Czysta odwaga

Oszalała banda niemieckich skazańców i rosyjskich renegatów sprzymierzyła się i zjednoczyła siły, żeby wymordować jak najwięcej Polaków na jak najwięcej sposobów

Publikacja: 24.07.2008 09:39

Czysta odwaga

Foto: National Archives College Paric

Red

Pomysł tej książki zrodził się w trakcie pracy nad „Powstaniem’44”. Opowiadając o Powstaniu Warszawskim różnym grupom słuchaczy – najpierw w Wielkiej Brytanii, a potem w Stanach Zjednoczonych – uprzytomniłem sobie, że zbyt mało ludzi ma taką podstawową wiedzę na temat wojny, która by im pozwoliła zrozumieć znaczenie poszczególnych wydarzeń. Jeśli Powstanie Warszawskie można uznać za jakiś dowód, to dowodzi ono, że rzekomo wszechmocni zachodni alianci okazali się niezdolni do zapobieżenia tragedii w samym sercu Europy, gdzie o wszystkim decydowały tytaniczne zapasy między hitlerowską Trzecią Rzeszą i Związkiem Sowieckim.

A jednak wielu ludzi, których spotykałem, przed lekturą mojej książki albo obejrzeniem któregoś z filmów dotyczących tych wydarzeń, nie potrafiło odróżnić powstania w getcie z 1943 roku od Powstania Warszawskiego z roku 1944. Jeśli wiedzieli o powstaniu z 1944 roku, to mieli niewielkie pojęcie zarówno o jego skali, jak i o sprawach, których dotyczyło. W efekcie uprzytomniłem sobie również, że problem nie leży w ignorancji czy złej woli, ale raczej w silnie utrwalonym i nadmiernie uproszczonym spojrzeniu na II wojnę światową propagowanym przez minione 50 czy 60 lat. Niemal każdy z moich rozmówców uważał wojnę za nieskomplikowany dialektyczny konflikt między „nami” i „nimi”, między dobrem i złem. „My” – oznaczało aliantów, których krucjatę w dążeniu do wolności, sprawiedliwości i demokracji nieodmiennie utożsamiano z dobrem, „oni”, czyli wyjątkowo zły wróg, przeciwko któremu zjednoczyły się wszystkie zdrowo myślące siły, byli utożsamiani wyłącznie z Trzecią Rzeszą. Powstał więc schemat redukcyjny, dwubiegunowy i w moim przekonaniu z gruntu niewłaściwy. Pomaga on natomiast zrozumieć, dlaczego powstanie w warszawskim getcie – centralny punkt Holokaustu – było łatwe do wytłumaczenia i wobec tego godne pamiętania, podczas gdy powstanie z 1944 roku było uważane za pełne niejasności i dlatego niewarte pamięci. Argument brzmiał: „Wszyscy walczyliśmy z Hitlerem. A Stalin stał po właściwej stronie, prawda? Wobec tego, skoro Stalin nie pomógł polskiemu podziemiu, z pewnością miał jakiś ważny powód, żeby wstrzymać pomoc, a może to zadanie było po prostu niewykonalne”.

