Peruka

Mamy przykrą sprawę. Zaczęło się od tego, że wpadli do fryzjerek i zaczęli grzebać w perukach. Dwie rudawe im podpadły. Jeden nawet przymierzył w lustrze i sprawdził z jakąś fotografią. Miał kilka takich fotografii w teczce. Zatrzymali te rudawe peruki. Dla celów śledztwa.

Aktualizacja: 25.02.2008 20:01 Publikacja: 25.02.2008 00:01

Tak oświadczyli. Nie byli grzeczni. Raczej opryskliwi i wilkiem na wszystkich patrzyli. Ta garbata fryzjerka dostała skurczów żołądka z nerwów.

Pobiegli do dyrektora. Przez scenę sobie skrócili drogę. Akurat mieliśmy próbę. „Płacz Hioba”. Tekst bardzo wymowny i koresponduje z obecnymi czasami. Kwestię Hioba wygłaszał Zbynio. Jeden z funkcjonariuszy zapatrzył się i zasłuchał. Zbynio świetnie mówi. Najlepszy w naszym zespole. Drugi funkcjonariusz warknął:

– Co tak się gapisz jak wół na malowane wrota! Czyli jeden na sztukę wrażliwy, a drugi nie.

Długo siedzieli u dyrektora. Podniesione głosy. Sprzątaczka Florczakowa podsłuchiwała jak zwykle. Przeżegnała się.

– Sądny dzień – wyszeptała.

Drzwi otwarły się z rozmachem i dostała klamką w czoło.

Dyrektor wyraźnie wściekły.

– Naszego charakteryzatora proszę tu natychmiast!

Pobiegliśmy go szukać. Był on zarazem sekretarzem naszej organizacji partyjnej. Nazywaliśmy go Świeckim Popem. Podobny do ruskich świętych z ikon. Wąska blada twarz i dzika broda.

Nie było go w teatrze. Wysłaliśmy gońca na miasto. Znalazł go Pod Różą przy piwku. Przybiegł cały w nerwach. (...)

Godzinę rozmawiali. Pierwszy wyszedł nasz Świecki Pop, czyli kierownik pracowni charakteryzatorskiej. Jeżeli przedtem był blady, to teraz stał się zielony.

– Niemożliwe! – powtarzał i brodę targał.

Za nim ci dwaj z SB, młodzi ludzie, ponure twarze. Dyrektor do samego westybulu ich odprowadził. Też rzadka mina.

Funkcjonariusze zabrali ze sobą charakteryzatora.

– Rzecz wyjaśnimy u nas – tak jeden z nich powiedział. Otworzył tylne drzwi samochodu.

Charakteryzator tak się obejrzał wymownie. Cały zespół go żegnał i personel techniczny również. Wszyscy w oknach i na schodach przed budynkiem. Szczerze mu współczuliśmy. Wiadomo, czy wróci? To niezły człowiek. Lubiany przez wszystkich. (...)

W teatrze wrzało. Tylko o tym mówiliśmy. Próba już nie szła. Wszyscy w bufecie. Na kilku wiadomych krzywo zaczęliśmy spoglądać. Może donos jakiś.

W międzyczasie jeszcze przyjechał funkcjonariusz innego usposobienia niż jego poprzednicy, grzeczny, układny, i dziurę w brzuchu wiercił fryzjerkom. Komu pożyczano peruki? Kto nie oddał? Nazwiska, adresy. Odpowiadały zgodnie z prawdą. Mieliśmy przecież umowę zatwierdzoną przez wydział kultury. Pomoc amatorskim zespołom w terenie. No to im pożyczaliśmy garderobę, dekoracje, peruki. Tak było. Funkcjonariusz zapisał ze cztery strony w swoim notesie i poszedł.

Dopiero przed samym spektaklem wrócił nasz charakteryzator. Wymęczyli go. Ledwie się trzymał na nogach. Spięty taki. Istny święty z ruskich ikon.– Chłopaki! – prosił. – Dajcie kielicha!

Dali mu głębszą miarkę. Elektrycy zawsze mają coś w zapasie. Wychylił jak szewc. O drugą poprosił. Nie można odmówić człowiekowi w takiej potrzebie. Doszedł nieco do siebie. Odtajał.

– Jestem zobowiązany do absolutnej dyskrecji – oświadczył. – Ale... – i ręką machnął.

Wszystko opowiedział. Sensacja! Schwytali przewodniczącego naszego regionu „Solidarności”. To był ostry facet. Cały czas działał z ukrycia. Niestety. Wpadł. Był w peruce. Oto przyczyna całej afery.

Dyrektor, który trzęsie się o swój dyrektorski stołek, nie wytrzymał i zapytał:

– I co? W naszej peruce był?

– Skąd! – zaprzeczył charakteryzator. – Tłumaczyłem im od początku. Tylko trudno ich przekonać.

– Taki przystojny! – rozczuliły się dziewczyny nad schwytanym przewodniczącym.

– Skandal! – zakończył charakteryzator. – Tak mnie traktowali jak złoczyńcę po prostu! Jeden siedział naprzeciw, rozparty, marynarka rozpięta i spluwę było widać. Drugi z tyłu, ponury drab, za plecami jego ciężki oddech słyszałem... Dajcie mi kielicha!

Tym razem dyrektor sięgnął do swojego barku po reprezentacyjny winiak.I tak to się ciągnie. Już czwarty dzień. Rano albo w południe wzywają charakteryzatora na przesłuchanie. Wychodzi blady. Wraca jeszcze bledszy. Jutro też musi do nich iść.

Tak oświadczyli. Nie byli grzeczni. Raczej opryskliwi i wilkiem na wszystkich patrzyli. Ta garbata fryzjerka dostała skurczów żołądka z nerwów.

Pobiegli do dyrektora. Przez scenę sobie skrócili drogę. Akurat mieliśmy próbę. „Płacz Hioba”. Tekst bardzo wymowny i koresponduje z obecnymi czasami. Kwestię Hioba wygłaszał Zbynio. Jeden z funkcjonariuszy zapatrzył się i zasłuchał. Zbynio świetnie mówi. Najlepszy w naszym zespole. Drugi funkcjonariusz warknął:

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Historia
Krzysztof Kowalski: Zabytkowy łut szczęścia
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Historia
Samotny rejs przez Atlantyk
Historia
Narodziny Bizancjum
Historia
Muzeum rzezi wołyńskiej bez udziału państwa
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Historia
Rocznica wyzwolenia Auschwitz. Przemówią tylko Ocaleni
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego