AK na widelcu

Luty 1953 roku. – Tu mi kaktus wyrośnie, jak się na studia ta dostanie!

Publikacja: 03.12.2007 10:01

AK na widelcu

Foto: Rzeczpospolita

Red

Uciekliśmy na wagary. Garstka dzieci żołnierzy Armii Krajowej. Chodziliśmy do szkoły noszącej dumne imię Adama Mickiewicza w Piastowie pod Warszawą. Tym samym, w którym Druh Aleksander Kamiński pisał swe „Kamienie na szaniec”, o czym wówczas nie mieliśmy pojęcia, na kartach tej niewielkiej książeczki szukając odpowiedzi, jak mamy żyć.

Było szaro, buro, beznadziejnie. Każdy samochód stający przed domem przejmował grozą – może już idą po Rodziców, którzy się nie ujawnili...Na wagary pomknęliśmy ku Pęcicom i w kojącym cieniu drzew nagle pojawił się kamienny orzeł wznoszący skrzydła do lotu na kamiennym półkolu nad czarnym napisem „Polegli na polu chwały 2 VIII 1944”. Nazwiska. Pseudonimy. Lata poległych. Bogusław, Orzeł, Jowisz, Gryf, Soplica, Zajączek... Lat 18, 17, 14! Tyle, ile mieliśmy wówczas. Takie było nasze pierwsze spotkanie z harcerzami 2. Plutonu 3. Kompanii Batalionu „Zośka”.– Oni wiedzieli, za co giną i dlaczego żyją! – powiedział twardo Stefan, dowódca naszej gromadki. – A my?

Od tamtego dnia staliśmy się strażnikami grobów w Pęcicach.

Ojciec Stefana walczył w Powstaniu, z więzienia po wojnie wyszedł z gruźlicą, umierał... Z moim ojczymem – porucznikiem „Nirwanem” słuchaliśmy procesów generała Fieldorfa, Krzyżanowskiego, Tatara...

Był w naszej grupie Hugon – wrażliwy muzyk, i mały Ryś, który zwinnie na dziecinnej drukarence wybijał ulotki: „Żądamy sprawiedliwości dla żołnierzy Armii Krajowej!”. Wpadkę spowodowały problemy z ortografią. Konspirator, który miał tenże długawy napis umieścić w tunelu kolejowym (bo jeśli Alek pod nosem Szwabów mógł napisać na murach Muzeum Narodowego: „Ludu Warszawy! Jam tu – Kiliński Jan”, to my nie możemy być gorsi!) – stał, biedota, z kubełkiem farby i ociekającym pędzlem i dumał, gdzie „ż”, a gdzie „rz”, w tych „żołnierzach”! Tak go zdybano.13– i 15-letni skazańcy wylądowali w kazamatach UB we Włochach.Podczas rewizji ubek potrząsnął zdobnym w monogram widelcem ocalonym z wyprawy mojej Babuni, Anny Kuleszanki: – O! „AK” to nawet na widelcu mają!

Lutowego dnia 1953 roku odbył się pokazowy sąd w szkole z udziałem generalicji ZMP-owskiej.

– Ci bandyci – zaprezentowała hoża ZMP-ówka z Pruszkowa – chcieli wysadzić kolejkę, w której wasi rodzice jeżdżą do pracy. Ci bandyci spalili sterty zboża w PGR-ach...Ci bandyci chcieli siłą obalić ustrój Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej!...

Bandyci mieli być osądzeni przez kolektyw szkolnych kolegów. Demokratycznie. Podniosła się ręka. Bandyci zamarli! Monika Karłowicz. Najlepsza uczennica. Maturzystka. Niewielka blondyneczka. Schludniutka i grzeczna.

ZMP i UB z aprobatą skinęło głowami... I Monika wygłosiła najwspanialszą mowę obrończą opartą w całości na argumentach poczerpniętych z... „Poematu pedagogicznego” Makarenki!

Otrząsnąwszy się z osłupienia hoża ZMP-ówka zaskrzeczała: – Proszę natychmiast odebrać jej głos!

– O, przepraszam! – zadźwięczał sopranik grzecznie. – Paragraf taki to a taki Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej etc. etc.

We wrzaskach hożej: – Tu mi kaktus wyrośnie, jak się na studia ta dostanie! – bandyci zostali wyprowadzeni, nie potępieni...

Chłopcy poszli do poprawczaków, dziewczęta pod nadzór milicji. Ale był to luty 1953 roku i w marcu zgasło słońce narodów – umarł towarzysz Josif Wissarionowicz Stalin. Odsiedzieli chyba niecały rok. Nie wiem, czy hożej kaktus wyrósł. Monika dostała się na matematykę i dziś jest sławą, profesorem. Niestety – w Ameryce. Myśmy na studia się nie dostali. Chociaż to już był Październik 1956. Ale jakoś każde z nas swe miejsce pracy odnalazło i do dziś staramy się pełnić służbę – z pamięcią o Tamtych.

Druh Kamiński podpisał mi „Kamienie” na premierze „Akcji pod Arsenałem” 13 lutego 1978 – „Barbarze, w której życiu ta książka odegrała pewną rolę”.

W marcu zgasło słońce narodów – umarł towarzysz Josif Wissarionowicz Stalin. Odsiedzieli chyba niecały rok

Autorka jest pisarką, dokumentalistką Szarych Szeregów, autorką m.in. pięciotomowego cyklu „Wierna rzeka harcerstwa”

Uciekliśmy na wagary. Garstka dzieci żołnierzy Armii Krajowej. Chodziliśmy do szkoły noszącej dumne imię Adama Mickiewicza w Piastowie pod Warszawą. Tym samym, w którym Druh Aleksander Kamiński pisał swe „Kamienie na szaniec”, o czym wówczas nie mieliśmy pojęcia, na kartach tej niewielkiej książeczki szukając odpowiedzi, jak mamy żyć.

Było szaro, buro, beznadziejnie. Każdy samochód stający przed domem przejmował grozą – może już idą po Rodziców, którzy się nie ujawnili...Na wagary pomknęliśmy ku Pęcicom i w kojącym cieniu drzew nagle pojawił się kamienny orzeł wznoszący skrzydła do lotu na kamiennym półkolu nad czarnym napisem „Polegli na polu chwały 2 VIII 1944”. Nazwiska. Pseudonimy. Lata poległych. Bogusław, Orzeł, Jowisz, Gryf, Soplica, Zajączek... Lat 18, 17, 14! Tyle, ile mieliśmy wówczas. Takie było nasze pierwsze spotkanie z harcerzami 2. Plutonu 3. Kompanii Batalionu „Zośka”.– Oni wiedzieli, za co giną i dlaczego żyją! – powiedział twardo Stefan, dowódca naszej gromadki. – A my?

Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką