Jednym z pierwszych zadań, jakie stanęły przed Zgromadzeniem Narodowym pierwszej kadencji odrodzonej Rzeczypospolitej, był wybór głowy państwa. Wobec rezygnacji Józefa Piłsudskiego z ubiegania się o prezydenturę wszystkie siły polityczne wysunęły swoich faworytów. W ten sposób 9 grudnia 1922 r. aż pięciu kandydatów stanęło w szranki wyborcze. Pepeesowiec Ignacy Daszyński i kandydat mniejszości narodowych Jan Baudouin de Courtenay odpadli jako pierwsi. Zostali trzej: związany z prawicą hrabia Maurycy Zamoyski, zgłoszony przez PSL-Piast Stanisław Wojciechowski oraz popierany przez PSL-Wyzwolenie, a także (po klęsce ich kandydatów) przez lewicę i mniejszości narodowe – Gabriel Narutowicz. Do decydującej rozgrywki doszło dopiero w piątej turze, gdy na placu boju pozostali już tylko Zamoyski i Narutowicz. Wynik elekcji ważył się do ostatniej chwili i jedynie dzięki głosom Piasta szala przechyliła się na stronę Narutowicza. Ludowcy stanęli przed trudnym wyborem: z jednej strony z przyczyn ideologicznych trudno by im było uzasadnić poparcie arystokraty i największego posiadacza ziemskiego w Rzeczypospolitej, z drugiej – nie uśmiechało im się głosowanie na kandydata nielubianego, bo konkurencyjnego, lewicowego „Wyzwolenia”. Sam Wincenty Witos skłaniał się ku Zamoyskiemu, ale napotkał opór w swoim ugrupowaniu, którego członkowie odmówili głosowania „na hrabiego”. W rezultacie Narutowicz zdobył 289 głosów, co – przy 227 oddanych na jego rywala – zapewniło mu wybraną. Tak oto Zgromadzenie Narodowe dokonało elekcji pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej. Wkrótce potem rozpętała się straszliwa burza, która zachwiała fundamentami młodej polskiej demokracji.