Widać w nim było (jak dawne niesie u nas przysłowie) pana z panów; powaga bez dumy, pobożność bez fanatyzmu, przykładne, pracowite pełnienie obowiązków najwyższego rządcy. Nie chybił nigdy powinności ni chrześcijanina, ni króla”.

Polskich poddanych ujmowały kolejne gesty króla, które zresztą budziły zgrozę zniewolonych etykietą Sasów. Władca zastąpił biały saski mundur granatowym uniformem polskim, starał się – co w jego wypadku było prawdziwym wysiłkiem – wyjść poza konwenans i zbliżyć się do ludzi. Dbał też o poszanowanie polskich zwyczajów parlamentarnych.

Równocześnie jego prosty styl życia zdumiewał polską magnaterię, o czym świadczy opisany przez Koźmiana pobyt w Puławach, gdzie książęta Czartoryscy przyjęli monarchę z należnym przepychem: „Pierwszy raz ujrzałem tego książęcia i zachowałem w pamięci rysy jego poważnej, z pozoru surowej, a istotnie dobroć, łagodność i spokojność malującej twarzy. Stał w przygotowanych dla siebie przez księżnę generałową pokojach, ozdobionych wszystkim tym, co Puławy miały najkosztowniejszego, szczególniej w kwiatach. Wszystko urządzone z wygodą i gustem umiejętnej księżnej ręki, lecz król nie przyjął tych ozdób, wszystkie z zadziwieniem i nieukontentowaniem księżny usunięte zostały przez służbę królewską. Służba ta mieściła w pokoju jedynie skromne i szczupłe łóżko saskie, które z sobą wożono, z kotarą skromną białą z perkalu i osłonione parawanikiem żelaznym z takimiż firankami, jakie każdy najdrobniejszy szlachcic polski z wieku Augusta II i III miał u siebie. Nie przyjął także warty, czyli straży przed progiem”. Wszystko to oraz fakt, że król jadał w swym apartamencie (zaprosiwszy księcia Adama Kazimierza Czartoryskiego, ale już nie księżnę Izabelę!) budziło mieszane uczucia gospodarzy. Skromność władcy budziła podejrzenia o skąpstwo.