Turcja: Obalenie rządów Menderesa

Choć od pierwszego wojskowego przewrotu nad Bosforem minęło już ponad 60 lat, traumatyczne wydarzenia wciąż budzą w Turcji skrajne emocje. Nic dziwnego, skoro najważniejsi bohaterowie dramatu sprzed dekad tak bardzo przypominają współczesnych polityków.

Publikacja: 10.03.2022 19:55

Po zamachu stanu 27 maja 1960 r. mieszkańcy Ankary świętują pierwsze posiedzenie nowego rządu po oba

Po zamachu stanu 27 maja 1960 r. mieszkańcy Ankary świętują pierwsze posiedzenie nowego rządu po obaleniu Adnana Menderesa

Foto: ullstein bild via Getty Images

Kij w mrowisko wsadził tuż po Nowym Roku były szef sztabu tureckiej armii Ilker Basbug. – Gdyby Menderes ogłosił wcześniejsze wybory, nie byłoby żadnego zamachu – skwitował emerytowany już wojskowy w wywiadzie dla prestiżowego tureckiego dziennika „Cumhuriyet”, przypominając pierwszy zamach stanu w powojennej historii Turcji i najważniejszego bohatera ówczesnych wydarzeń – premiera Adnana Menderesa.

Uchodzący za jastrzębia były dowódca armii tym jednym prostym komentarzem rozjuszył partię rządzącą i najprawdopodobniej samego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.

W odpowiedzi na wywiad posypały się krytyczne wobec Basbuga komentarze partyjnych podwładnych Erdogana. I otwarte pogróżki. – Jesteśmy zdeterminowani, by policzyć się z ludźmi o mentalności zamachowców przed sądem – skwitował szef prezydenckiej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) w Ankarze Hakan Han Özcan. W podobny sposób AKP chce zresztą potraktować kilku innych komentatorów. Pozew grozi publicyście Canowi Atakliemu za stwierdzenie, że „nie wydaje się już możliwe, by Erdogan oddał władzę w drodze wyborów”, oraz byłemu ministrowi kultury Fikriemu Saglarowi za krytykowanie sędzin noszących muzułmańskie chusty.

Ale to właśnie Basbug uderzył najboleśniej. Choćby dlatego, że politycy AKP z lubością nawiązują do pierwszego w powojennej historii Turcji gabinetu wywodzącego się spoza politycznego establishmentu. I robią to z wielkim patosem. – To rana w sercu naszego narodu. Czarna plama, której odium spada na tych, którzy utorowali drogę do egzekucji, i tych, którzy wsparli puczystów – mówił w rocznicę wydarzeń sprzed lat Erdogan. – To nie tylko Menderes i jego towarzysze byli wówczas sądzeni, ale też nasza historia, kultura, wartości i wiara – dorzucał. Trudno się oprzeć wrażeniu, że patrząc w przeszłość, dzisiejszy prezydent widzi w politykach Partii Demokratycznej siebie i swoich kolegów. I realnie obawia się powtórki z historii.

Uśmiechnięty obszarnik

„Głos protestu jest dominującym głosem w każdych wyborach w Turcji” – pisali Nicole i Hugh Pope, specjalizujący się we współczesnej historii republiki historycy, w swojej klasycznej pracy „Turkey Unveiled”. – Nie inaczej było w 1950 r. Wezbrana fala, jaka wyniosła do władzy Menderesa i Partię Demokratyczną, była bardziej reakcją na ćwierćwiecze rządów twardej ręki biurokratycznej elity niż oddaniem głosu na konkretną nową politykę – kwitują.

Zaiste, owo ćwierćwiecze przymusowej westernizacji dawnego imperium osmańskiego, zarządzonej przez Mustafę Kemala Atatűrka, nie należało do łatwych. Centralizacja władzy, brutalna rozprawa z oponentami, radykalne zerwanie z religijnymi fundamentami społeczeństwa, turecki nacjonalizm, łaciński alfabet, wymuszanie noszenia kapeluszy zamiast fezów czy turbanów – to tylko pierwsze z brzegu przykłady gwałtownych zmian, do jakich doszło między Bosforem a Kaukazem od lat 20. do progu lat 50. XX wieku. Gdy nadszedł moment, w którym Turcy mogli po raz pierwszy wyrazić swoje zdanie, siłą rzeczy nad ambicjami wielkomiejskiego elektoratu górę wziął głos konserwatywnej prowincji.

