Pieniędzy przyjąć nie chciała. – A co ja za te wasze pieniądze kupię?! – oburzyła się. Lata 80. dobiegały kresu, a wraz z nimi Polska Rzeczpospolita Ludowa.
Galopująca z miesiąca na miesiąc inflacja oraz brak towarów tłumaczyły zachowanie gospodyni. Co ciekawe, nie minęły trzy lata, a rolnicy polscy łkali, że nikt nie chce u nich kupować. Miasto nie okazało się mściwe. Do dziś nie ściąga z nich podatku dochodowego oraz funduje im składkę ubezpieczeniową, co zadziwia niepomiernie niedoszłą nabywczynię nieszczęsnej kaczki. Czy kaczka przeżyła, nie wiemy, natomiast PRL dogorywała już wówczas, a jej włodarze ze Związkiem Radzieckim na czele kombinowali, jakby tu oddać władzę obywatelom, a jednocześnie nie zawisnąć na latarniach.
Sytuacja jak u kresu licznych dziwolągów państwowych. Jak u Witkacego. Pieniądze nie służą do zakupów. Władza boi się rządzić. Ideolodzy nie wierzą w to, co głoszą. Społeczeństwo ma wszystkiego dość. No, czas najwyższy, aby coś się nareszcie wyjaśniło. Ale się nie wyjaśnia. Tyle że okręty wojenne wpływają do portu szczecińskiego, a ZOMO otacza go kordonem (przypomina to Grzegorz Czapski). Tyle że liczni ludzie umrą przedwcześnie, bo władze Kraju Rad nie informują o czarnobylskiej katastrofie, choć zapowiadają głasnost (jawność!) swych poczynań, władze PRL są zaś lojalne wobec nich, a nie wobec polskich dzieci, o czym pisze Jakub Kowalski.
„Nad rzeczką, opodal krzaczka, mieszkała Kaczka Dziwaczka”. Już nie mieszka.
Maciej Rosalak, redaktor cyklu: m.rosalak@rp.pl