4 marca 1913 r. prezes Sądu Najwyższego USA Edward Douglas White zaprzysiągł Thomasa Woodrowa Wilsona na 28. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nowy prezydent był człowiekiem znacznie różniącym się od swoich poprzedników. Szczupły, o niemal posągowej urodzie intelektualista i idealista, który wierzył, że można zbudować system rządów federalnych nienaruszających wolności obywatelskich, a jednocześnie sprawujących skuteczną kontrolę nad niemal wszystkimi aspektami życia społecznego.
Swój program ograniczonych reform, który nazwał Nową Wolnością, zaprezentował w czasie pierwszej prezydenckiej kampanii wyborczej. Wzywał w nim do ograniczenia władzy rządu federalnego na rzecz samorządności lokalnej. Nowa Wolność postulowała trzy reformy: taryfową – obniżającą po raz pierwszy od 1857 r. stawki celne; gospodarczą, której efektem było powołanie do życia Federalnej Komisji Handlu w celu zbadania i powstrzymania nieuczciwych i nielegalnych praktyk biznesowych, oraz bankową, której owocem było kontrowersyjne utworzenie Systemu Rezerwy Federalnej w 1913 r., a trzy lata później uchwalenie ustawy Federal Farm Loan Act, powołującej banki kredytów rolnych dla wsparcia rolników.
Miłośnik nowych mediów
W przeciwieństwie do swoich poprzedników Wilson doskonale rozumiał i znał przemiany, jakie niosła za sobą rewolucja naukowo-techniczna na początku XX w. Zdawał sobie sprawę, że odtąd prezydent nie może już dłużej komunikować się ze społeczeństwem jedynie za pomocą oświadczeń wygłaszanych na wiecach wyborczych. Dlatego jako pierwszy amerykański przywódca zaczął budować profesjonalne biuro prasowe Białego Domu i organizować regularne konferencje prasowe. Mógł na nich zabłysnąć swoją elokwencją i erudycją. Posługiwał się piękną angielszczyzną i wygłaszał ciekawe opinie. Pierwsi dziennikarze akredytowani przy Białym Domu przypominali na jego konferencjach studentów zasłuchanych w wykład charyzmatycznego profesora. W takich sytuacjach zdawał się wracać do tego, co lubił najbardziej – nauczania w salach akademickich Uniwersytetu w Princeton.
Dopiero w 1915 r., kiedy zarysowała się realna groźba przyłączenia się Stanów Zjednoczonych do I wojny światowej, prezydent Wilson zawiesił swoje regularne spotkania z prasą. Niezależnie od tej przerwy nieustannie dbał o swój wizerunek medialny. Był człowiekiem, który doskonale wiedział, jak ustawić się do kamery, aby dobrze wyglądać na ekranie kinowym. Jako wielki zwolennik nowości technicznych starał się pokazywać na każdym kroku, że działa zgodnie z duchem czasu. Kiedy w Białym Domu zainstalowano pierwszy telefon, prezydent nieustannie z niego korzystał i kazał się sfilmować przy tym „wspaniałym urządzeniu".