„Ale i oni zwarłszy się z nimi, nic więcej nie wskórali niż wojsko medyjskie, ponieważ walczyli w ciasnym przesmyku i posługiwali się krótszymi włóczniami niż Hellenowie. I nie mogli użyć swej liczebnej przewagi. Lacedemończycy walczyli w chwalebny sposób i wykazali zarówno pod innymi względami, że jako biegli w boju walczą z nieukami, jak i w tym, że podawali nieraz tyły i na pozór gromadnie uciekali, a barbarzyńcy, widząc uciekających, z krzykiem i wrzawą na nich nacierali; wtedy oni, doganiani, odwracali się frontem do barbarzyńców i kładli pokotem niezliczoną ilość Persów. Padali tam także nieliczni spośród samych Spartiatów. Skoro Persowie zupełnie nie mogli zdobyć przesmyku, choć tego próbowali, atakując gromadnie i na wszelki możliwy sposób, wycofali się na tyły”.
Jakkolwiek do wieczora nie udało się przełamać obrony Greków, następnego dnia Kserkses był chyba dobrej myśli. Persowie najwyraźniej sądzili, że Grecy mają już dość. „Ci jednak stali w szeregach, uporządkowani wedle ludów, i walczyli po kolei, wszyscy prócz Fokijczyków, którzy ustawili się na górze, aby pilnować ścieżki. Persowie więc nie mając przed sobą żadnych innych widoków niż poprzedniego dnia – ustąpili”.
r.s.