Szklane bombki były źle widziane, ponieważ nie były wytwarzane w Polsce, lecz sprowadzane z Niemiec. Do takiego bojkotu nawoływano już przed I wojną światową, a szczególne w święta 1918 r. w najlepszym tonie było ozdabianie drzewek orzechami, pierniczkami, cukierkami, jabłkami, zabawkami z papieru i słomy własnej roboty.
Wobec samej choinki też wysuwano patriotyczne zastrzeżenia – zwyczaj ten ma niemieckie pochodzenie – u wielu Polaków nie spotykała się więc z przychylnością. Jak w Dereszewiczach na Polesiu, w majątku Kieniewiczów, w końcu XIX wieku: choinkę przygotowywała tam, po kryjomu, Fraulein Othmer, niemiecka guwernantka, gdyż dziadek Hieronim nie cierpiał choinki. W majątku Huta na Podolu w ogóle choinki nie stawiano, gdyż właściciel Hubert Stempowski uważał ją za „barbarzyńskie niszczenie świerków”. Jadwiga Guttakowska, córka właścicieli majątku Łazek, wspominała, że zwyczaj ubierania choinki w ich domu zanikał, w zamian jej matka wpłacała pieniądze na cel charytatywny (Tomasz Adam Pruszak, „O ziemiańskim świętowaniu”).