Rówieśnicy

To porównanie może się wydawać nie fair, bo nie tak wiele jest osób, które zestawione z Jackiem Kuroniem nie znalazłyby się na przegranej pozycji. Metrykalnych podobieństw jest jednak wiele. Urodzeni niemal w tym samym czasie (Kuroń –1934, Wiatr – 1931) „młodsi bracia Kolumbów” wędrujący do komunizmu nie przez rodzinną tradycję, lecz na własną rękę, aktywiści żoliborskiego ZMP, ciekawi sprężyn, które poruszają ludzkie mrowisko. I tak dalej… aż po Okrągły Stół, ministerialne fotele w III RP i wciągnięcie w politykę swoich synów. Tyle, że pierwszy z nich zaliczył w międzyczasie dziewięć lat więzienia...

Aktualizacja: 17.12.2007 19:53 Publikacja: 17.12.2007 16:53

Rówieśnicy

Foto: tygodnik solidarność

Wiara i wina. Pyszny i skruszony. Twardziel i opiekun. Polityk, trybun, gracz – i utopista przejmujący się krzywdą innych jakoś „zanadto” aż jak książę Myszkin. Po prostu Kropotkin z Żoliborza.

O takiej postaci musiały pozostać tysiące wspomnień, więc każdy, kto chce, ma swoją ulubioną anegdotę: jak zakładał KOR z księdzem Zieją, jak stawiał w deszczu namioty, jak dowcipkował w Internacie, (ja lubię tę, jak trafiwszy między wyrokowców do Sztumu, postanowił przedstawiać się jako Żyd – ot tak, żeby zobaczyć, jak to jest, i raz jeszcze być po stronie słabszych). Ucukrowały go te opowieści i stał się postacią podręcznikową, przesłaniając może innych, którzy nie mieli takiej swady, charyzmy i medialnych przyjaciół, i których przesłuchiwano nie na Żoliborzu, lecz w Rzeszowie. A tak, każdy maturzysta ma wypracowany ciąg skojarzeń: Kuroń – równa się komandosi, Marzec, KOR, Okrągły Stół i dżinsowa koszula. Miło, ale trochę mało.

A co robił w tych trudniejszych dla legendy latach, po przegranym Październiku? Wrócił do drużyn walterowskich, powstałych jeszcze w ZMP, i działał w Naczelnej Radzie Harcerskiej. Obawiał się „sojuszu prawicy w aparacie władzy z prawicą społeczną”, a skoro tak, spierał się z „reakcyjnymi” instruktorami i odebrał dowództwo Chorągwi Gdańskiej legendarnemu harcmistrzowi, Józefowi Grzesiakowi. Przepraszał za to później (miał łatwość przepraszania). Ale też, pisząc niedokończony nigdy doktorat z pedagogiki, za jednego z mentorów wybrał Aleksandra Kamińskiego.

A w drużynach budował wspólnotę, w której zawsze należy mieć na względzie interes słabszego. Na obozie w 1955 tak właśnie poznał swoją przyszłą żonę Grażynę-Gajkę: zastępową, która najlepiej zaopiekowała się zmęczonymi dziećmi. Szukał sposobu na wychowanie ku wolności, tworzył dla drużyn „system zadań” – i wyleciał z harcerstwa w 1961, w pół roku po Grzesiaku. Zdążył jeszcze założyć Polityczny Klub Dyskusyjny na UW, przeczytać i przegadać z przyjaciółmi „Rękopisy filozoficzno-ekonomiczne” Marksa i odmalować mieszkanie na Mickiewicza [kiedy Gajka wyjechała na urlop].

Jesienią 1964 wspólnie z Karolem Modzelewskim „piszą List otwarty do członków PZPR”, w którym krytykują alienację klasy wielkoprzemysłowej i wzywają do tworzenia rad robotniczych. Leopold Tyrmand, któremu Giedroyc przesłał przemycony egzemplarz „Listu..”, pienił się, czytając te sformułowania. Pewnie podobna byłaby reakcja robotników Żerania i Elbląga, tekst, powielony w 18 egzemplarzach, nie zdążył jednak do nich dotrzeć: 20 marca 1965 roku obaj autorzy zostali aresztowani. Pierwszy wyrok: trzy lata.

Długo nie zauważał prześladowania ludzi Kościoła czy całych warstw społecznych skazanych na rolę obywateli drugiej kategorii. Zmieniały się cele polityczne: drugi wyrok w Marcu, protest przeciw zmianom Konstytucji PRL, „Świadectwo” dawane po Radomiu, „skrzynka kontaktowa” KOR (ile osób do dziś pamięta numer 39-39-64, na który dzwoniło się do końca lat 80.?), Sierpień, internowanie, pierwszy minister pracy w rządzie Mazowieckiego.A w ostatnich latach – zwrot, jakby wahadło wracało do punktu wyjścia: coraz dalej od polityki, w stronę Fundacji Pomocy Społecznej, Banku Żywności, książek o tym, jak wychowywać. Kto ceni dawny ład i wolny rynek, krzywi się, czytając frazy w rodzaju „do moich przyjaciół alterglobalistów”. Ale jeśli wczytać się głębiej, widać, że Jacek Kuroń pod koniec życia znów chciał robić harcerstwo – jak kiedyś to napisał – dla wszystkich oferm, słabszych, niezgrabnych. Drużynowy. Zmarł w 2004 r.Dziś w katalogach bibliotek „Moja zupa” (1991), jeden z kilku tomów jego wspomnień, myli się zgłodniałym czytelnikom z monografią „Zupy” (1999) pióra Macieja Kuronia. Kucharz i smakosz został jednak pobity jako kilkunastolatek podczas nalotu bojówek ZSMP na zajęcia latającego uniwersytetu w żoliborskim mieszkaniu i internowany w grudniu ‘81.

Pierwowzoru szukać można w „Życiu towarzyskim i uczuciowym” Tyrmanda. Młody wykładowca socjologii za kierownicą hillmana minx, jednego z pierwszych na polskich ulicach. Świetna angielszczyzna. Źle widziani Amerykanie na półkach. I absolutna lojalność wobec władz PRL

Zbiór studiów uczniów i współpracowników „Naród, władza, społeczeństwo”, wydany w 1996 r. dla uczczenia 65. rocznicy urodzin prof. Jerzego Wiatra, budzi respekt. Twarda oprawa, kredowy papier, tłoczenia i złocenia. Dostojeństwo – czy to jest słowo klucz?

A może – realizm? Bo przecież przyszły wykładowca Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego też dorastał w cieniu legendy AK, podczas powstania był łącznikiem, a jego stryj był w armii Andersa generałem brygady. Jeszcze w 1948 roku siedemnastoletni Jerzy, działacz Wici, rozklejał ulotki wzywające do głosowania na listę Mikołajczyka. Dwóch aktywistów ZMW szło za nim krok w krok, demonstracyjnie, zaklejając szarozielone kartki plakatami Bloku Demokratycznego (PPR, PPS, SD). Jednym z nich był Jacek Kuroń.

Już rok później obaj plakaciarze spotykali się w Zarządzie Dzielnicowym ZMP, gdzie Wiatr został kierownikiem wydziału propagandy, i tłumaczył młodszemu o rok Kuroniowi, że „trzeba rewidować kryteria estetyczne”. Czy mijali się na Krakowskim w Październiku? Profesor wspomina, że szykował się do zbrojnej obrony stolicy na rogatkach Żerania. Na organizowanych przez Kuronia zebraniach Klubu Dyskusyjnego ZMS raczej się już nie udzielał: habilitacja, PAN, praca na Wydziale Socjologii w katedrze Juliana Hochfelda. „Zapłodnił nas z Jurkiem bakcylem rewizjonizmu” – wspominał w rozmowie z Jackiem Hugo-Baderem Zygmunt Bauman.

