Czy prof. Jerzy Bralczyk miał rację? Ostrożnie z tym uczłowieczaniem

Wielka wrzawa podniosła się w naszym zacnym kraju nad Wisłą, kiedy znakomity językoznawca, profesor Jerzy Bralczyk, odnosząc się do wielowiekowej tradycji języka polskiego, orzekł, że nazywanie pewnych zjawisk w odniesieniu do zwierząt powinno różnić się od opatrywania nazwą tych samych zdarzeń u ludzi. Profesor zanegował trzy takie wyrazy: „adoptować”, „umierać” i „osoba”. Innymi słowy i w dużym skrócie: pies lub kot nie jest osobą, którą się adoptuje, ani osobą, która umiera. Niemające cech osobowych zwierzęta są zatem po prostu udomowiane i żyją u boku ludzi, póki nie zdechną.

Publikacja: 25.07.2024 21:00

W 1386 r. w normandzkim mieście Falais przed sądem stanęła trzyletnia maciora oskarżona o zamordowan

W 1386 r. w normandzkim mieście Falais przed sądem stanęła trzyletnia maciora oskarżona o zamordowanie ludzkiego niemowlęcia. Był to jeden z licznych średniowiecznych procesów zwierząt

Foto: wikipedia

Nie chciałbym w jakikolwiek sposób mieszać się w ten doniosły spór między miłośnikami zwierząt a znakomitym autorytetem filologicznym. Mam jednak wrażenie, że obie strony tego sporu pomijają jego aspekt historyczny. Pod tym względem bezokoliczniki „zdychać” i „umierać” mają to samo znaczenie. Pierwszy wyraz jest zresztą w polszczyźnie starszy i nie zawsze odnosił się tylko do zwierząt. „Zdechnąć” jest bowiem przekształconą formą wyrażenia: „oddać ducha” lub „wydać ostatni oddech”. Pochodzące od staropolskiego bezokolicznika „zemrzeć” wyrazy „umrzeć” i „umieranie” są fonetycznym przekształceniem łacińskiego słowa „mortuus” oznaczającego „zmarłego”. Możemy zatem śmiało powiedzieć, że słowo to adaptowano w miejsce starszego określenia: „oddał ducha” lub „wydał ostatni oddech”. Jak widać z poprzedniego zdania, określenie „adoptować” wcale nie odnosi się wyłącznie do ludzkich dzieci, ale także do wyrazów, zwyczajów, tradycji itd. Czemu więc pochodzący od łacińskiego słowa „adoptio” polski wyraz „adopcja” nie mógłby oznaczać przyjęcia pod opiekę zwierzęcia? Pan profesor zapomniał wytłumaczyć, że słowo „adoptio” oznaczało w starożytnym Rzymie „usynowienie”. Jeżeli przyjmiemy taki rodowód tego wyrazu, to zastosowanie go w odniesieniu do zwierząt jest rzeczywiście co najmniej dyskusyjne. Semantyka utrudnia nam życie, choć słowa to tylko słowa, a uczucia to coś więcej.

BLACK WEEKS -75%

Czytaj dalej RP.PL. Nie przegap oferty roku!
Ciesz się dostępem do treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce. Rzetelne informacje, pogłębione analizy, komentarze i opinie. Treści, które inspirują do myślenia. Oglądaj, czytaj, słuchaj.
Historia Polski
Był mur w Warszawie. Rocznica zamknięcia bram getta
Historia Polski
Człowiek, który przemienił upokorzenie w triumf
Historia Polski
Zapomniane królestwo
Historia Polski
Cmentarna rewolucja z przełomu XVIII i XIX w.
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Historia Polski
Woodrow Wilson. Ojciec chrzestny odrodzenia Polski