Nękany atakami apopleksji, nieśmiały i milczący król z trudem poruszał się po meandrach wielkiej polityki. Tymczasem silne na dworze paryskim stronnictwo włoskie namawiało króla do zaangażowania sił królestwa na Półwyspie Apenińskim.Zakompleksiony Karol chętnie sięgał po rycerskie romanse, żywiąc wyobraźnię etosem średniowiecznego kawalera. Marzył o krucjacie przeciwko Turkom i odzyskaniu Jerozolimy. Szybko dał się więc namówić na zbrojną interwencję we Włoszech, które w jego mniemaniu miały stanowić bazę wypadową ku Ziemi Świętej.
Pretekstem do wyprawy było rzekome naruszenie praw dynastycznych francuskich królów do tronu królestwa Neapolu, w którym władzę po wymarłej linii Andegawenów przejęła boczna linia dynastii aragońskiej. Wielu możnych z południa Italii miało dość rządów despotycznego Ferdynanda I zwanego Żelaznym i czekało na sygnał do rebelii.
We Francji zapowiedź nowej wojny przyjęto entuzjastycznie. Opływające w bogactwa Włochy wydawały się łatwym łupem. Wojująca przez dziesiątki lat z Anglikami szlachta francuska tęsknie wypatrywała kolejnej awantury, na której będzie można zyskać sławę i majątek. Z kolei konkurujące o europejskie rynki mieszczaństwo francuskie liczyło na osłabienie pozycji włoskich konkurentów.
Latem 1494 roku licząca około 40 tys. ludzi armia francuska pod wodzą Karola VIII wkroczyła „w cholewę włoskiego buta”. Szybko przemaszerowała przez sojuszniczą Lombardię. Nie stawiły jej oporu miasta medycejskiej Toskanii. W grudniu Karol triumfalnie wjechał do Rzymu, skąd po krótkim odpoczynku wyruszył dalej. Słaba armia neapolitańska próbowała stawić mu czoło w dolinie Volturno, szybko jednak została rozbita.
22 lutego 1495 roku bez walki otwarto przed Karolem bramy Neapolu. Ale niedługo Walezjusz nacieszył się sukcesem. Odebrał za to lekcję włoskiej dyplomacji.