Po śmierci matki i pierwszej żony Theodore Roosevelt przeżył ciężkie załamanie. Postanowił uciec z Nowego Jorku – miasta, które kojarzyło mu się jedynie z serią największych nieszczęść w jego życiu. Zgorzkniały porzucił swoją nowo narodzoną córeczkę Alice i wyjechał na Dziki Zachód do kupionego rok wcześniej Elkhorn Ranch w Dakocie Północnej. To był bez wątpienia najgorszy rok w jego życiu. Nieustanne polowania i narażanie życia w wypadach na terytoria należące do wrogich Amerykanom plemion indiańskich przynosiły mu chwilowe zapomnienie po stracie najbliższych. Nie oszczędzał się i nie dbał o życie. W owym czasie indiańska strzała lub kula pistoletowa przyniosłaby mu jedynie wielką ulgę w cierpieniu. Dlatego bez obaw o swój los uczestniczył w ryzykownych polowaniach na niedźwiedzie grizzly, brał udział w pościgach za bandytami, włóczył się po dzikich ostępach prerii z indiańskimi przewodnikami i żył tym, co mu przynosiła chwila. Nie miał już żadnych celów, żadnych marzeń i żadnych ambicji. Ale nie potrafił siedzieć w jednym miejscu i rozpaczać. Instynkt wojownika kazał mu podjąć walkę z własną traumą. Kiedy przeszedł już fazę największego załamania, zaczął pisać książki w odcinkach dla największych amerykańskich tytułów prasowych. Z tego okresu pochodzą trzy jego książki, które cieszyły się dużą popularnością wśród czytelników: „Wyprawy myśliwskie ranczera", „Ranczo i życie na szlaku myśliwskim" oraz „Łowca dzikich zwierząt". Pierwotna, nieujarzmiona przez cywilizację przyroda, surowość życia traperskiego i nieustanne narażanie życia na terytorium, gdzie nie obowiązywało żadne prawo, niezwykle wzmocniły jego charakter.