Ojciec „Anody”, profesor Politechniki Warszawskiej, specjalista w dziedzinie budownictwa wodnego, był autorem kilku projektów regulacji Wisły. Janowi Rodowiczowi Wisła ocaliła życie, kiedy trzykrotnie ranny w powstaniu został ewakuowany na Saską Kępę przez berlingowców w połowie września 1944 r. Józef Sigalin, jak tuziny urbanistów i marzycieli, począwszy od Wokulskiego, marzył o „zwróceniu Warszawy ku Wiśle”, publikując w tej sprawie kolejne memoriały.
Pod koniec lat 40. obaj mieli do czynienia z wartownikami: młodszy przez dwa tygodnie prowadzony był przez nich z piwnicy MBP na Koszykowej do pokoju przesłuchań na IV piętrze; starszy pisał o wartownikach na budowie MDM, zaskoczonych „gospodarską wizytą” Bieruta. Dalszą karierę robił już tylko Sigalin.
W podaniu skierowanym do ZUS jesienią 1945 roku wyliczał sucho: „5 sierpnia 1944 r. zostałem ranny na ulicy Okopowej pociskiem z pistoletu maszynowego w lewą nogę. Po opatrunku walczyłem dalej. 10 sierpnia na ul. Spokojnej doznałem przestrzału lewego płuca pociskiem z kb. 15 września na ul. Wilanowskiej zostałem ranny po raz trzeci z niemieckiej rusznicy ppanc. w lewe ramię i łopatkę, z potrzaskaniem kości. Następnego dnia w drodze do szpitala zostałem ranny odłamkami z granatnika w lewy łokieć i przy upadku noszy doznałem złamania lewej ręki w łokciu”.
Urodzony w 1923 roku siostrzeniec gen. Władysława Bortnowskiego mógłby wymienić jeszcze niejedno, od akcji pod Arsenałem w kwietniu 1943 r. (dowódca sekcji „Butelki”, wyprowadza spod ognia rannego „Alka”; pierwszy Krzyż Walecznych), przez uwolnienie więźniów pod Celestynowem w maju, likwidację posterunku żandarmerii w Sieczychach w sierpniu, wykolejenie pociągu pod Pogorzelą we wrześniu ostatniego roku przed powstaniem. Jaktorów, Milanówek, Wilanów, Rogożno: historia akcji Kedywu to w niemałej części dzieje Jana Rodowicza.
Szeregowy 23. drużyny ZHP w liceum Batorego, szaroszeregowiec, podharcmistrz, „harcerski” w stopniu, który dziś zdawałby się ostentacją. Podczas pobytu na bazie dwóch plutonów kompanii „Rudy” w lasach pod Wyszkowem urządzał podwładnym kąpiel świętego Szczepana, czyli – bieg przez jałowce w spodenkach gimnastycznych, traktując to jako „pożyteczną szkołę hartu”. Ślubował, że do końca okupacji nie będzie tańczył – ale kiedy trafia na pierwsze powojenne imieniny kuzynki, tańczy przez cały wieczór z poznaną tam Alicją, która zostanie jego narzeczoną.