Na miarę czasu

Zabiedzony, niemłody już, bo ponad 50-letni, Piłsudski przybył z Magdeburga do Warszawy. W mglisty poranek 10 listopada 1918 roku oczekiwało go na Dworcu Wiedeńskim – tu, gdzie dziś jest stacja metra Centrum – zaledwie dziewięć osób

Publikacja: 13.05.2009 01:53

Rozbrajanie Niemców przed Komendą Główną na placu Saskim w Warszawie – listopad 1918. Malował Stanis

Rozbrajanie Niemców przed Komendą Główną na placu Saskim w Warszawie – listopad 1918. Malował Stanisław Bagieński (fragment) Józef Piłsudski w roku 1919

Foto: Muzeum Wojska Polskiego

Fotoreportera przy tym nie było, więc odtworzył przyjazd nasz rysownik Marek Szyszko (str. 6 – 7). Poznano Piłsudskiego już na dworcu, a tłumy rychło obległy pensjonat panny Romanówny przy ul. Moniuszki 2, gdzie się zatrzymał.

Przyjezdny tylko dlatego znalazł dach nad głową, że Niemcy nocą zawiadomili o wysłaniu pociągu regenta księcia Zdzisława Lubomirskiego, ten zaalarmował komendanta naczelnego POW Adama Koca, a ów z kolei wynajął lokum u wspomnianej panny, też peowiaczki zresztą. Tu gościa nakarmiono i zamówiono dlań zmianę bielizny, bo nawet tej nie miał po prawie półtorarocznym pobycie w twierdzy. Tak wyglądał powrót człowieka, w którym widziano męża opatrznościowego, jedynego, który mógł sprostać wyzwaniom dramatycznej, dziejowej chwili.

Wyzwania te opisuje Janusz Cisek. Nie starczy miejsca, abym je we wstępie nawet wymienił. Dość powiedzieć, że w porównaniu z jesienią 1918 roku wiosna roku 1989 jawi się jak majówka w zestawieniu z marszem na biegun północny. Piłsudski pracował niemal bez przerwy. W kalendarium jego życia Wacław Jędrzejewicz zanotował: „Gdy Piłsudski zakończył pracę o godzinie 1 już 13 listopada, zaszła konieczność wezwania lekarza. Doktor Michał Dehnel, który przybył o godzinie 3, stwierdził stan silnego wyczerpania. Zaaplikował odpowiednie leki i zalecił wypoczynek. Mimo to już następnego dnia rano Komendant podjął obowiązki”.

Jednym z najpilniejszych zadań była pomoc dla zdradziecko zajętego przez Ukraińców Lwowa. Szef sztabu odsieczy Jerzy Błeszyński-Ferek wspominał: „Lecieliśmy do Lwowa na skrzydłach entuzjazmu wywołanego uzyskaniem po ciężkim przełomie państwowej niepodległości, swobodą formowania się w pułki brutalnie zlikwidowane przez zaborców, powrotem ukochanego Komendanta, który z Warszawy patrzył na nasze pierwsze w wolnej Polsce czyny. Nie było dla nas nic trudnego i nie było przeszkody niemożliwej do zwalczenia”.

To takim ludziom Polska zawdzięcza odzyskanie niepodległości, wywalczenie granic i odbudowę po wielkiej wojnie. Opatrzność okazała się nareszcie przychylna po 123 latach zaborów i dała im wodza na miarę czasu.

Maciej Rosalak - [mail=m.rosalak@rp.pl]m.rosalak@rp.pl[/mail] redaktor cyklu „Polska Piłsudskiego”,dziennikarz „Rzeczpospolitej”

Fotoreportera przy tym nie było, więc odtworzył przyjazd nasz rysownik Marek Szyszko (str. 6 – 7). Poznano Piłsudskiego już na dworcu, a tłumy rychło obległy pensjonat panny Romanówny przy ul. Moniuszki 2, gdzie się zatrzymał.

Przyjezdny tylko dlatego znalazł dach nad głową, że Niemcy nocą zawiadomili o wysłaniu pociągu regenta księcia Zdzisława Lubomirskiego, ten zaalarmował komendanta naczelnego POW Adama Koca, a ów z kolei wynajął lokum u wspomnianej panny, też peowiaczki zresztą. Tu gościa nakarmiono i zamówiono dlań zmianę bielizny, bo nawet tej nie miał po prawie półtorarocznym pobycie w twierdzy. Tak wyglądał powrót człowieka, w którym widziano męża opatrznościowego, jedynego, który mógł sprostać wyzwaniom dramatycznej, dziejowej chwili.

Historia
Krzysztof Kowalski: Zabytkowy łut szczęścia
Historia
Samotny rejs przez Atlantyk
Historia
Narodziny Bizancjum
Historia
Muzeum rzezi wołyńskiej bez udziału państwa
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Historia
Rocznica wyzwolenia Auschwitz. Przemówią tylko Ocaleni
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego