Karnawał jest paradoksalny: rozpięty między dwoma najważniejszymi świętami chrześcijańskimi – Bożym Narodzeniem i Wielkanocą – ma stanowić łączący je pomost, strefę buforową. Wypełniony publicznymi formami zabawy, która niejednokrotnie kojarzyć się może z nieskrępowanym wybuchem zbiorowego szaleństwa, tolerowanym jednak przez społeczeństwo, jest sceną wielkiej improwizacji czy starannie wyreżyserowanym widowiskiem z rozdanymi rolami i miejscem dla publiczności? Jakież święto z takiego święta, podczas którego przeinacza się i ośmiesza to, co święte, wzrok gawiedzi utkwiony jest nie we wzniosłych symbolach ideałów, lecz w idealnie krągłych pośladkach tancerek, jak w Rio de Janeiro, nie mówiąc już o tym, co wspólnego z sacrum ma fizjologiczny wymiar karnawałowego przejedzenia i przepicia? I czemu radosnemu odsłanianiu partii ciała na co dzień zasłoniętych towarzyszy ukrywanie oblicza pod maską, niekiedy przerażającą? A w końcu po co przez tyle wieków budowaliśmy ład tego świata, normy i regulacje naszego wspólnego życia, systemy prawne i hierarchie, skoro największych przyjemności dostarcza nam cykliczny festyn ku czci anarchii, używania ile wlezie i powszechnego bałaganu?
Harce w czasie i przestrzeni
Karnawał doskonale oddaje porządek życia ludzkiego, podlega bowiem rygorom usytuowania w określonym czasie i konkretnej przestrzeni. Ma więc na ogół precyzyjnie przypisane miejsce w kalendarzu liturgicznym i astronomicznym. Zaczyna się na ogół 6 stycznia, w święto Trzech Króli (a poprawniej – święto Objawienia Pańskiego), kończy zaś w ostatki, tuż przed Środą Popielcową, która wyznacza z kolei początek postu. Z religijnej perspektywy nie jest więc świętem samodzielnym ani chronologicznie, zależy bowiem od terminu Wielkanocy, ani funkcjonalnie, bo nabiera pełnego sensu jako okres poprzedzający post i przygotowujący do niego, nawet jeśli pozornie stanowi jego zaprzeczenie. W istocie nie jest odrzuceniem boskiego i ludzkiego poukładania rzeczy tego świata, lecz tylko jego zawieszeniem, przerwą w czasie prawdziwym.
Czytaj więcej
Informacje o sposobach obchodzenia świąt Bożego Narodzenia na ziemiach polskich w pierwszych wiekach po chrystianizacji należą do wyjątkowo skromnych. Praktycznie nie znamy przekazów o tym, w jaki sposób nasi przodkowie świętowali. Również Wigilia tamtych czasów stanowi zagadkę.
Bywało jednak w przeszłości i bywa dzisiaj, że wyżej wymienione granice karnawału, najpowszechniej znane, ulegają przesunięciom związanym z odmiennym postrzeganiem świąt okalających karnawał. W dziejach Europy ludowej, chłopskiej, Środa Popielcowa nie kończyła dawniej świętowania, lecz wskazywała jedynie na początek uroczystości celebrowanych przede wszystkim na prowincji – okres postu był wtedy bardziej rozbudowany i dzielony na odcinki czasu wymagające specyficznych obrzędów i zachowań. Jeszcze większych trudności nastręcza sporządzenie w miarę wyczerpującego terminarza otwarcia karnawału. Z powodu nagromadzenia wydarzeń granicznych, niecodziennych w ostatniej fazie roku, a także w związku z sekularyzacją obchodów karnawałowych, a więc z przesunięciem ich ze sfery religijnej do sfery rozrywek świeckich, zabawa rozpoczyna się gdzieniegdzie już po Bożym Narodzeniu (czasem je obejmuje, w końcu to przy świątecznym stole zaczyna się rytuał „wielkiego żarcia”, aż za dobrze znany również w Polsce) albo kilka dni później, od balu sylwestrowego. Rekordzistami są pod tym względem mieszkańcy niektórych krain geograficzno-historycznych w Holandii, Belgii i Niemczech, gdzie festyn inaugurowany jest w dzień św. Marcina, 11 listopada, święto ważne, a współcześnie niedoceniane, nierzadko zresztą z dokładnością do minuty: o godzinie 11.11. W tym przypadku na datowanie Kościoła nakłada się tradycyjny kalendarz rolniczy, przywoływany dzisiaj już tylko w postaci znaczących niegdyś cezur czasowych.
Ale to nie wszystko. Nie sposób w rzeczywistości wskazać momentu uruchomienia „atmosfery karnawałowej”, jeśli weźmiemy pod uwagę, że święto nie jest wcale eksplozją spontanicznych przejawów radości, lecz starannie zaplanowanym oraz zorganizowanym przedsięwzięciem masowym, przygotowywanym w procesie gromadzenia dóbr, dopracowywania występów, wytwarzania strojów i masek oraz nieustannego powtarzania zadań przewidzianych dla poszczególnych grup uczestników. Szkoły samby, występujące w karnawałowej paradzie, ćwiczą przez cały rok, podobnie jak biorące udział w kostiumowych pokazach zespoły parateatralne; oczekują w gotowości służby policyjne i medyczne, niecierpliwią się wreszcie spragnieni zabawy konsumenci. Karnawał, nazywany w europejskiej tradycji kulturowej piątą porą roku, sprzęga się również z cyklem przyrody.