Rz: W piątek mija 70 lat od śmierci rtm. Witolda Pileckiego – żołnierza AK, autora raportu z Auschwitz, skazanego na śmierć przez komunistyczny sąd. Dziś Polacy widzą w nim symbol bohaterstwa, ale nie zawsze tak było. Jak udało się wydobyć tę postać z zapomnienia?
Prof. Wiesław Jan Wysocki: W czasach PRL wielu zależało na tym, by Pilecki nie zaistniał w polskiej świadomości. Jeśli już o nim pisano, to raczej jako o zdrajcy, szpiegu, bandycie. Dopiero zmiana ustroju sprawiła, że powoli ta pamięć zaczęła wracać. Tu dużą rolę odegrało najmłodsze pokolenie, głodne wartości i szlachetnych postaci. Pamiętam, jak w latach 90. młodzież z Grudziądza chciała zmienić patrona szkoły właśnie na Pileckiego. Przeciwko były władze szkolne, samorząd, kuratorium. Młodzież dotarła do mojego szkicu o rotmistrzu (w 2013 r. Pilecki został awansowany do stopnia pułkownika – red.), wydanego jeszcze w podziemiu. Przedrukowano go i rozdano mieszkańcom. Dzięki temu udało się przekonać władze.