Po ponad pół wieku wróci do Bawarii?

Odnaleziony po latach. Polscy poszukiwacze natrafili na szczątki niemieckiego pilota i jego samolotu w lesie w Wielkopolsce

Aktualizacja: 22.06.2009 04:15 Publikacja: 21.06.2009 22:03

Po ponad pół wieku wróci do Bawarii?

Foto: ROL

23 stycznia 1945 r. Na lotnisku wojskowym w Środzie Wielkopolskiej 20-letni Harald Himmelstoss siada za sterami messerschmitta. Wzbija się w powietrze i kieruje w stronę Babimostu. Dziś nie wiadomo w jakim celu. Nie wiadomo, skąd padły strzały, które dosięgły maszynę. Gdy samolot zaczyna płonąć, Himmelstoss zawraca. Ale silnik się krztusi, maszyna traci wysokość. Kilka kilometrów dalej spada w las. Pilot ginie.

20 czerwca 2009 r. W lesie między Karną a Reklinem w Wielkopolsce Tomasz Czabański z polsko -niemieckiego Stowarzyszenia Pomost pochyla się nad płytkim dołem. Po chwili ogląda pierwsze znaleziska: fragment grubej pleksi, pogięte i nadpalone kawałki blachy i tabliczkę, a na niej rząd cyfr i nazwę niemieckiej firmy. – To części kabiny i tabliczka znamionowa z rozbitego samolotu.

Ale najważniejszego jeszcze nie mamy – pojedynczy grób trudno namierzyć. Musimy kopać dosłownie co kilkadziesiąt centymetrów – tłumaczy Czabański.

Styczeń 1945 r. Zestrzelony samolot dopala się w lesie pod Karną. Niemców już prawie nie ma. W popłochu uciekają przed Armią Czerwoną. Polacy przeszukują wrak, zabierają dokumenty. Dwa lata później wysyłają je do Niemiec, do Czerwonego Krzyża. Tam trafiają do rodziny.

Kto powiadomił rodzinę nieznanego Niemca? – W dokumentach Czerwonego Krzyża figuruje tylko nazwisko – Janowscy. Ale w tej okolicy nikt o nich nie słyszał. Być może byli to przymusowi robotnicy? – zastanawia się Czabański. Swoją historię dopisuje Helena Zmuda, jedna z najstarszych mieszkanek Karny. – Gdy w lutym wróciliśmy z robót, w lesie był już usypany grób. Chłopaka pochował stary Niemiec, który jeszcze przed wojną gospodarował w tutejszym majątku. A papiery zabrał parobek, co u niego pracował – wspomina.

Mijały lata. Porzucony samolot topniał w oczach. – Gospodarze brali, co się dało, i oddawali na złom – wspomina Stanisław Węglarz, sołtys Karny. Rozpadł się też grób lotnika. I na tym historia mogłaby się zakończyć, gdyby nie Harald Kaiss, siostrzeniec pilota. Kilka lat temu w domowym archiwum odnalazł dokumenty krewnego i postanowił rozpocząć poszukiwania.

Czabański: – Początkowo prosił o pomoc lokalne samorządy. Gdy nic to nie dało, zwrócił się do nas.

20 czerwca 2009 r., późne popołudnie. Trzej mężczyźni pracują od kilku godzin. Wreszcie jeden z nich prostuje się nad kolejnym wykopem. W dole leżą fragmenty kości.

Gdy Kaiss dowiaduje się, że Polacy odkryli grób jego wuja, jest w szoku. Podobnie siostra zaginionego pilota. Ona jednak nie wie – cieszyć się czy płakać. Do tej pory uznawała brata za zaginionego, teraz wie – Harald nie żyje.

– Nie wiadomo, co stanie się ze szczątkami. Może przeniesiemy je do niemieckiej kwatery w poznańskim Miłostowie. Niewykluczone, że rodzina będzie chciała zabrać je do siebie, do Bawarii – mówi Czabański.

Stanisław Węglarz: – Mieszkańcy pomagali w poszukiwaniach. Bo choć Niemcy nie przyjechali tu po bułki i ten pilot też nie leciał na wycieczkę, to przecież wszyscy jesteśmy ludźmi.

Kwestię poszukiwań szczątków niemieckich obywateli, którzy zginęli podczas II wojny światowej, reguluje umowa między Polską i RFN z początku lat 90. Prace wnioskuje i koordynuje Fundacja Pamięć, a prowadzi kilka organizacji i firm.

– W Polsce przeprowadza się rocznie od 5 do 6 tysięcy ekshumacji niemieckich żołnierzy – wyjaśnia Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Każda musi być poprzedzona zgodą wojewody. Szczątki zwykle są grzebane w niemieckich kwaterach na polskich cmentarzach.

23 stycznia 1945 r. Na lotnisku wojskowym w Środzie Wielkopolskiej 20-letni Harald Himmelstoss siada za sterami messerschmitta. Wzbija się w powietrze i kieruje w stronę Babimostu. Dziś nie wiadomo w jakim celu. Nie wiadomo, skąd padły strzały, które dosięgły maszynę. Gdy samolot zaczyna płonąć, Himmelstoss zawraca. Ale silnik się krztusi, maszyna traci wysokość. Kilka kilometrów dalej spada w las. Pilot ginie.

20 czerwca 2009 r. W lesie między Karną a Reklinem w Wielkopolsce Tomasz Czabański z polsko -niemieckiego Stowarzyszenia Pomost pochyla się nad płytkim dołem. Po chwili ogląda pierwsze znaleziska: fragment grubej pleksi, pogięte i nadpalone kawałki blachy i tabliczkę, a na niej rząd cyfr i nazwę niemieckiej firmy. – To części kabiny i tabliczka znamionowa z rozbitego samolotu.

Historia
Przypadki szalonego Kambyzesa II
Materiał Promocyjny
BIO_REACTION 2025
Historia
Paweł Łepkowski: Spór o naturę Jezusa
Historia
Ekshumacje w Puźnikach. Do odnalezienia drugi dół śmierci
Historia
Paweł Łepkowski: „Największy wybuch radości!”
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Historia
Metro, czyli dzieje rozwoju komunikacji miejskiej Część II
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont