Niemniej nie należy przesadzać z rolą Gottfrieda w aparacie partyjnym. Tym bardziej że reżim dość ostrożnie i z nieskrywaną pogardą podchodził do arystokracji niemieckiej. Gdyby nie pewnego rodzaju parasol ochronny roztoczony nad arystokracją przez marszałka Rzeszy Hermanna Göringa i ministra spraw zagranicznych Rzeszy Joachima von Ribbentropa, którzy narcystycznie podkreślali swoje szlacheckie pochodzenie, być może los dawnej magnaterii byłby nie do pozazdroszczenia. Trudno się zatem dziwić, że słysząc hasła o czystości rasowej i egalitaryzmie narodowym, arystokracja czuła się zagrożona. Przecież większość hrabiów, baronów i książąt niemieckich pochodziła z mieszanych pod względem narodowościowym rodów europejskich. Sam Hitler nigdy do końca nie zdefiniował swojego stosunku do tej klasy społecznej, ale dochodziły słuchy, że w prywatnych rozmowach gardził nią jako dekadenckim przeżytkiem przeszłości. Musiał się jednak liczyć z lokalnym tradycjonalizmem, wiernością ludu wobec potomków regionalnych władców i siłą rojalistów liczących na powrót cesarza do Berlina. Z tego powodu 1 kwietnia 1930 r. Hitler ochoczo zgodził się na przyjęcie w szeregi NSDAP samego syna cesarza Wilhelma II, księcia Augusta Wilhelma von Hohenzollerna. Widok następcy cesarskiego tronu paradującego w mundurze Obergruppenführera SA musiał uspokoić większość arystokratów niemieckich, choć zapewne drażnił drobnomieszczański nazistowski aktyw.

Nazistowskie piętno

Wzorując się na Auguście Hohenzollernie, niektórzy arystokraci zaczęli bez skrępowania zapraszać do swoich zamków i pałaców nazistowskich notabli i paradować w mundurach SA i SS. Do takich serwilistów nowego reżimu należał też książę Christoph von Hessen, mąż najmłodszej siostry Filipa, księżnej Zofii. Hitler, Göring i Ribbentrop chętnie odwiedzali jego pałac, ponieważ był siostrzeńcem cesarza Wilhelma II i jednym z liderów środowiska rojalistów. Przypochlebianie się nazistowskiej elicie zaowocowało mianowaniem księcia najpierw na stanowisko dyrektora w Ministerstwie Sił Powietrznych III Rzeszy, a później na dowódcę rezerw powietrznych Rzeszy. Szwagier księcia Filipa otrzymał stopień Oberführera SS.

Czy zatem ten krewny brytyjskiego monarchy był rzeczywiście fanatycznym nazistą, jak to przedstawiają niektóre media? Angielski historyk i pisarz Hugo Ralph Vickers twierdzi, że książę Christoph von Hessen był coraz bardziej „rozczarowany” tym, co działo się w Niemczech i krajach okupowanych pod rządami nazistów. Wydaje się, że musiał wiedzieć o terrorze w okupowanej Polsce i zagładzie Polaków i Żydów, skoro z radością przyjął wiadomość o zabójstwie Reinharda Heydricha w 1942 r. Swojej matce powiedział wtedy: „Śmierć pewnego niebezpiecznego i okrutnego człowieka to najlepsza wiadomość, jaką miałem od dłuższego czasu”.

Nie zmienia to faktu, że na księciu heskim ciąży poważne oskarżenie o wspieranie najbardziej zbrodniczego reżimu w dziejach świata, a na jego żonie Zofii – zauroczenie Hitlerem. Po jednym z przyjęć zorganizowanych na cześć Führera księżna zapisała w pamiętniku, że jest pod wielkim wrażeniem tego „czarującego i skromnego mężczyzny oraz jego planów poprawy sytuacji w Niemczech” i odtąd zmienia swoje poglądy na jego temat.