„Tylko pozornym paradoksem okazał się fakt, że beniaminkiem tureckiej wsi został nie radykalny miejski reformator, planujący reformy rolne, lecz zawsze uśmiechnięty sąsiad, chodzący z chłopami do jednego meczetu i rozumiejący ich codzienne problemy: obszarnik Adnan Menderes” – kwituje Dariusz Kołodziejczyk w swojej monografii poświęconej XX-wiecznej Turcji.

Ten były członek establishmentowej, kemalistowskiej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) doskonale odnalazł się w opozycji. Jego Partia Demokratyczna (DP) uzyskała wynik na poziomie 53,4 proc. głosów wobec 39,8 proc. oddanych na dotychczasową „siłę przewodnią narodu”. Dzięki konstrukcji ordynacji wyborczej przełożyło się to na miażdżącą przewagę w parlamencie: 408 miejsc przypadło demokratom, podczas gdy tylko 69 republikanom.

Dla Menderesa było to zarazem zwieńczenie wieloletniej kariery w polityce, jak i jej nowy początek. 51-letni lider Partii Demokratycznej pochodził z rodziny krymskich Tatarów, która osiadła w prowincji Aydin i przez pokolenia stała się jednym z najzamożniejszych klanów obszarników. Jako 20-latek Menderes zaciągnął się do wojska i został odznaczony za bohaterstwo, a po krótkiej przygodzie z próbą stworzenia własnej partii liberalnej w 1930 r. przystał – na prośbę samego Atatűrka – do republikanów, lądując na pozycji wiceszefa CHP w rodzimej prowincji.

Wytrzymał w niej 14 lat, odchodząc w 1945 r. w proteście przeciw polityce Ismeta Inőnű, namaszczonego na następcę Atatűrka. Z charyzmą i legendą Mustafy Kemala nikt bowiem nie mógł się mierzyć, ale „w rękach ludzi mniejszych od niego, jego autorytarne i paternalistyczne metody rządzenia zdegenerowały się do poziomu czegoś na wzór dyktatury” – jak opisywał to Bernard Lewis. Jej ubocznymi konsekwencjami była wysoka inflacja, która zubażała zarówno mieszczuchów, jak i prostych ludzi ze wsi, żarliwa walka z religią, skrupulatne zbieranie (wysokich) podatków i brutalność sił bezpieczeństwa. „Każdy miał jakieś problemy z policją. Do 1946 r. nie było pastucha ani innego mieszkańca wsi, który nie zostałby choć raz pobity przez policję. Tradycją stało się, że gdy jeden mieszkaniec wsi nie był w stanie zapłacić podatku, karano całą wieś” – opisywał realia epoki Yasar Kemal, słynny turecki pisarz.

Zwrot przez prawą burtę

Jeszcze w maju 1950 r., gdy DP przechwyciła władzę z rąk dotychczasowego establishmentu, generałowie nie wiedzieli, co z tym fantem począć. – Plotkowano, że poszli do Inőnű, oferując obalenie rządu Menderesa, ale prezydent odmówił – wspominał gen. Kenan Evren, autor przewrotu wojskowego w roku 1980. – W końcu zebrano korpus oficerski w ogrodzie za siedzibą sztabu generalnego i powiedziano im, że kraj przechodzi do systemu demokratycznego: mają robić, co do nich należy, i nie wtrącać się do polityki – dodawał.

