Pomysł tej książki zrodził się w trakcie pracy nad „Powstaniem’44”. Opowiadając o Powstaniu Warszawskim różnym grupom słuchaczy – najpierw w Wielkiej Brytanii, a potem w Stanach Zjednoczonych – uprzytomniłem sobie, że zbyt mało ludzi ma taką podstawową wiedzę na temat wojny, która by im pozwoliła zrozumieć znaczenie poszczególnych wydarzeń. Jeśli Powstanie Warszawskie można uznać za jakiś dowód, to dowodzi ono, że rzekomo wszechmocni zachodni alianci okazali się niezdolni do zapobieżenia tragedii w samym sercu Europy, gdzie o wszystkim decydowały tytaniczne zapasy między hitlerowską Trzecią Rzeszą i Związkiem Sowieckim.
A jednak wielu ludzi, których spotykałem, przed lekturą mojej książki albo obejrzeniem któregoś z filmów dotyczących tych wydarzeń, nie potrafiło odróżnić powstania w getcie z 1943 roku od Powstania Warszawskiego z roku 1944. Jeśli wiedzieli o powstaniu z 1944 roku, to mieli niewielkie pojęcie zarówno o jego skali, jak i o sprawach, których dotyczyło. W efekcie uprzytomniłem sobie również, że problem nie leży w ignorancji czy złej woli, ale raczej w silnie utrwalonym i nadmiernie uproszczonym spojrzeniu na II wojnę światową propagowanym przez minione 50 czy 60 lat. Niemal każdy z moich rozmówców uważał wojnę za nieskomplikowany dialektyczny konflikt między „nami” i „nimi”, między dobrem i złem. „My” – oznaczało aliantów, których krucjatę w dążeniu do wolności, sprawiedliwości i demokracji nieodmiennie utożsamiano z dobrem, „oni”, czyli wyjątkowo zły wróg, przeciwko któremu zjednoczyły się wszystkie zdrowo myślące siły, byli utożsamiani wyłącznie z Trzecią Rzeszą. Powstał więc schemat redukcyjny, dwubiegunowy i w moim przekonaniu z gruntu niewłaściwy. Pomaga on natomiast zrozumieć, dlaczego powstanie w warszawskim getcie – centralny punkt Holokaustu – było łatwe do wytłumaczenia i wobec tego godne pamiętania, podczas gdy powstanie z 1944 roku było uważane za pełne niejasności i dlatego niewarte pamięci. Argument brzmiał: „Wszyscy walczyliśmy z Hitlerem. A Stalin stał po właściwej stronie, prawda? Wobec tego, skoro Stalin nie pomógł polskiemu podziemiu, z pewnością miał jakiś ważny powód, żeby wstrzymać pomoc, a może to zadanie było po prostu niewykonalne”.
Powstanie Warszawskie, którego nie należy mylić z powstaniem w warszawskim getcie w 1943 roku, było największą z akcji wojskowych podejmowanych w różnych krajach przez wojenny ruch oporu. Poderwało 50 tys. słabo uzbrojonych bojowników Armii Krajowej do walki z mniej więcej tak samo licznymi oddziałami SS i wojsk pomocniczych, w tym renegackiej rosyjskiej brygady RONA, wyposażonymi w czołgi, ciężką artylerię i samoloty wojskowe. Miało trwać pięć lub sześć dni, a trwało prawie dziesięć tygodni. Żaden z doświadczonych obserwatorów, ze Stalinem włącznie, nie potrafi zrozumieć, jak to możliwe. Odpowiedzią jest czysta odwaga.Armia Krajowa, której udało się opanować większość dzielnic miasta, oczekiwała pomocy zarówno ze strony zachodnich sojuszników, jak i ze strony Armii Czerwonej. Tymczasem dostała bardzo mało. RAF nie uzyskał zgody na lądowanie na terytorium będącym pod kontrolą Sowietów. Armia Czerwona, mimo że mogła oglądać Warszawę ze swoich pozycji nad Wisłą, nie zareagowała. Jedna z dywizji armii komunistów, złożona z polskich żołnierzy, przekroczyła Wisłę i natychmiast została zdziesiątkowana przez ogień wroga. W sumie po każdej stronie zginęło około 20 tys. żołnierzy.Skutki tej tragedii poniosła ludność cywilna. Około 50 tys. ludzi padło ofiarą masakry, jakiej dokonały oddziały SS, co najmniej 100 tys. zginęło od niemieckich bomb, około 500 tys. wywieziono do obozów lub wysłano do niewolniczej pracy. Po przymusowej ewakuacji na osobisty rozkaz Hitlera zburzone i opustoszałe miasto zostało zrównane z ziemią. Straty – w ludziach i materialne – były sześćdziesięciokrotnie wyższe niż te, jakie poniósł Nowy Jork 11 września 2001 roku. To tak, jakby atak na wieże nowojorskiego World Trade Center powtarzał się dzień po dniu przez dwa miesiące.
W dziedzinie wojskowości powstanie w Warszawie jest modelowym przykładem walki prowadzonej przez miejską partyzantkę. Wojsko złożone z niezawodowych żołnierzy, bardzo silnie motywowane, przez całe tygodnie odpierało zawodową armię, stawiając czoła czołgom, działom artyleryjskim i bombowcom. Jeśli idzie o politykę, powstanie często uważa się za cynicznie zdradzone ze strony zachodnich przywódców, którzy z fatalnym skutkiem postanowili nie interweniować u Stalina w sprawie swoich polskich sojuszników. Innym wyjaśnieniem takiego, a nie innego przebiegu wydarzeń jest zamieszanie, złe przygotowanie i niedostatki wywiadu.
W Polsce wielka koalicja pokazała się z jak najgorszej strony. Sojusznik zachodnich mocarstw miał zostać wyzwolony przez innego sojusznika – Związek Sowiecki, a powstanie przeciwko Niemcom w polskiej stolicy było o krok od wybuchu, gdy pod koniec lipca oddziały Armii Czerwonej zbliżały się do Warszawy. Radio moskiewskie zachęcało warszawiaków do powstania. Zachodnim mocarstwom przekazano odpowiednie informacje.