W podlaskim Wąsoszu, podobnie jak w pobliskim Jedwabnem czy Radziwiłowie, latem 1941 r. wymordowano niemal całą społeczność żydowską. W zbrodni uczestniczyli miejscowi Polacy oraz Niemcy. Od 2006 r. śledztwo w tej sprawie prowadzi IPN.
Zamiar przeprowadzenia jesienią ekshumacji żydowskich ofiar w Wąsoszu potwierdził nam prok. Janusz Romańczuk, szef pionu śledczego białostockiego oddziału IPN. Pozwoli to jednoznacznie stwierdzić, ile było ofiar, a także ustalić przyczyny ich śmierci. – Dzisiaj nie mamy pewności, czy zostały zastrzelone czy zabite w inny sposób – tłumaczy nam Romańczuk. Śledczy chcą też sprawdzić, czy wskazywana dzisiaj lokalizacja grobu jest właściwa.
Do zbrodni doszło w nocy 5 lipca 1941 r. Zdaniem historyków IPN dokonało jej kilkunastu miejscowych z inspiracji Niemców, którzy obiecali, że nie wyciągną konsekwencji wobec sprawców. Żydzi najprawdopodobniej byli zabijani pałkami i nożami. Ciała Niemcy kazali wrzucić do ogromnego rowu przeciwlotniczego.
W „drugim Jedwabnem" zginęło według szacunków historyków od 150 do 250 osób.
Prokurator z IPN uchyla się od odpowiedzi na pytania, czy w trakcie ekshumacji na cmentarzu będzie rabin, a także czy od razu odbędzie się pochówek szczątków. Nie wiadomo też, czy z zębów ofiar zostanie pobrany materiał do badań genetycznych, aby ustalić ich tożsamość.
Społeczność żydowska już ostro protestuje. „Komisja Rabiniczna ds. Cmentarzy jest przeciwna ekshumacji, ponieważ jest to sprzeczne z zasadami judaizmu. Zgodnie z prawem żydowskim dusza jest nierozerwalnie związana z ciałem, naruszenie szczątków równa się niepokojeniu duszy zmarłego i oznacza brak szacunku" – tłumaczy nam w przesłanym e-mailu Agnieszka Nieradko z Komisji Rabinicznej.