Demokraci zdawali się wypełniać swoje wyborcze obietnice. – Budowano nowe drogi i szkoły. Sieci elektroenergetyczne podciągano na prowincję. Inwestycje w infrastrukturę transportową, komunikację, sprzęt rolniczy doprowadziły do wzrostu produkcji zarówno artykułów spożywczych, jak i przemysłowych. Państwową ziemię rozdawano najbiedniejszym, amerykańską pomoc wydawano na traktory dla rolników. Mieszkańcy prowincji w poszukiwaniu lepszej pracy ruszyli do miast, gdzie powstawały pierwsze gecekondu („wzniesione w jedną noc” prowizoryczne budynki i osiedla – przyp. red.) – wyliczają Nicole i Hugh Pope. Już w 1950 r. Turcja wystąpiła o członkostwo w NATO i wysłała 25-tys. kontyngent na wojnę w Korei. Dwa lata później Ankara została przyjęta do sojuszu.

Ale jeśli DP pozowała na partię liberalną ekonomicznie, to nie mniej ważne było jej konserwatywne oblicze. „Wkrótce po wyborach otwarto szkoły i uczelnie religijne w wielu miastach. Zaczęto publikować książki i periodyki religijne. Zniesiono prawo, które nakazywało imamom wzywanie do modlitwy wyłącznie w języku tureckim, co owocowało szybkim powrotem do wezwań po arabsku. Meczety wyposażono w głośniki, które pozwalały wszystkim usłyszeć te arabskie wezwania. Liczba pielgrzymów ruszających co roku do Mekki nieustannie rosła” – kwituje reporter Stephen Kinzer w książce „Crescent & Star: Turkey Between Two Worlds”. Ubocznym skutkiem tego religijnego odrodzenia były też rosnące napięcia etniczno-religijne, które doprowadziły w latach 50. m.in. do pogromów tureckich Greków.

Pierwsze sukcesy gabinetu Menderesa zagwarantowały mu kolejne zwycięstwa wyborcze: w 1954 i 1957 r. Jeśli jednak to pierwsze było powtórką z entuzjastycznego głosowania cztery lata wcześniej, to wiktoria w 1957 r. była już tylko i wyłącznie wynikiem nieproporcjonalnie skonstruowanej ordynacji: opozycja miała wyraźną przewagę nad partią Menderesa, tyle że była rozdrobniona. Problem w tym, że szef rządu jakby nie dostrzegał zbierających się na horyzoncie ciemnych chmur.

Pucz błyskawiczny

Nieduży vickers schodził do lądowania na londyńskim Gatwick w gęstej lutowej mgle. Na pokładzie – poza ośmioosobową załogą – znajdowała się 16-osobowa delegacja rządu w Ankarze, z Menderesem na czele. Turcy lecieli podpisać z Brytyjczykami porozumienie w sprawie rozwiązywania zaogniającego się konfliktu cypryjskiego.

Niedługo przed lądowaniem urwał się kontakt z pilotami. Brytyjczycy widzieli jeszcze przez pewien czas maszynę na swoim radarze, ale niecałe 6 kilometrów od lotniska i ona zniknęła. Jak się okazało, po przeleceniu kilkuset metrów od miejsca, w którym ostatni raz był widoczny na radarze, samolot zahaczył o czubki drzew w lesie otaczającym lotnisko Gatwick – i runął na ziemię, przełamując się. Główna część kadłuba chwilę później stanęła w płomieniach z wybuchających zbiorników paliwa. Ogon – gdzie siedział m.in. szef rządu – ocalał.

Menderes nie był jednak w stanie się ruszyć: jego stopa utkwiła w podłodze samolotu, a on sam wisiał do góry nogami w wywróconych szczątkach maszyny. Uwolnił go jeden z towarzyszy, wyciągając też bezwładnego polityka na zewnątrz, gdzie ocaleńcy bezsilnie obserwowali, jak umierają inni pasażerowie uwięzieni w głównej części vickersa. Wkrótce na miejsce katastrofy przybyli mieszkańcy z okolicznych gospodarstw, którzy zabrali ocalałych do domu, a potem do szpitali. Tam właśnie Menderes podpisywał porozumienie w sprawie Cypru.

