Kij w mrowisko wsadził tuż po Nowym Roku były szef sztabu tureckiej armii Ilker Basbug. – Gdyby Menderes ogłosił wcześniejsze wybory, nie byłoby żadnego zamachu – skwitował emerytowany już wojskowy w wywiadzie dla prestiżowego tureckiego dziennika „Cumhuriyet”, przypominając pierwszy zamach stanu w powojennej historii Turcji i najważniejszego bohatera ówczesnych wydarzeń – premiera Adnana Menderesa.
Uchodzący za jastrzębia były dowódca armii tym jednym prostym komentarzem rozjuszył partię rządzącą i najprawdopodobniej samego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.
W odpowiedzi na wywiad posypały się krytyczne wobec Basbuga komentarze partyjnych podwładnych Erdogana. I otwarte pogróżki. – Jesteśmy zdeterminowani, by policzyć się z ludźmi o mentalności zamachowców przed sądem – skwitował szef prezydenckiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) w Ankarze Hakan Han Özcan. W podobny sposób AKP chce zresztą potraktować kilku innych komentatorów. Pozew grozi publicyście Canowi Atakliemu za stwierdzenie, że „nie wydaje się już możliwe, by Erdogan oddał władzę w drodze wyborów”, oraz byłemu ministrowi kultury Fikriemu Saglarowi za krytykowanie sędzin noszących muzułmańskie chusty.
Ale to właśnie Basbug uderzył najboleśniej. Choćby dlatego, że politycy AKP z lubością nawiązują do pierwszego w powojennej historii Turcji gabinetu wywodzącego się spoza politycznego establishmentu. I robią to z wielkim patosem. – To rana w sercu naszego narodu. Czarna plama, której odium spada na tych, którzy utorowali drogę do egzekucji, i tych, którzy wsparli puczystów – mówił w rocznicę wydarzeń sprzed lat Erdogan. – To nie tylko Menderes i jego towarzysze byli wówczas sądzeni, ale też nasza historia, kultura, wartości i wiara – dorzucał. Trudno się oprzeć wrażeniu, że patrząc w przeszłość, dzisiejszy prezydent widzi w politykach Partii Demokratycznej siebie i swoich kolegów. I realnie obawia się powtórki z historii.
Uśmiechnięty obszarnik
„Głos protestu jest dominującym głosem w każdych wyborach w Turcji” – pisali Nicole i Hugh Pope, specjalizujący się we współczesnej historii republiki historycy, w swojej klasycznej pracy „Turkey Unveiled”. – Nie inaczej było w 1950 r. Wezbrana fala, jaka wyniosła do władzy Menderesa i Partię Demokratyczną, była bardziej reakcją na ćwierćwiecze rządów twardej ręki biurokratycznej elity niż oddaniem głosu na konkretną nową politykę – kwitują.