Za kraty na pięć lat

– Wiesz, gdzie go wsadzić? – Tak jest, towarzyszu majorze!

Aktualizacja: 19.11.2007 19:19 Publikacja: 19.11.2007 13:19

Za kraty na pięć lat

Foto: Rzeczpospolita

Red

To było 13 stycznia 1949 roku, parę tygodni po aresztowaniu Jana Rodowicza „Anody”. Uwięziono wtedy niemal cały Batalion AK „Zośka”. Minęło ponad pół wieku, a szczęk otwieranych i zamykanych krat jeszcze często mnie prześladuje. Przeszedłem ich ze sześć, zanim strażnik więzienny wepchnął mnie do jakiejś celi. Był to ponury, o brudnych brunatnych ścianach niewielki pokoik, w którym znajdowało się jedno biurko, jedno krzesło i taboret, a z sufitu zwieszała się niczym nieosłonięta, rzucająca ostre światło żarówka. No i oczywiście kraty w oknie. Po 10 minutach znowu szczęknęły drzwi i w pokoju zjawił się wysoki, elegancko ubrany jak na tę porę dnia (było około drugiej w nocy) mężczyzna. Oparł się, a właściwie przysiadł na brzegu biurka, przeszył mnie zimnym, ostrym spojrzeniem i ironicznym tonem zapytał.

– A za cóż to was zamknęli?

– Od trzech godzin zadaję sobie to samo pytanie.

– Wy się nazywacie Stanisław Krupa, byliście w Batalionie „Zośka”, w tym środowisku faszystowskich inteligencików, i wy się pytacie, za co was zamknęli?

– Tak, byłem w Batalionie „Zośka”, ale dla mnie to powód do dumy, a nie przestępstwo.

Nic nie odpowiedział, lekko się nachylił i nacisnął guzik pod blatem biurka. Rozległ się ostry dźwięk dzwonka, po chwili ponowny szczęk otwieranych drzwi i stanął w nich strażnik więzienny.

– Zabierz tego sk...syna

– warknął elegancki mężczyzna i dodał: – Wiesz, gdzie go wsadzić?

– Tak jest, towarzyszu majorze!

I tak rozpocząłem swój pięcioletni pobyt w peerelowskim więzieniu, a ściślej więzieniach. Już później dowiedziałem się, że ów elegancki mężczyzna to znany oprawca, do niedawna oficer NKWD, a aktualnie oficer polski, mjr Serkowski, komendant X Pawilonu, osławionej katowni Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

X Pawilon! W owym czasie, przełom lat 1948/49, w tym pawilonie siedział kwiat polskiej inteligencji, zwłaszcza przedwojennej. Terror i prześladowania przeciwników narzuconej nam przez sowietów komunistycznej władzy trwały w zasadzie od połowy 1944 r. Tyle że w pierwszych latach tej niby ludowej władzy były to aresztowania – w pewnych okresach częstsze, w innych rzadsze – ale raczej sporadyczne, można określić wpadkowe. Natomiast od połowy 1948 r., a zwłaszcza od zjednoczenia partii oraz od objęcia teki ministra obrony narodowej przez sowieckiego marszałka Konstantego Rokossowskiego, zaczęła się planowa eliminacja polskiej inteligencji. Masowo zamykano nie tylko aktywnych działaczy antykomunistycznych, ale i potencjalnych przeciwników władzy ludowej... tak na wszelki wypadek. W szczególności aresztowano: przedwojennych inteligentów, szczególnie ze sfer rządowych, oficerów Wojska Polskiego wracających z Zachodu oraz byłych AK-owców, zwłaszcza o rodowodzie harcerskim, jak np. byłych żołnierzy batalionów „Zośka” czy „Parasol”.

Po długotrwałym ciężkim śledztwie stanąłem przed sądem. Rozprawa odbyła się w jednej z więziennych cel. Sędzia, osławiony mjr Widaj siedział za biurkiem, a ja... na kiblu w rogu celi. Stąd nazwa „procesy kiblowe”.

Z art. 86 § 2 kkWP (usiłowanie obalenia ustroju Polski z bronią w ręku) zostałem skazany na pięć lat więzienia, konfiskatę całego mienia oraz utratę praw publicznych, obywatelskich i honorowych. Chociaż żadnej winy mi nie udowodniono.

W czasach „Solidarności”, w 1981 r. udało mi się dotrzeć do moich akt sądowych. Oto kwintesencja uzasadnienia: „... aczkolwiek przewód sądowy nie dowiódł oskarżonemu przynależności do nielegalnej organizacji po ujawnieniu ani posiadania broni – to biorąc pod uwagę przeszłość i wykształcenie sąd nie daje wiary, iż oskarżony nie chciał obalić ustroju Polski Ludowej... ”.

Na wolność wyszedłem 17 grudnia 1953 roku.

To było 13 stycznia 1949 roku, parę tygodni po aresztowaniu Jana Rodowicza „Anody”. Uwięziono wtedy niemal cały Batalion AK „Zośka”. Minęło ponad pół wieku, a szczęk otwieranych i zamykanych krat jeszcze często mnie prześladuje. Przeszedłem ich ze sześć, zanim strażnik więzienny wepchnął mnie do jakiejś celi. Był to ponury, o brudnych brunatnych ścianach niewielki pokoik, w którym znajdowało się jedno biurko, jedno krzesło i taboret, a z sufitu zwieszała się niczym nieosłonięta, rzucająca ostre światło żarówka. No i oczywiście kraty w oknie. Po 10 minutach znowu szczęknęły drzwi i w pokoju zjawił się wysoki, elegancko ubrany jak na tę porę dnia (było około drugiej w nocy) mężczyzna. Oparł się, a właściwie przysiadł na brzegu biurka, przeszył mnie zimnym, ostrym spojrzeniem i ironicznym tonem zapytał.

Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy