Reklama
Rozwiń
Reklama

O prymasie Wyszyńskim bez patosu

Znana anegdota głosi, że Matka Boska objawiła się Janowi Styce, mówiąc: „Ty mnie nie maluj na klęczkach, ty mnie maluj dobrze”.

Publikacja: 25.03.2009 01:42

Ewa K. Czaczkowska "Kardynał Wyszyński" Świat Książki Warszawa 2009

Ewa K. Czaczkowska "Kardynał Wyszyński" Świat Książki Warszawa 2009

Foto: Rzeczpospolita

Kardynał Stefan Wyszyński nie miał powodu, by wystąpić z podobnym apelem do Ewy K. Czaczkowskiej, gdy pisała jego biografię. Przedstawienie życia kardynała Stefana Wyszyńskiego, jednego z najwybitniejszych Polaków, do tego kandydata na ołtarze, grozić może popadnięciem w patos i hagiograficznymi pokusami. Te niebezpieczeństwa nasza redakcyjna koleżanka z daleka ominęła. Co więcej, dała czytelnikowi pełną napięcia, czasem dramatyczną opowieść. Nie jest to tylko zasługą życia prymasa Wyszyńskiego, lecz także wynikiem daru narracji autorki. To bardzo rzadkie zjawisko w polskiej biografistyce.

33 lata prymasostwa spędził Stefan Wyszyński w stałym napięciu. Układał się i walczył z komunistycznymi władzami. Napotykał niezrozumienie, opór, krytykę wśród niektórych biskupów, księży, zaangażowanych w politykę katolików świeckich (trudne stosunki z Kołem Znak) oraz w Watykanie. Jednym razem wytykano Wyszyńskiemu uległość wobec władz PRL, innym – ich wspieranie. Nazwano prymasa zdrajcą, a zrobili tak Gomułka i Kuroń.

Był kardynał Wyszyński duchowym przywódcą znakomitej większości Polaków. Jednak, jak pokazuje Ewa K. Czaczkowska, dwukrotnie rozminął się z ich nastrojami i uczuciami – w sprawie listu do biskupów niemieckich i gdy wygłosił bardzo wstrzemięźliwe kazanie w sierpniu 1980 roku.

Zarzucano czasem prymasowi zbytnią ostrożność we wprowadzaniu reform II Soboru Watykańskiego, propagowanie kultu maryjnego, katolicyzmu ludowego. Okazało się jednak, że to Wyszyński miał rację, co przyznali nawet niektórzy jego oponenci.

Janowi Pawłowi II i jego pielgrzymce do Polski przypisuje się ważną rolę w doprowadzeniu do Sierpnia. Czaczkowska podkreśla jednak i wydobywa wielką zasługę w tej mierze kardynała Wyszyńskiego. „Z perspektywy lat lepiej widać, że bez jego wiary i siły duchowej, bez umacniania masowej religijności, która miała dać odpór systemowej ateizacji, bez realizmu politycznego i talentów dyplomatycznych trudno myśleć, że doszłoby do zrywu społecznego w sierpniu 1890 r., a przynajmniej w takiej jego formie”.

Reklama
Reklama

Ewa K. Czaczkowska pisze, że dzisiejsza tęsknota za silnym przywódcą jest echem epoki prymasa Wyszyńskiego, lecz dziś siłą Kościoła są poszczególne diecezje z ich lokalnymi biskupami, duchowieństwem i wiernymi. Czas pokaże, czy tak jest w istocie. I czy Kościół w Polsce rzeczywiście obędzie się bez autorytetu na miarę prymasa Wyszyńskiego.

Kardynał Stefan Wyszyński nie miał powodu, by wystąpić z podobnym apelem do Ewy K. Czaczkowskiej, gdy pisała jego biografię. Przedstawienie życia kardynała Stefana Wyszyńskiego, jednego z najwybitniejszych Polaków, do tego kandydata na ołtarze, grozić może popadnięciem w patos i hagiograficznymi pokusami. Te niebezpieczeństwa nasza redakcyjna koleżanka z daleka ominęła. Co więcej, dała czytelnikowi pełną napięcia, czasem dramatyczną opowieść. Nie jest to tylko zasługą życia prymasa Wyszyńskiego, lecz także wynikiem daru narracji autorki. To bardzo rzadkie zjawisko w polskiej biografistyce.

Reklama
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Historia
Niezależne Zrzeszenie Studentów świętuje 45. rocznicę powstania
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Historia
Którędy Niemcy prowadzili Żydów na śmierć w Treblince
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama