Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata – tak nazwał Bitwę Warszawską 1920 r. brytyjski dyplomata lord Edgar Vincent d'Abernon. Jako członek Misji Międzysojuszniczej w Polsce był świadkiem naszego wielkiego zwycięstwa. Wspominał je później: „Współczesna historia cywilizacji zna mało wydarzeń posiadających znaczenie większe od bitwy pod Warszawą w roku 1920. Nie zna zaś ani jednego, które by było mniej docenione. Gdyby bitwa pod Warszawą zakończyła się zwycięstwem bolszewików, nastąpiłby punkt zwrotny w dziejach Europy. Nie ulega bowiem wątpliwości, iż z upadkiem Warszawy środkowa Europa stanęłaby otworem dla propagandy komunistycznej i dla sowieckiej inwazji". W swoich spostrzeżeniach nie był odosobniony.
Wybitny brytyjski teoretyk wojskowości, płk J.F.C. Fuller pisał: „Osłaniając centralną Europę od zarazy marksistowskiej, bitwa warszawska cofnęła wskazówki bolszewickiego zegara (...), zatamowała potencjalny wybuch niezadowolenia społecznego na Zachodzie, niwecząc prawie eksperyment bolszewików". W West Point szczegółowo omawiał polskie zwycięstwo gen. Douglas MacArthur, późniejszy amerykański triumfator w wojnie na Pacyfiku. Darzył on wielkim szacunkiem marszałka Piłsudskiego. Z kolei papież Pius XI kazał namalować w kaplicy w Castel Gandolfo fresk przedstawiający bój pod Ossowem. Lenin wskazywał zaś, że: „Polska wojna była najważniejszym punktem zwrotnym nie tylko w polityce Rosji Sowieckiej, ale także w polityce światowej. (...) Wszystko tam, w Europie, było do wzięcia. Lecz Piłsudski i jego Polacy spowodowali gigantyczną, niesłychaną klęskę sprawy światowej rewolucji".
Geopolityczny tygiel
W dziełku endeckiego działacza Jędrzeja Giertycha „Rozważania o Bitwie Warszawskiej 1920 r." bezkrytycznie przedstawiono tezę mówiącą, że „zły Piłsudski" sprowokował wyprawą kijowską najazd „mających pokojowe zamiary" bolszewików na Warszawę. Tymczasem bolszewicka ofensywa na Warszawę była częścią wojny, która trwała już de facto od prawie trzech lat. Do pierwszych starć polskich formacji zbrojnych z bolszewickimi bandami dochodziło już na jesieni 1917 r. Na przełomie 1918 i 1919 r. trwały zaś walki o Wilno między czerwonymi najeźdźcami a polską samoobroną.
Za „oficjalny początek" wojny uważana jest zwycięska dla nas potyczka pod Berezą Kartuską z 14 lutego 1919 r. Nasz bój z bolszewikami trwał na dużą skalę już na ponad rok przed wyprawą kijowską. Obfitował w tak chwalebne epizody jak: ofensywa na Wilno z kwietnia 1919 r., zajęcie Mińska w sierpniu 1919 r. czy też bitwa pod Dyneburgiem w styczniu 1920 r., ale też w kontrowersyjne momenty, takie jak rozejm w Miklaszewiczach, który pomógł bolszewikom zgnieść białą armię gen. Denikina. Wyprawa kijowska z kwietnia i maja 1920 r. była zaś śmiałym uderzeniem wyprzedzającym mającym pokrzyżować sowieckie plany ofensywne i wspomóc naszego nowego ukraińskiego sojusznika.
Po wkroczeniu polskich wojsk do Kijowa Piłsudski był fetowany jako bohater nawet przez endecję, a naród uwierzył, że może wreszcie uda się zapewnić Polsce bezpieczne i sprawiedliwe granice na Wschodzie. To, że dałoby się je wyznaczyć za pomocą dyplomacji, było mrzonką. Bolszewicy przecież szykowali się wówczas do tego, by zanieść na swoich bagnetach rewolucję do Niemiec i dalej na zachód Europy. „Pańska Polska" była dla nich jedynie słabą przeszkodą, którą należało szybko usunąć.