– Sprawę pomników skierowaliśmy do prokuratury i Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, bo postawiono je niezgodnie z prawem ukraińskim – poinformował Oleg Pankiewicz, członek specjalnej komisji w lwowskiej radzie obwodowej, która od roku zajmuje się polskimi pomnikami. Pankiewicz to jednocześnie lider radykalnie nacjonalistycznej partii Swoboda.
Chodzi o 20 polskich pomników, mogił i obelisków na zachodniej Ukrainie. Lwowskim deputowanym nie podoba się np. pomnik w Hucie Pieniackiej, pod którym rok temu w 65. rocznicę zbrodni na polskiej ludności hołd ofiarom złożyli prezydenci Polski i Ukrainy. Chcą też, by prokuratura zajęła się wykutym w kamieniu szczerbcem – mieczem umieszczonym na Cmentarzu Orląt we Lwowie.
Według szefa komisji Ostapa Kozaka z ultranacjonalistycznej partii UNA-UNSO to „symbol militarny”, który „obraża godność Ukraińców”. Za nielegalne uznają też m.in. pomnik w Zadwórzu, gdzie podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. poległo 330 żołnierzy, czy zbiorowe mogiły polskich ofiar września 1939 r. w okolicach Lwowa, np. w Małechowie.
Lwowscy radni uważają, że pomniki są nielegalne, bo to oni powinni wydawać zgodę na upamiętnienia. Jest to jednak sprzeczne z polsko-ukraińską umową dwustronną, w której zapisano, że wymagana jest zgoda organów rządowych, a nie władz lokalnych.
Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik wielokrotnie podkreślał, że wszystkie polskie miejsca pamięci na Ukrainie powstały zgodnie z prawem. Międzyrządowa komisja sprawdza każde upamiętnienie. Tak było np. przed otwarciem Cmentarza Orląt we Lwowie oraz z pomnikiem ukraińskich ofiar w Pawłokomie na Podkarpaciu.