Widowisko zachwyca scenografią, kostiumami, dbałością o detale i atmosferą, która jest niemal mistyczna. Nie oznacza to, że nie mam licznych zastrzeżeń, z których najważniejsze jest jedno: z prawdziwą historią wikingów w IX wieku ten serial ma niewiele wspólnego. Mimo to warto go obejrzeć, ponieważ przedstawione postaci naprawdę niegdyś żyły i budziły trwogę w Europie: to synowie żyjącego w IX wieku króla Danii Ragnara Lodbroka, którzy razem z ojcem zapoczątkowali epokę wikińskich ekspansji na zachód. Ich pochód poprzedzała krwawa legenda, która paraliżowała strachem przeciwników.
Przedwieczny wieszcz
Ale jacy byli naprawdę owi sławni i groźni skandynawscy władcy? Czy wyglądali tak, jak wyobrażają to sobie twórcy serialu „Wikingowie”?
Mamy tylko jeden zachowany z pierwszego tysiąclecia po Chrystusie wizerunek duńskiego władcy Ragnara Lodbroka. W duńskim zamku Frederiksborg znajduje się płaskorzeźba utrzymana wyraźnie w stylistyce rzymskiej. Groźny wiking ma na niej młodzieńczą i gładko ogoloną twarz. Człowiek, którego w XIX stuleciu wyobrażano sobie jako zarośniętego barbarzyńcę w hełmie z bawolimi rogami, nosi tutaj hełm stylizowany na wzór grecki i przypomina Aleksandra Macedońskiego. Jest ukazany jak antyczny heros. Zapewne byłby dumny z takiego portretu, sam przecież uważał się za syna Odyna.
To przekonanie pozostawił swoim sześciu synom z prawego łoża, których miał prawdopodobnie z trzema żonami: osławioną w sagach skandynawskich tarczowniczką Lagerthą, księżniczką gotlandzką Thorą Borgarhjort oraz królową Aslaug. Ta ostatnia jest przedstawiona w serialu jako druga żona Ragnara Lodbroka i matka Ubbego, Hvitserka, Sigurda i Ivara. Filmowa Aslaug obiecuje Ragnarowi, że urodzi mu synów, których przepowiedział mu pradawny nieśmiertelny wieszcz, ukazany w serialu jako zakapturzony ślepiec o zniekształconych rysach. To oczywiście licentia poetica scenarzystów. Wśród społeczności nordyckich wróżeniem zajmowały się kobiety. Taką wieszczkę nazywano völva, vitka lub spakona. Wśród wikingów, którzy byli naszymi przodkami i zamieszkiwali obszary współczesnej Polski, w szczególności na terenach Wielkopolski, takie kobiety zajmujące się czarami nazywano ciotami lub złotymi babami. Nie były one szanowane tak jak ów serialowy wieszcz, któremu z niewiadomych powodów odwiedzający go bohaterowie liżą dłoń. Większość ludzi przeraźliwie bała się owych ciot. Ich magiczna moc była kojarzona jedynie z siłami demonicznymi. Wierzono, że były to złośliwe demony żeńskie – zimnice przynoszące straszne choroby, południce zwane także babami o żelaznych zębach lub zmory, które nocą przenosiły uśpione dusze do krainy koszmarów.
Serialowy wieszcz, choć jest intrygujący, przypomina raczej postać z trylogii Tolkiena niż wikińską völvę. Jego kaptur i kostuch, na którym się opiera, mogą natomiast nasuwać skojarzenie z wędrującym po świecie Odynem – najwyższym w panteonie asów bogiem wojny i wojowników. Żadne inne skojarzenia nie mają chyba sensu.