„Macie rodaka, którego zdolności przynoszą zaszczyt waszemu narodowi. To Dąbrowski. Przeczytałem jego pracę o ostatniej wojnie i doprawdy to najlepsza, nie ma wątpliwości, praca o tej kampanii" – mówił polskim posłom do pruskiego parlamentu wyraźnie podekscytowany generał Helmuth von Moltke, szef sztabu armii Prus. „Najlepsza praca", o której wspominał, to „Rys krytyczny wojny we Włoszech i Niemczech" napisany przez Jarosława Dąbrowskiego, polskiego konspiratora niepodległościowego, byłego carskiego oficera i zarazem byłego więźnia caratu. Moltke nie zdawał sobie sprawy, że nieco ponad rok później Dąbrowski będzie walczył przeciwko niemu pod Paryżem.
Gdy 18 stycznia 1871 r. w Sali Zwierciadlanej pałacu w Wersalu zgromadziło się kilkudziesięciu niemieckich monarchów, pruski premier Bismarck i kwiat generalicji, by proklamować II Rzeszę, to po drugiej stronie frontu Dąbrowski zbierał oddziały Gwardii Narodowej, by wykonać uderzenie mające na celu błyskawiczne zakończenie wojny. Wszystko było dogadane z polskimi konspiratorami służącymi w pułkach z Wielkopolski, które stały na drodze do Wersalu. Uderzenie ruszyło, ale następnego dnia zostało nagle wstrzymane 4 km od pałacu wersalskiego. Szansę na wzięcie do niewoli niemieckiego dowództwa pogrzebał gen. Louis-Jules Trochu, przywódca francuskiego Rządu Obrony Narodowej. 10 dni później Paryż kapitulował przed Niemcami, a w marcu pogrążył się w rewolucji. Lud zbuntował się przeciwko kapitulanckiej postawie władz Francji. Na ratuszu wywieszono czerwony sztandar – od czasów średniowiecza będący symbolem miasta pogrążonego w zamieszkach. Władzę w mieście objęła „komuna" (francuskie słowo „commune" znaczy „gmina", można więc napisać, że zbuntowała się wówczas „gmina paryska"). Panami stolicy stały się de facto grupki skłóconych ze sobą rewolucjonistów: różnej maści socjalistów, anarchistów i marksistów. Jarosław Dąbrowski został naczelnym dowódcą wojsk Komuny Paryskiej i stale musiał walczyć z politycznym kierownictwem rewolucji, który nieustannie sabotował mu obronę miasta.
Gdy chciał w oddziałach rewolucyjnych zaprowadzić odrobinę dyscypliny, ciągano go na wielogodzinne przesłuchania, podczas których musiał się tłumaczyć, że nie jest reakcjonistą ani pruskim agentem. W tym czasie pierwotnie antyniemiecki zryw ludu paryskiego zaczął spalać swoją energię w sianiu terroru przeciwko „burżujom" i niszczeniu zabytkowych gmachów oraz pomników. Zbiory Luwru uratował przed spaleniem Polak – Florian Trawiński, minister we władzach Komuny, który musiał uciekać przed wyrokiem śmierci wydanym przez tę samą Komunę. Wysadzenie w powietrze katedry Notre Dame powstrzymał zaś generał Walery Wróblewski. Widok łuny nad Paryżem niezwykle cieszył niemieckich oficerów. Wielką radość wywołała u nich wiadomość o obaleniu przez komunardów kolumny upamiętniającej znienawidzonego przez Prusaków Napoleona Bonaparte. Pruskie gazety już kilka miesięcy wcześniej wieszczyły, że Paryż spłonie i porównywały miasto do biblijnego Babilonu. 50 lat później Nesta Webster, brytyjska badaczka dziejów tajnych stowarzyszeń i ruchów wywrotowych, postawiła tezę, że władze Komuny Paryskiej działały na rzecz Prus, a wywołany przez nie chaos był celowy. Rewolucja miała być sterowana z Berlina, podobnie jak w 1917 r. bolszewicki przewrót w Rosji.
W rodzinie pruskiego ministra
Dla komunistów Karol Marks był świeckim bogiem. Od niego wywodzono panującą ideologię, cytaty z jego dzieł wplatano wszędzie, gdzie się dało, postawiono mu tysiące szkaradnych pomników, a na jego cześć nazywano nawet miasta. Po 1989 r. wydawało się, że myśl twórcy „socjalizmu naukowego" trafi na śmietnik historii. Nic bardziej mylnego. Przeżywa ona renesans na Zachodzie, a w Chinach nadal jest jednym z fundamentów rządzącej ideologii. Obchody 200. rocznicy urodzin Marksa świętowano w 2018 r. w katedrze w Trewirze z udziałem unijnej wierchuszki. Jean Claude-Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej, przekonywał, że myśl Marksa pozytywnie wpłynęła na Unię Europejską, a w mieście stanął pięciometrowy pomnik autora „Kapitału" podarowany przez rząd ChRL. Obserwując te obchody, można było odnieść wrażenie, że zimną wojnę wygrali Sowieci, a RFN została wchłonięta przez NRD. „Filozoficzny patostreamer" Marks znów jest bożyszczem. Czy stawia się go jednak na piedestał jako „wielkiego rewolucjonistę" czy też jako członka establishmentu i płatnego prowokatora?
Karol Marks przekonuje do swych idei francuskich robotników; obraz Hansa Mocznaya