Tuż przed ślubem z Niną Stach zarzeka się, że nie może zrezygnować ze swoich istotnych zajęć, czyli uprawiania czystej sztuki, w myśl teorii Czystej Formy, w dramacie, teatrze i malarstwie. Poszukiwania Tajemnicy Istnienia są po prostu dla niego wyznacznikiem człowieczeństwa. Nie jest w stanie wyobrazić sobie nawet, by mógł zamienić dreszcz metafizyczny na szelest banknotów. Dla podniesienia standardu życia obiecuje narzeczonej, że ile mu sił wystarczy, będzie robił wszystko, ale równolegle z czystą sztuką. Jeśli obrazy i sztuki teatralne nie odniosą sukcesu, nie obniży lotów. Nie chce dla poklasku malować landszaftów, Marszałka na Kasztance jak Kossakowie ani pisać popularnych komedyjek dla teatrów jak Stefan Krzywoszewski. Schlebiać drobnomieszczańskim gustom nie zamierza, zdradziłby siebie i ojca.
Firma Portretowa „S. I. Witkiewicz”
Jedyne pole do kompromisu widzi w portretowaniu. Nie wkłada w nie całego serca ani umiejętności, a mimo to cieszy się dużym wzięciem. Potrafi tak narysować oczy, jakby się w nich mieściła i tylko jemu ujawniała cała osobowość modela. Wszyscy widzą i wykorzystują jego pastelowy geniusz – począwszy od kolegów z pułku w Piotrogrodzie, przez zakopiańskich znajomych, a kończąc na bywalcach stołecznych dancingów. Wizyty w Toruniu u Kazimiery Żuławskiej kończą się nie tylko prapremierą „W małym dworku” w tamtejszym Teatrze Miejskim, nawiązaniem wielu przydatnych kontaktów, ale przede wszystkim indywidualną wystawą sześćdziesięciu czterech Witkacowskich portretów w toruńskim Towarzystwie Sztuk Pięknych wiosną 1924 roku. Jest skazany na produkcję papierowych gębowzorów: „Mogę wywiesić szyld na ulicy – poza tym nic”.
W 1925 roku Stach zrywa z malarstwem istotnym, porzuca prawie całkowicie farby olejne, zawiedziony słabym odbiorem i brakiem zrozumienia u krytyków i publiczności. Radykalnie ogranicza dramatopisarstwo. Odtąd chce się skoncentrować na portretach, które mogą stanowić źródło systematycznych przypływów gotówki. Szyldu nad bramą, co prawda, nie wywiesza, ale zakłada jednoosobową Firmę Portretową „S. I. Witkiewicz”.
Stach ogłasza, że wykonuje portrety techniką mieszaną – węglem, kredkami i ołówkiem, ale do historii przejdzie jako mistrz pastelu
W ofercie wyróżnia siedem typów portretów, oznaczając je pierwszymi literami alfabetu. Typ A – najbardziej dopracowany, upiększony, jak sam mawia: „wylizany” – adresuje raczej do kobiet. W typie B, rysowanym mocniejszą kreską, chodzi o większe oddanie cech charakterystycznych twarzy, ale bez śladów karykatury. Trzeci rodzaj oznacza „B + d” – tu już nie chodzi o realizm ani o „wierność” ujęcia, a spotęgowanie wyrazu, na granicy karykatury. Głowa zyskuje nadnaturalny rozmiar, a cały portret ma sprawiać wrażenie demonicznego.