I przez cały czas dwa języki w użyciu: omówienie, po raz pierwszy na taką skalę w bloku wschodnim, dorobku funkcjonalistów amerykańskich i krytyka „zachodniego stylu życia” na łamach „Trybuny Ludu”. Ortodoksyjnie marksistowski wstęp do „Człowieka i społeczeństwa” Karla Mannheima – i sam Mannheim, pierwszy raz wydany wtedy na wschód od Łaby. Zatrudnianie źle widzianych weteranów Marca – i zwalnianie tych, którzy zbyt się narazili. Ketman, Wielka Gra prowadzona z systemem? Trafnie obsadzone stanowisko dyżurnego liberała? Czy właśnie realizm, jak u XIX-wiecznych wielkich ugodowców? Cień Wielopolskiego na popiersiu Dzierżyńskiego? Ale czy Wielopolski sprowadziłby sobie z Zachodu modny powóz?

Sięgał po różne retoryki, ale jeśli idzie o epitety, był konsekwentny: w 1976 roku wydał „Kapitalizm. Zmierzch formacji”, w 25 lat później – „Zmierzch systemu komunistycznego”. Również zdania „Za określone czyny są określone konsekwencje” (zwolnienie z Instytutu Socjologii Pawła Śpiewaka, 1976) oraz „Jak wygracie wybory, będziecie mieli swojego ministra” (reakcja na protesty po mianowaniu go szefem resortu edukacji w rządzie Cimoszewicza, 1996), cechuje podobny styl.

1 grudnia 1981 r. został dyrektorem Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu, którym kierował przez trzy kolejne lata. To pewnie z tamtych czasów pamiętamy go najlepiej: z artykułów w „Żołnierzu Wolności” i wystąpień telewizyjnych w obronie socjalistycznych sojuszy. Zwolniono go, ponoć na skutek nacisków towarzyszy radzieckich, którym wydawał się rewizjonistyczny. Pozytywizm, który prowadzi do szefowania kuźni kadr PZPR – mocna rzecz.

Synowie rosną w cieniu ojców. Sławomir Wiatr, prawnik, młody sekretarz KC PZPR, pod koniec lat 80. założył firmę Mitpol ściśle współpracującą z Polmarckiem, firmą Andrzeja Kuny i Aleksandra Żagla, w której zatrudniony był rezydent wywiadu rosyjskiego płk Władimir Ałganow. Z dumą szefował Fundacji im. Kazimierza Kelles-Krauza – nieobecnej w Internecie, lecz aktywnej na rynku wydawniczym: za jej sprawą ukazuje się m.in. kwartalnik „Myśl Socjaldemokratyczna”, którym od 1991 roku kieruje Jerzy J. Wiatr.

Wiara i wina. Pyszny i skruszony. Twardziel i opiekun. Polityk, trybun, gracz – i utopista przejmujący się krzywdą innych jakoś „zanadto” aż jak książę Myszkin. Po prostu Kropotkin z Żoliborza.

O takiej postaci musiały pozostać tysiące wspomnień, więc każdy, kto chce, ma swoją ulubioną anegdotę: jak zakładał KOR z księdzem Zieją, jak stawiał w deszczu namioty, jak dowcipkował w Internacie, (ja lubię tę, jak trafiwszy między wyrokowców do Sztumu, postanowił przedstawiać się jako Żyd – ot tak, żeby zobaczyć, jak to jest, i raz jeszcze być po stronie słabszych). Ucukrowały go te opowieści i stał się postacią podręcznikową, przesłaniając może innych, którzy nie mieli takiej swady, charyzmy i medialnych przyjaciół, i których przesłuchiwano nie na Żoliborzu, lecz w Rzeszowie. A tak, każdy maturzysta ma wypracowany ciąg skojarzeń: Kuroń – równa się komandosi, Marzec, KOR, Okrągły Stół i dżinsowa koszula. Miło, ale trochę mało.

Pozostało 87% artykułu
Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska