To, co zobaczyłem, przekroczyło wszystkie moje oczekiwania i obawy. To nie były swobodne wybory, to w ogóle nie były wybory, lecz zorganizowana przemoc nad wyborcą i jego sumieniem.
Marszałek: Obywatelu pośle, przywołuję obywatela do rzeczy.Poseł Żuławski: Nie chcę powoływać się na żadne zobowiązania: jałtańskie, moskiewskie czy poczdamskie, bo uważam, że każde wybory powinny być swobodne, uczciwe i czyste, gdyż inaczej nie ma potrzeby, by je przeprowadzać i stwarzać fikcję demokracji „kierowanej” czy tzw. ludowej. Na ogół nie będę też mówił o tych strasznych wyborach. Przytoczę tylko parę szczegółów, na które sam patrzyłem. W Krakowie skreślono z list wyborców tysiące i tysiące ludzi pod pozorem, że współpracowali z Niemcami lub z „podziemiem”. Skreślono między innymi mego syna, który przesiedział trzy lata w Oświęcimiu i Buchenwaldzie, i przywrócono mu prawo głosu, dopiero gdy zagroził skargą o oszczerstwo. Mej synowej kazano podpisać, że będzie głosowała na trójkę, a mojej siostrzenicy, mieszkającej razem ze mną, zagrożono konsekwencjami utraty mieszkania, posady, a nawet aresztem, nie licząc się z najprymitywniejszymi nawet względami przyzwoitości. Pełnomocnika mej listy i moich współkandydatów zaaresztowano po to tylko, by ich sterroryzować.
Nie pozwolono mi wydać ani jednej odezwy, a tygodnikowi „Piast”, organowi PSL, który współpracował ze mną, drukarnia wstrzymała druk mimo obowiązującej umowy. Wszystkie prywatne auta i autobusy milicja zarekwirowała na rzecz agitacji za Blokiem. (Przerywanie).
W dniu wyborów kazano zebrać się wszystkim odnośnym pracownikom i tam pod kontrolą ustalonego kierownika przeprowadzono ich do „manifestacyjnego” głosowania na trójkę, nie bacząc, że artykuł obowiązującej konstytucji postanawia, że „Sejm składa się z posłów wybranych w głosowaniu powszechnym i tajnym”. Mimo to milicjanci publicznie wywoływali, pytając, kto chce głosować na trójkę – i tych wpuszczano natychmiast, a gdy się okazało, że jest takich tylko dwóch lub trzech w korytarzu, komisja wyborcza zastosowała wobec innych sabotaż. Nie można było znaleźć wyborców na liście, nie wpuszczono ich do sali głosowania, na skutek czego zrobiły się ogromne zatory, a o godz. 7 zamknięto głosowanie, pozbawiając w ten sposób setki i tysiące wyborców prawa głosu.
Rozpoczęły się wtedy dzikie sceny, zwłaszcza na przedmieściach; ludzie przeklinali, wykrzykiwali: „złodzieje”, „oszuści”, obrzucając komisje wyborcze i rząd ostatnimi słowami. A robiła to nie reakcja, lecz lud pracujący – proletariat krakowski. (Przerywanie).