Muzeum Auschwitz zawiadamia prokuraturę, a wrocławski Instytut Pamięci Narodowej już rozpoczął wstępne postępowanie w związku z przekazaniem Niemcom przez dolnośląskiego poszukiwacza pamiątek wojennych dokumentów z dawnego obozu zagłady.
Prawnicy muzeum przygotowują natomiast doniesienie do prokuratury powszechnej po tym, jak Mieczysław Bojko pomógł dwóm Niemcom odkopać i wywieźć z Polski materiały dotyczące załogi obozu Auschwitz. Za taki czyn – zgodnie z art. 54 Ustawy o IPN - grozi nawet osiem lat więzienia – potwierdza prokurator Dorota Cebrat, naczelnik wrocławskiego pionu śledczego Instytutu.
Poszukiwacze skarbów, którzy wykopią z ziemi np. cenne zabytkowe monety i nie oddadzą ich państwu – narażają się na karę do pięciu lat więzienia. A skarbem dla historyków i prokuratorów są trzy skrzynie zawierające dokumentację dotyczącą załogi Auschwitz, w tym esesmanów, odkryte na Przełęczy Kowarskiej już w listopadzie 2011 r. Dopiero teraz jednak Mieczysław Bojko, który za swoje usługi dostał od Niemców pięć tysięcy euro, opowiada mediom o znalezisku.
W skrzyniach były m.in. akta osobowe załogi, książeczki wojskowe wachmanów, książeczki kolonialne i książeczki szczepień. Wszystkie miały pieczątki obozu – twierdzi dawny prezes Towarzystwa Eksploracyjnego Poszukiwań Zaginionych Zabytków "Talpa". Jak powiedział w Polskim Radiu, nie ma wyrzutów sumienia w związku z tą sprawą, bo w skrzyniach nie było dokumentów dotyczących więźniów obozu. O Niemcach, którym przy użyciu koparki pomógł dostać się do skrzyń, mówi zaś: - Wiedziałem, że są osobami pewnymi. W przeszłości kilkakrotnie mi pomagali. Dodaje jednak również, że jego zdaniem, „pewne rzeczy powinny ulec zapomnieniu”.
- Jestem tym zbulwersowany. Odzyskanie tak cennych dokumentów może się okazać bardzo trudne – mówi prof. Tomasz Gąsowski, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek Rady Muzeum Auschwitz-Birkenau.