Rodzina pełna sprzeczności

Największym uczuciem braterskim Filip darzył starszą od niego o dziesięć lat siostrę Cecylię. 2 lutego 1931 r. wyszła ona za wielkiego księcia heskiego Jerzego Donatusa (niem. Georg Donatus, Erbgroßherzog von Hessen und bei Rhein). Podobnie jak ich szwagier, książę Christoph von Hessen, oboje wstąpili do NSAP 1 maja 1937 r. Nie wiemy do końca, jaki był ich rzeczywisty stosunek do hitleryzmu, ponieważ obydwoje zginęli w katastrofie lotniczej w Belgii 16 listopada 1937 r. Ich biografie nie są zatem obciążone żadną formą aktywności na rzecz hitlerowskiego reżimu. Stąd też we wszystkich pracach o życiu księcia Filipa, a także w filmach dokumentalnych o rodzinie królewskiej czy w niezwykle popularnym serialu „The Crown” eksponowany jest motyw szczególnej więzi Filipa z Cecylią.

Adolf Hitler rozmawia z księciem Augustem Hohenzollernem po uroczystości otwarcia Reichstagu w Poczd

Adolf Hitler rozmawia z księciem Augustem Hohenzollernem po uroczystości otwarcia Reichstagu w Poczdamie 21 marca 1933 r.

German Federal Archives/ Wikipedia Commons

Pozostałe trzy siostry nie były mile widziane w Wielkiej Brytanii. 20 listopada 1947 r. nowo mianowany książę Edynburga, hrabia Marioneth i baron Greenwich, złożył księżniczce Elżbiecie przysięgę małżeńską w opactwie westminsterskim. Jednak jego siostry dostały oficjalny zakaz uczestniczenia w uroczystości. Hańbiące piętno nazistek pozostało z nimi do końca życia, mimo że ich rodzice pokazali w czasie II wojny światowej dokładnie odwrotną postawę moralną. Księżna Alicja Battenberg ukrywała w swojej ateńskiej rezydencji żydowską rodzinę Kohenów, za co Instytut Yad Vashem przyznał jej po wojnie medal Sprawiedliwej wśród Narodów Świata, odebrany w 1994 r. w Jerozolimie przez księcia Filipa. Natomiast książę Andrzej ukrywał się przed Niemcami w Vichy we Francji. Chociaż jego trzej zięciowie mogli mu pomóc, nie skorzystał z ich nazistowskich koneksji. Zmarł 3 grudnia 1944 r. w Hotelu Metropol w Monte Carlo.

Tajemnicza pani Simpson

Ale i sami Windsorowie mają powody do wstydu. Choć wiele faktów ukrywano przed opinią publiczną, wiemy, że dwoje z sześciorga dzieci króla Jerzego V wplątało się w fatalne zauroczenie Hitlerem i jego ideologią. Za tę ponurą fascynację zapłacili naprawdę drogo: książę Edward Albert Chrystian, który zasiadł na tronie brytyjskim 20 stycznia 1936 r. jako król Edward VIII, był zmuszony oddać koronę młodszemu bratu, a jego kolejny młodszy brat, książę Kentu Jerzy Edward, zginął w podejrzanej katastrofie lotniczej.

Pierwszy z nich był w latach 20. i pierwszej połowie lat 30. XX wieku najbardziej pożądanym przez kobiety kawalerem na świecie, który swoją sławą przerastał nawet samego Rudolpha Valentino. Jednak ku zdumieniu wszystkich w połowie lat 30. książę Walii zaczął spotykać się z podwójną amerykańską rozwódką, panią Bessie Wallis – z domu Warfield, z pierwszego małżeństwa Spencer, a z drugiego Simpson.

Powszechnie przyjęło się, że przyczyną abdykacji króla Edwarda VIII była wyłącznie kwestia tego, że pani Simpson była rozwódką i Amerykanką. Dzisiaj wiemy, że przyczyny były znacznie poważniejsze. Chodziło głównie o powiązania Wallis (Simpson) z III Rzeszą.

Porzucone archiwum

W maju 1945 r. wojska amerykańskie natrafiły na porzucony konwój ciężarówek wojskowych na obrzeżach posiadłości Degenershausen. W skrzyniach znajdowały się głównie niezrozumiałe dla zwykłych żołnierzy niemieckie dokumenty. Papiery zainteresowały jednak porucznika Davida D. Silberberga z Sekcji Walki i Kontrwywiadu 47. Pułku Piechoty, 9. Dywizji Piechoty I Armii Stanów Zjednoczonych. W przeciwieństwie do swoich kolegów znał on doskonale język niemiecki, ponieważ urodził się w 1921 r. w regionie gór Harz w Niemczech. Wraz ze swoją żydowską rodziną uciekł z Niemiec w 1936 r. Sześć lat później Silberberg wstąpił do armii amerykańskiej, dzięki czemu został naturalizowanym obywatelem USA. W kwietniu 1945 r. David chciał powrócić do kraju, w którym dorastał. W ten sposób znalazł się w okolicy Degenershausen. Podróżując po okolicy, zauważył jednak coś, co miało mieć ogromne konsekwencje. David Silberberg wspominał później: „W znanych mi z dzieciństwa okolicach zobaczyłem stojące przy drodze wraki pojazdów wojskowych. Wówczas nikt na to nie zwracał uwagi, ponieważ niemieckie drogi były pełne takich porzuconych pojazdów. Jednak jedna ciężarówka stojąca tuż za miastem Degenershausen zwróciła moją szczególną uwagę. Leżała w rowie, otoczona rozrzuconymi papierami. Podniosłem jeden z dokumentów i zobaczyłem, że był podpisany przez samego ministra spraw zagranicznych III Rzeszy Joachima von Ribbentropa”.

Świadomy tego, że znalazł coś wartego zbadania, pojechał do Degenershausen, aby znaleźć jakiegoś przedstawiciela niemieckiej władzy, który pomógłby mu wyjaśnić zagadkę, skąd na prowincji wzięły się tak ważne papiery. „Burmistrz zdążył uciec z miasta – wspominał Silberberg – ale pewien wieśniak powiedział mi, że ciężarówki od dwóch lat przywoziły do lokalnego zamku jakieś skrzynki. Każda osoba pełnosprawna w miasteczku otrzymała polecenie pomocy w rozładunku i składowaniu tych materiałów”. Amerykaninowi udało się wreszcie znaleźć zastępcę burmistrza Pansefelde, który potwierdził, że w 1943 r. pod osłoną nocy duży kontyngent ciężarówek przewiózł tony dokumentów rządowych do zamku Degenershausen.

Silberberg wyczuł, że trafił na coś ważnego. Wezwał do siebie czterech żołnierzy sekcji wywiadu i pojechał do należącego do baronowej von Bodenhausen zameczku Degenershausen. Pani baronowa nie stawiała żadnego oporu, a nawet z ulgą oddała wszystko, co było u niej składowane. Dodatkowo oświadczyła Amerykanom, że jest „antynazistką” i krewną brytyjskiego hrabiego Douglasa.

Porucznik Silberberg był zszokowany odkryciem. Wśród setek teczek znajdowały się dokumenty podpisane przez cesarza Wilhelma II, kanclerza Bismarcka, przez słynnych generałów I wojny światowej, a nawet przez samego Adolfa Hitlera. Baronowa powiedziała też, że jeszcze większe archiwum znajduje się zdeponowane u hrabiny von der Asseburg w zamku Meisdorf. Silberberg natychmiast zadzwonił do pułkownika Dicksona z sekcji G-2 wywiadu I Armii USA. Jednak ku zdumieniu porucznika pułkownik podziękował mu za dobrą robotę i oświadczył, że sprawę przejmuje oddział specjalny.

Pułkownik Dickson wydał rozkaz przewiezienia akt i dzieł sztuki do potężnej twierdzy w zamku Marburg. O wielkości znaleziska świadczy fakt, że do jego przewiezienia potrzeba było stu 2,5-tonowych ciężarówek.

Bomba z Marburga

To była historia jak z końcowych scen filmu „Poszukiwacze zaginionej arki”. Dokumenty dostali jedynie ci historycy amerykańscy, brytyjscy i francuscy, którzy najpierw złożyli przysięgę, że nie opublikują nigdy ich treści. Znamy zatem jedynie ułamek „Akt z Marburga”, pewne jest jednak, że były tam „teczki księcia Windsoru” zawierające m.in. nieznane wówczas na zachodzie zdjęcia przedstawiające byłego króla Edwarda VIII i jego żonę odwiedzających Adolfa Hitlera w Berlinie w 1937 r. Z dokumentów wynikało, że pani Simpson w tym samym okresie była konkubiną króla i kochanką ambasadora niemieckiego w Berlinie Joachima von Ribbentropa. Niemieckie papiery sugerowały, że przyszła księżna Windsoru była prostytutką przeszkoloną przez wywiad niemiecki. Przekazywała Niemcom wszystkie informacje, które zdobyła w pałacu Buckingham. Podejrzewa się, że „akta z Marburga” zawierają dowody na to, że Edward, już jako książę Windsoru, przekazał Niemcom w Lizbonie plany rozmieszczenia brytyjskich wojsk interwencyjnych we Francji w 1940 r.

Księżniczka Cecylia, trzecia siostra księcia Filipa. 16 listopada 1937 r. zginęła razem z mężem i sy

Księżniczka Cecylia, trzecia siostra księcia Filipa. 16 listopada 1937 r. zginęła razem z mężem i synami w katastrofie lotniczej w Belgii

Getty Images

„Akta z Marburga” zawierały także plany usunięcia z tronu króla Jerzego VI, ponownej intronizacji Edwarda VIII i ustanowienia w Zjednoczonym Królestwie i imperium brytyjskim monarchii absolutnej, a także zawarcia separatystycznego pokoju z III Rzeszą i wprowadzenia ustaw rasowych na wzór niemiecki. Należy pamiętać, że to zaledwie część informacji z akt dotyczących Edwarda VIII, rodziny królewskiej i stosunku arystokracji brytyjskiej wobec reżimu hitlerowskiego, które zostały ujawnione w trzech kolejnych odsłonach: w 1954, 1957 i 1996 r. Kto wie, być może w archiwach MI5 nadal tkwi bomba, którą łatwo szantażować suwerena.

Książę w spódnicy

Ale nie tylko były król Edward VIII naznaczył brytyjską rodzinę królewską piętnem miłośnika nazizmu. Był jeszcze jeden syn króla Jerzego V, którego sympatie do nazizmu budzą wielki niepokój królewskich biografów.

W latach 30. był on, podobnie jak jego bracia, obiektem westchnień milionów kobiet na całym świecie. Mowa o księciu Kentu Jerzym, młodszym bracie królów Edwarda VIII i Jerzego VI. W 1934 r. jego ślub z księżniczką Mariną, wnuczką króla Grecji Jerzego I, był największym na świecie wydarzeniem towarzyskim. Na tle skandalu obyczajowego, jakim był romans króla Edwarda VIII z panią Wallis (Simpson), książę i księżna Kentu wydawali się małżeństwem wzorcowym. Tylko nieliczne osoby ze ścisłego otoczenia księcia Jerzego wiedziały, że był to obraz całkowicie fałszywy, tworzony pod gust opinii publicznej. W rzeczywistości książę Jerzy miał wielki temperament seksualny, a interesowały go zarówno kobiety, jak i mężczyźni.

Jerzy nie ukrywał swojej odmienności. Uwielbiał przebierać się za kobietę, szminkować usta, nosić damskie peruki, przyklejać sztuczne rzęsy i wdzięcznym krokiem modelki paradować w koronkowej bieliźnie po komnatach swoich rezydencji, wywołując konsternację, ale i podłe drwiny służby. Wywiad niemiecki też o tym wiedział. W życiu księcia Jerzego pojawiały się przelotne miłostki i długie, czasami bardzo burzliwe związki. Do tych drugich należał romans z prawdziwą femme fatale tamtej epoki, Amerykanką Kiki Preston. Starsza od Jerzego o cztery lata kokietka zmieniała mężczyzn jak rękawiczki. Jej zmanierowany artystycznie i wyzwolony obyczajowo styl życia przyciągał mężczyzn niczym syreni śpiew. Była znana ze skrajnego uzależnienia od narkotyków, przez co nazywano ją „dziewczyną ze srebrną strzykawką”. Jej życie stało się pasmem tragedii, gwałtownie przerywanych romansów i problemów psychicznych, które doprowadziły ją ostatecznie do decyzji o odebraniu sobie życia w wieku 48 lat.

Duży kłopot Churchilla

O ile nieposkromiony apetyt seksualny mógł być jeszcze tolerowany przez brytyjski rząd, o tyle podejrzane sympatie i kontakty polityczne księcia wzbudzały niepokój zarówno na Downing Street 10, jak i w pałacu Buckingham.

Panująca w Wielkiej Brytanii dynastia sasko-koburska, która w 1917 r. przyjęła nazwisko Windsor, zaadoptowane od nazwy rodowej siedziby, pochodziła z niemieckiego regionu Saksonia-Anhalt. Stąd też w rodzinie tej dostrzegalne były wyraźne sympatie proniemieckie, a w pewnym momencie pewna życzliwość wobec ruchu narodowo-socjalistycznego w Niemczech.

Brytyjski wywiad z niepokojem meldował kolejnym premierom – Stanleyowi Baldwinowi i Neville’owi Chamberlainowi – o znajomości księcia z Joachimem von Ribbentropem, ambasadorem nadzwyczajnym i pełnomocnym III Rzeszy w Londynie i późniejszym ministrem spraw zagranicznych. Powodem tych niepokojów nie była jedynie przelotna fascynacja księcia operetkowym kolorytem nazizmu, ale przede wszystkim zdecydowany pogląd o konieczności nawiązania pokojowych relacji politycznych z III Rzeszą. Niektórzy historycy skłaniają się nawet ku bardzo kontrowersyjnej opinii, że tragiczna śmierć 39-letniego księcia Kentu nie była przypadkiem, lecz próbą pozbycia się kłopotliwego dla interesów Wielkiej Brytanii młodszego brata króla Jerzego VI, który zabiegał o zaprzestanie wojny z Niemcami. Znamienny jest fakt, że premier Winston Churchill nakazał brytyjskiej MI5 stałą obserwację księcia i jego żony Mariny, która nawiązała podejrzane relacje z przedstawicielami hitlerowskiego reżimu. Premier wiedział też doskonale, że Hitler w razie zwycięstwa nad Albionem osadzi z powrotem na tronie marionetkowego króla Edwarda VIII lub kogoś, kto byłby skłonny do współpracy z Niemcami. W opinii wielu prominentnych polityków tamtych czasów książę Jerzy był jednym z takich kandydatów.

25 sierpnia 1942 r. książę Kentu leciał na Islandię w towarzystwie 14 innych pasażerów na pokładzie czterosilnikowej łodzi latającej Short S.25 Sunderland. Z niewyjaśnionych powodów samolot stracił sterowność i runął w dół, rozbijając się na zboczu góry Morven w Szkocji. Do dzisiaj nie wyjaśniono przyczyn tej katastrofy. Pewne jest jednak, że Winston Churchill mógł tego dnia odetchnąć z ulgą. Młodszy brat króla przestał być zmartwieniem brytyjskiego rządu.

Te pytania wciąż budzą niepokój nie tylko wśród historyków, ale również wśród polityków, dziennikarzy i zwykłych ludzi. Śmierć księcia Edynburga Filipa Mountbattena, męża królowej Elżbiety II, rozbudziła dyskusję i wspomnienia o jego młodości, pochodzeniu oraz koneksjach rodzinnych.

Kiedy w 1939 r. po raz pierwszy spotkał księżniczkę Elżbietę Windsor, był nazywany księciem Filipem z Grecji i Danii. Nie był to tytuł, ale jedynie określenie wskazujące na bardzo dostojne pochodzenie kogoś, kto nie miał własnego nazwiska ani ojczyzny. Ten arystokrata bez obywatelstwa i grosza przy duszy był siostrzeńcem wpływowego admirała i hrabiego Louisa Mountbattena. Dla rodziny królewskiej miał zatem to, co było najważniejsze – najlepsze możliwe pochodzenia dla ojca przyszłego następcy tronu. Był jednak pewien problem, który coraz bardziej spędzał w tej sprawie sen z oczu króla Jerzego VI. Ród Filipa wywodził się od młodszej linii duńskich Oldenburgów, domu Schleswig-Holstein-Sonderburg-Glücksburg, którego założycielem był duński król Chrystian IX. Ten monarcha nazywany był ojcem lub dziadkiem królów, ponieważ z księżniczką heską Luizą miał sześcioro dzieci, które „obsadziły” trony Europy: późniejszego króla Danii Fryderyka, przyszłą angielską królową Aleksandrę, przyszłą carycę Rosji Dagmarę, Thyrę – księżną Hanoweru i Cumberland, Waldemara, któremu proponowano tron Norwegii i Bułgarii oraz przyszłego króla Greków Jerzego I. Ten ostatni był ojcem Andrzeja i dziadkiem Filipa, przyszłego księcia Edynburga. Jego żoną, a babcią Filipa, była siostrzenica cara Aleksandra III, królowa Grecji i wielka księżna Rosji Olga Konstantinowna Romanowa.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Geneza systemu dwupartyjnego w USA
Historia świata
Nie tylko Putin. Ukraina spaloną ziemią Stalina
Historia świata
Masakra w My Lai
Historia świata
Samolot z gumy i lotnik na sznurku. Odkrywcze projekty
Historia świata
Krzysztof Kowalski: Szukać trzeba do skutku