Odnaleźli spis zbrodni esesmanów

IPN ściga żyjących członków brygady Dirlewangera. Dzięki opisom przestępstw będzie można ich oskarżyć i skazać

Aktualizacja: 01.08.2009 03:47 Publikacja: 31.07.2009 22:59

Śledczy mają listę esesmanów tłumiących Powstanie Warszawskie, teraz zbierają opisy ich zbrodni. Na

Śledczy mają listę esesmanów tłumiących Powstanie Warszawskie, teraz zbierają opisy ich zbrodni. Na zdjęciu członkowie brygady SS Dirlewanger w Warszawie w 1944 r.

Foto: BEW

Polscy i niemieccy śledczy intensywnie szukają żołnierzy ze zbrodniczych formacji, które tłumiły Powstanie Warszawskie.

W maju 2008 r. "Rz" ujawniła, że wielu zbrodniarzy z brygady Oskara Dirlewangera wciąż żyje i spokojnie mieszka w Niemczech. Na listę sadystów, którzy m.in. wzięli udział w rzezi ludności cywilnej na Woli, trafiono przez przypadek podczas badań prowadzonych przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Pracownicy placówki sprawdzili, że co najmniej kilkunastu esesmanów wciąż mieszka pod adresami wpisanymi w odnalezionej kartotece.

[srodtytul]Nowe listy zbrodniarzy [/srodtytul]

Po publikacji "Rz" ruszyło śledztwo IPN. Polscy prokuratorzy współpracują z tzw. Zentrale Stelle w Ludwigsburgu (instytucja ta koordynuje w Niemczech ściganie zbrodniarzy wojennych). – Śledztwo jest prowadzone bardzo dynamicznie. Mamy świadomość, że ścigamy się z czasem, bo sprawcy zbrodni są dziś ludźmi bardzo sędziwymi – mówi Dariusz Gabrel, szef pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej.

[srodtytul]Dowody mordów [/srodtytul]

Prokuratorzy są też w trakcie pozyskiwania dokumentacji z USA stworzonej po wojnie przez ONZ War Criminal Comission (Komisja Zbrodni Wojennej). Zawiera ona listę poszukiwanych zbrodniarzy, ale również opisy i dokumentację ich czynów.

To bardzo cenne źródło dla śledczych, bowiem sama przynależność do formacji zbrodniczej nie może być podstawą do ukarania byłych esesmanów. Posadzić na ławie oskarżonych można jedynie osoby, którym się udowodni, że były bezpośrednimi sprawcami zbrodni wojennych (np. mordowały jeńców) lub brały udział w ludobójstwie (uczestniczyli w masowych egzekucjach osób cywilnych). Do odpowiedzialności można też pociągnąć tych, którzy osobiście nie mordowali, ale wydawali rozkazy.

A świadkowie zbrodni już w większości nie żyją. Zaś ci, którzy żyją, po tylu latach nie będą w stanie rozpoznać sprawców.

Szef pionu śledczego IPN nie chce jeszcze przesądzać, czy uda się kogokolwiek posadzić na ławie oskarżonych.

- W związku z upływem czasu sukcesem i zarazem symbolem będzie, jeśli uda się postawić przed sądem choć jedną osobę – mówi Gabrel. Dodaje jednak, że nie traci na to nadziei, bo w Niemczech właśnie sądzony jest Iwan Demjaniuk – strażnik z Majdanka. – Poza tym sprawa poszukiwań zbrodniarzy była nagłośniona również w Niemczech. Osoby, które myślały, że przeszłość ich nie dosięgnie, są przesłuchiwane. Zbrodniarze wiedzą, że nawet 65 lat po tych wydarzeniach nie mogą spać spokojnie – dodaje Gabrel.

Prokuratorzy z Ludwigsburga przy okazji obecnego śledztwa ustalili, że w latach 80. w Hanowerze było już śledztwo w sprawie zbrodni podczas Powstania Warszawskiego. Prowadzono je jednak w sposób wyjątkowo nieudolny, więc nie przyniosło rezultatów.

– Przyjrzeliśmy się temu postępowaniu sprzed lat i mogę jedno powiedzieć z całą stanowczością – to śledztwo nie było prowadzone zgodnie z regułami przyjętej w Niemczech sztuki prawniczej – mówi "Rz" prokurator Riedel. Zentarale Stelle zwróciło się do prokuratury w Hanowerze o wyjaśnienia.

Postawa niemieckich śledczych z lat 80. nie dziwi Bogdana Musiała, polskiego historyka żyjącego w Niemczech.

– Po wojnie w organach ścigania znalazło się sporo ludzi, którzy mieli związki z reżimem narodowosocjalistycznym. Zachowali oni swoje wpływy bardzo długo. Nic dziwnego, że śledztwa, nawet jeśli były prowadzone, nie przynosiły rezultatów – komentuje Musiał.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora:

[mail=c.gmyz@rp.pl]c.gmyz@rp.pl[/mail]

Polscy i niemieccy śledczy intensywnie szukają żołnierzy ze zbrodniczych formacji, które tłumiły Powstanie Warszawskie.

W maju 2008 r. "Rz" ujawniła, że wielu zbrodniarzy z brygady Oskara Dirlewangera wciąż żyje i spokojnie mieszka w Niemczech. Na listę sadystów, którzy m.in. wzięli udział w rzezi ludności cywilnej na Woli, trafiono przez przypadek podczas badań prowadzonych przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Pracownicy placówki sprawdzili, że co najmniej kilkunastu esesmanów wciąż mieszka pod adresami wpisanymi w odnalezionej kartotece.

Pozostało 85% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem