Słuchaczom zgromadzonym w kościele Tremont Temple w Bostonie przywódca abolicjonistów amerykańskich Wendell Philips oświadczył: „Jeśli telegraf mówi prawdę, po raz pierwszy w naszej historii niewolnik wybrał prezydenta Stanów Zjednoczonych (…). Pan Lincoln, choć nie jest abolicjonistą ani nawet przeciwnikiem niewolnictwa, zgadza się reprezentować idee zwolenników zniesienia niewolnictwa. Jest pionkiem na politycznej szachownicy, a jego wartość leży w jego pozycji; podejmując pewien wysiłek, możemy szybko zmienić go w konia, laufra lub królową i zgarnąć wszystko”. Słowa te, wygłoszone nazajutrz po wyborze Abrahama Lincolna na 16. prezydenta Stanów Zjednoczonych, wyrażają oczekiwania, jakie wiązano z nową administracją republikańską. Lincoln nie był postrzegany jako mąż opatrznościowy, ale słaby politykier, którego łatwo przeciągnąć na swoją stronę sceny politycznej. Czy była to właściwa ocena jego osobowości?