Ociężali jeźdźcy byli zrzucani z koni i bezlitośnie mordowani. Jedni ginęli od ciosu piki, innym podrzynano gardła. Ogarnięci szałem bojowym arkebuzerzy wkładali lufy pomiędzy płaty zbroi, zadając okrutne rany od kuli i prochowego ognia. Podobnie jak ponad 100 lat wcześniej zginął kwiat francuskiej arystokracji. Padł pyszałkowaty Bonnivet, a także marszałkowie de Foix, la Palice i Tremouille, zginęła niemal cała wyższa szlachta Delfinatu.

Franciszek zawdzięczał ponoć życie powrotowi Lannoya. Według niektórych przekazów żądza mordu wśród cesarskich żołdaków była tak wielka, iż trzeba było zabić kilku z nich, zanim eskorta zdołała wywieźć cennego jeńca z pola bitwy.

Klęska Francuzów była całkowita. Kiedy w północnej części parku toczyła się główna bitwa, garnizon de Leyvy przełamał oblężenie na odcinku Montmorency’ego, zmuszając go do ucieczki. Na wieść o pogromie w parku książę d’Alencon rozpoczął odwrót w kierunku Mediolanu. Lombardia była stracona.