Taki stereotyp daje pełnię satysfakcji. Lecz pełnia rzadko się zdarza. Opowiadał C., były milicjant, który służbę opuścił w randze majora, o pewnym przypadku nader interesującym dla badaczy problemów zdrady, donosicielstwa, agentury i kamuflażu.
Czasy były jeszcze peerelowskie, kiedy C. przeszedł na rentę. Mężczyzna był młody, energiczny. W tych organach wcześnie przechodziło się w stan spoczynku, toteż podjął pracę w biurze turystyki zagranicznej. Miał tam znajomych, kolegów rencistów z milicyjnego resortu i oni przyjęli go z otwartymi rękoma. Po kilku latach zaczął myśleć o własnym interesie. Wtedy już PRL zamienił się w III RP. W pasażu pawilonów handlowych znalazł podupadający sklep z artykułami elektronicznymi. Właściciel, człowiek stary i schorowany, za niewysoką cenę odstąpił mu lokal i były major zadebiutował w handlu.
Pasaż handlowy w centrum miasta stanowił doskonałe miejsce i miał widoki na znaczne powodzenie przedsięwzięcia.
C. postanowił zająć się konfekcją damską i przystąpił do urządzania sklepu. Jednak od razu napotkał poważne trudności. Społeczność handlowców w pasażu zbojkotowała nowego właściciela sklepu.
Było to bardzo dokuczliwe. Kłopoty z dostawcami, sprawa podłączenia do wspólnej sieci wodociągowej, w ogóle odmowa jakiejkolwiek pomocy ze strony sąsiadów. Nawet wyraźne szykany.