Być może to cudowne ocalenie sprawiło, że Menderes stracił instynkt samozachowawczy. Na rodzimym gruncie tkwił już po uszy w kłopotach. „Zachodnie kredyty, sięgające 3 mld dolarów, zostały w części przejedzone i przeznaczone na import dóbr konsumpcyjnych, nie mówiąc już o lepkich niekiedy rękach rozdzielających je urzędników” – podsumowuje Kołodziejczyk. Na prowincji budowano „fabryki wyborcze”, powstające nie tyle z ekonomicznej potrzeby, ile dla stworzenia miejsc pracy w regionach, gdzie demokraci potrzebowali głosów. Odrzucenie centralnego planowania, charakterystycznego dla epoki Atatűrka, przyniosło wysyp „nieprzemyślanych i chaotycznych inwestycji”, jak delikatnie określa to polski historyk. „Wszystko to doprowadziło do wzrostu zadłużenia i deficytu budżetowego, nastąpił rozkwit czarnego rynku” – wylicza.

Co gorsza jednak, na krytykę Menderes odpowiadał zaciskaniem pięści: w drugiej połowie lat 50. nad Bosforem rządziła cenzura. Rząd wtrącał do więzień opozycyjnych dziennikarzy i próbował podporządkowywać sobie krytyczne ośrodki, np. uniwersytety. O ile w 1950 r. DP miała poparcie młodszej części korpusu oficerskiego, o tyle w 1960 r. młoda generacja wojskowych zaczynała być bardziej niż krytyczna wobec poczynań szefa rządu i jego partyjnych kolegów. Były już prezydent Inőnű krążył po kraju, uczestnicząc w wiecach opozycji, które nieraz kończyły się bijatyką ze zwolennikami rządu. Zaatakowany został też w parlamencie, gdzie demokraci zarzucili mu zbrodnie popełnione podczas wojny o niepodległość. – Jeśli dalej będziecie szli w tym kierunku, nawet ja nie zdołam was uratować – odburknął zirytowany następca Atatűrka.

Tak też się stało. Ledwie upłynęła dziesiąta rocznica rządów Partii Demokratycznej, a nad ranem 27 maja 1960 r. armia przejęła władzę w republice. W zasadzie przewrót miał stosunkowo bezkrwawy przebieg: w ciągu kilku godzin wojskowi przechwycili kluczowe ośrodki władzy. Premier i jego najbliżsi współpracownicy wylądowali w areszcie. O świcie do narodu przemówił jeden ze spiskowców (i późniejszy lider tureckich ultranacjonalistów, z których wywodzili się m.in. bojownicy Szarych Wilków) Alparslan Tűrkes, wyjaśniając, że armia zapobiegła bratobójczej wojnie domowej. Już po południu wojskowi znieśli godzinę policyjną, co w największych miastach przywitano radosnymi demonstracjami poparcia dla spiskowców. Milczała tylko prowincja.

Pies Bayara

Menderes zapewne wyczuwał, że cios nadchodzi. – Żaden sadrazam (osmańskie słowo oznaczające premiera – przyp. red.) z dziesięcioletnim stażem nie może oczekiwać, że usuną go w normalny sposób. Albo go wygnają, albo zabiją – miał mówić na dziesięć dni przed przewrotem jednemu ze znajomych.

Mimo tego stosunkowo łagodnego przebiegu zamachu oraz stosunkowo niewielkich przewin internowanych polityków mundurowi mieli swoje porachunki do załatwienia. Zubożenie społeczeństwa dotknęło ich w nie mniejszym stopniu niż inne zawody. „Najgorszą zniewagą było przezywanie ich w barach Ankary gazozcular, tymi, których stać wyłącznie na napoje gazowane” – piszą Nicole i Hugh Pope. Mało tego: w sztabie zapamiętano, jak minister obrony z gabinetu Menderesa kazał szefowi sztabu czekać na siebie kwadrans w przedpokoju swego gabinetu. „Straszliwa zbrodnia w oczach dumnej armii” – kwitują Pope’owie.

40-latkowie, którzy dokonali przewrotu, postanowili przede wszystkim oczyścić przedpole: na emeryturę wysłano 235 z 260 generałów, co otworzyło drogę do awansów. Z emerytury ściągnięto za to generała Cemala Gűrsela, wcześniejszego szefa sztabu – powierzono mu stanowisko premiera. W sierpniu, dobrych kilka miesięcy po obaleniu Menderesa, zdelegalizowano Partię Demokratyczną, a w połowie października w więzieniu na wyspie Yassiada u wejścia do cieśniny Bosfor rozpoczął się pokazowy proces 592 najważniejszych polityków DP.

Prokuratura poszła na całość: zażądano wyroków śmierci dla 228 oskarżonych, trybunał zastrzegł nieodwołalność wyroków, jakie zapadną, a także możliwość wykonania kary śmierci na osobach w wieku wyższym niż 65 lat. Do aktów oskarżeń najważniejszych polityków trafiły też zarzuty próby obalenia konstytucji i zdławienia opozycji w Zgromadzeniu Narodowym. Otwierały one zresztą długą listę, na której była też przemoc wobec demonstrantów, dławienie wolności uczelni wyższych, podżeganie do ksenofobicznych wystąpień (jak pogromy Greków kilka lat wcześniej) czy korupcja. Listę uzupełniały też zarzuty – powiedzielibyśmy dziś – tabloidowe. Jak wylicza Dariusz Kołodziejczyk, było to choćby zmuszenie państwowego ogrodu zoologicznego do odkupienia psa od prezydenta Celala Bayara (następca Inőnű mianowany przez DP), zaksięgowanie przez przewodniczącego parlamentu usług niemieckiej pielęgniarki jako „lekarstwa” czy rzekome przyczynienie się Menderesa do śmierci nieślubnego dziecka z romansu z gwiazdą ankarskiej opery.

Przez 11 miesięcy „Godzina z Yassiadą”, jak nazywano radiowe transmisje procesów, przykuwała do odbiorników niemal cały kraj. Menderes stracił cały swój zapał do walki: przez niemal rok siadał w ławie oskarżonych obok Celala Bayara, ale w tym czasie właściwie nie zamienili ani słowa; jego adwokat chciał wykorzystać list, jaki rzekomo miał wysłać do premiera generał Gűrsel, oferując się na stanowisko prezydenta zamiast Bayara, ale Menderes dobrowolnie zrezygnował z tej próby kontrowania oskarżeń; z czasem mówił coraz mniej i coraz rzadziej.

Ostatecznie rozprawa z Partią Demokratyczną skończyła się 15 wyrokami śmierci. O ich anulowanie apelowali prezydent USA John F. Kennedy, Francji – Charles de Gaulle, królowa Elżbieta, a nawet niedawny rywal DP Ismet Inőnű. Po całonocnej burzliwej dyskusji wojskowy trybunał zdecydował się na wykonanie trzech egzekucji: na Menderesie, szefie dyplomacji Fatinie Rűstim Zorlu (nazywanym „panem 10 procent” – od przyjmowanych łapówek – oskarżonym też o zainicjowanie pogromów Greków w połowie lat 50.) i na ministrze finansów Hasanie Polatkanie (obwinionym o wywołanie kryzysu gospodarczego w Turcji). Tych dwóch posłano na szubienicę już następnego dnia po zapadnięciu decyzji. Menderes zaś w rozpaczliwy sposób uniknął natychmiastowej egzekucji: przez długie miesiące odkładał pigułki nasenne, które mu wydawano, teraz połknął je wszystkie. Odkryto tę próbę odejścia na własnych warunkach w ostatniej chwili i odesłano byłego szefa rządu na płukanie żołądka. Na szafot zaprowadzono go dopiero, gdy poczuł się lepiej.

Trzecia siła

Armia wyrównała rachunki, ale nie była w stanie do końca zapanować nad sytuacją. Wojskowi nie chcieli zbytnio brudzić sobie rąk polityką, wkrótce więc oddali władzę cywilom – byleby autoryzowanym. Ci z czasem, mimo wcześniejszych pisemnych zobowiązań, stopniowo wypuszczali członków DP na wolność. Nie zażegnano jednak zagrożeń dla bezpieczeństwa kraju, o czym mogą świadczyć dwie nieudane próby puczu: w 1962 i 1963 r., gdzie jedna z frakcji uczestników przewrotu dwa lata wcześniej próbowała przejąć kontrolę nad centralnymi instytucjami w Ankarze. Pierwszą próbę zażegnano negocjacjami, podczas drugiej zginęło kilka osób – i tym razem nie było już odwrotu: inicjator tych akcji, dowódca akademii wojskowej w Ankarze Talat Aydemir został powieszony, a kilka roczników kadetów musiało poszukać sobie nowego zajęcia.

Wkrótce do wewnętrznych tarć w łonie establishmentu doszły nowe czynniki: narodziny lewicowego i prawicowego terroryzmu, który miał wykrwawiać Turcję przez kolejną dekadę – aż do przewrotu w 1971 r.

Charyzma Menderesa działała nawet po jego śmierci: liczna rzesza mężczyzn urodzonych w pierwszej połowie lat 60. nosiła imię Adnan. Do dziedzictwa DP niemal wprost odnosiła się Partia Ojczyźniana Turguta Özala (premiera w latach 1983–1989 i prezydenta w latach 1989–1993), kolejnego outsidera w tureckiej polityce. To Özal zorganizował przeniesienie zwłok trójki powieszonych demokratów do grobowców w Istambule w 1990 r. i doprowadził do zmiany nazwy jednej z większych arterii metropolii na aleję Adnana Menderesa. O ironio, ulic swego imienia doczekał się też prezydent Celal Bayar.

– Chciałbym, by mój kraj błyszczał bez końca – miał rzekomo powiedzieć przed śmiercią Menderes. Takie motto przytaczają politycy AKP, którzy też doprowadzili do zmiany nazwy wyspy Yassiada na Wyspę Demokracji i Wolności. Erdogan chętnie porównuje się do swojego poprzednika sprzed lat, uczestniczy w ceremoniach upamiętniających ofiary puczu, fotografował się w ojcowskich pozach z synem Menderesa Aydinem (niedoszłym politykiem, który od wypadku samochodowego w 1996 r. aż do śmierci w 2011 r. był przykuty do wózka inwalidzkiego). Równie chętnie pokazuje się do dziś w towarzystwie wdowy po Turgucie Özalu. Tak wykuwa się legenda liberalno-konserwatywnej trzeciej siły, która w tureckiej polityce była obecna od zawsze, choć czasem w tle.

Adnan Menderes (drugi z prawej) został osądzony i stracony przez powieszenie 17 września 1

Adnan Menderes (drugi z prawej) został osądzony i stracony przez powieszenie 17 września 1961 r. Wcześniej próbował popełnić samobójstwo, łykając tabletki nasenne

Keystone-France/Gamma-Keystone via Getty Images

Adnan Menderes był premierem Turcji przez dekadę: od 22 maja 1950 do 27 maja 1960 r.

Adnan Menderes był premierem Turcji przez dekadę: od 22 maja 1950 do 27 maja 1960 r.

Alamy Stock Photo / BEW

Kij w mrowisko wsadził tuż po Nowym Roku były szef sztabu tureckiej armii Ilker Basbug. – Gdyby Menderes ogłosił wcześniejsze wybory, nie byłoby żadnego zamachu – skwitował emerytowany już wojskowy w wywiadzie dla prestiżowego tureckiego dziennika „Cumhuriyet”, przypominając pierwszy zamach stanu w powojennej historii Turcji i najważniejszego bohatera ówczesnych wydarzeń – premiera Adnana Menderesa.

Uchodzący za jastrzębia były dowódca armii tym jednym prostym komentarzem rozjuszył partię rządzącą i najprawdopodobniej samego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.

Pozostało 97% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Historia świata
Nowy Front w USA. John F. Kennedy, cz. V
Historia świata
O królu, który piekł ciastka i bił wikingów
Historia świata
Zdradziecki zamach na templariuszy. Złożona operacja przeciw potężnej formacji
Historia świata
W poszukiwaniu Eldorado. Polowanie na legendę
Historia świata
Próchnica zębów: odwieczny problem nie tylko u ludzi