Powstanie Warszawskie, którego nie należy mylić z powstaniem w warszawskim getcie w 1943 roku, było największą z akcji wojskowych podejmowanych w różnych krajach przez wojenny ruch oporu. Poderwało 50 tys. słabo uzbrojonych bojowników Armii Krajowej do walki z mniej więcej tak samo licznymi oddziałami SS i wojsk pomocniczych, w tym renegackiej rosyjskiej brygady RONA, wyposażonymi w czołgi, ciężką artylerię i samoloty wojskowe. Miało trwać pięć lub sześć dni, a trwało prawie dziesięć tygodni. Żaden z doświadczonych obserwatorów, ze Stalinem włącznie, nie potrafi zrozumieć, jak to możliwe. Odpowiedzią jest czysta odwaga.Armia Krajowa, której udało się opanować większość dzielnic miasta, oczekiwała pomocy zarówno ze strony zachodnich sojuszników, jak i ze strony Armii Czerwonej. Tymczasem dostała bardzo mało. RAF nie uzyskał zgody na lądowanie na terytorium będącym pod kontrolą Sowietów. Armia Czerwona, mimo że mogła oglądać Warszawę ze swoich pozycji nad Wisłą, nie zareagowała. Jedna z dywizji armii komunistów, złożona z polskich żołnierzy, przekroczyła Wisłę i natychmiast została zdziesiątkowana przez ogień wroga. W sumie po każdej stronie zginęło około 20 tys. żołnierzy.Skutki tej tragedii poniosła ludność cywilna. Około 50 tys. ludzi padło ofiarą masakry, jakiej dokonały oddziały SS, co najmniej 100 tys. zginęło od niemieckich bomb, około 500 tys. wywieziono do obozów lub wysłano do niewolniczej pracy. Po przymusowej ewakuacji na osobisty rozkaz Hitlera zburzone i opustoszałe miasto zostało zrównane z ziemią. Straty – w ludziach i materialne – były sześćdziesięciokrotnie wyższe niż te, jakie poniósł Nowy Jork 11 września 2001 roku. To tak, jakby atak na wieże nowojorskiego World Trade Center powtarzał się dzień po dniu przez dwa miesiące.

W dziedzinie wojskowości powstanie w Warszawie jest modelowym przykładem walki prowadzonej przez miejską partyzantkę. Wojsko złożone z niezawodowych żołnierzy, bardzo silnie motywowane, przez całe tygodnie odpierało zawodową armię, stawiając czoła czołgom, działom artyleryjskim i bombowcom. Jeśli idzie o politykę, powstanie często uważa się za cynicznie zdradzone ze strony zachodnich przywódców, którzy z fatalnym skutkiem postanowili nie interweniować u Stalina w sprawie swoich polskich sojuszników. Innym wyjaśnieniem takiego, a nie innego przebiegu wydarzeń jest zamieszanie, złe przygotowanie i niedostatki wywiadu.

W Polsce wielka koalicja pokazała się z jak najgorszej strony. Sojusznik zachodnich mocarstw miał zostać wyzwolony przez innego sojusznika – Związek Sowiecki, a powstanie przeciwko Niemcom w polskiej stolicy było o krok od wybuchu, gdy pod koniec lipca oddziały Armii Czerwonej zbliżały się do Warszawy. Radio moskiewskie zachęcało warszawiaków do powstania. Zachodnim mocarstwom przekazano odpowiednie informacje.

Decyzję o rozpoczęciu powstania podjął rząd polski w Londynie, choć wybór czasu pozostawiono dowódcom podziemia. Premier Mikołajczyk stawił czoła krytykom występującym przeciwko jego podwójnej polityce – walki z Niemcami i szukania ugody z Moskwą. W czerwcu trzykrotnie rozmawiał z Rooseveltem, który posłał Armii Krajowej ogromne subsydia, namawiając jednocześnie do bezpośrednich rozmów z „moim przyjacielem Stalinem”. Mikołajczyk wyjechał do Moskwy w dniu, w którym wydał rozkaz rozpoczęcia przygotowań do powstania.

Od tego momentu zaczął się zamęt, po którym przyszły zdrada i tragedia. W Moskwie brytyjscy i amerykańscy dyplomaci nie udzielili polskiemu premierowi poparcia. Ponaglany do negocjacji przez Churchilla i Roosevelta, samotnie stawił czoła Stalinowi i zobaczył, że jest on nieprzejednany. Powstańcy w Warszawie podjęli walkę 1 sierpnia, licząc, że Armia Czerwona nadejdzie w ciągu najbliższych kilku dni. Nie nadeszła, a Niemcy sprowadzili zdziczałe oddziały SS i zaczęli systematycznie mordować mieszkańców, a miasto obracać w gruzy. Nie było śladu Armii Czerwonej. Na jakiś czas powstrzymał ją niemiecki kontratak, lecz w drugiej połowie sierpnia mogła się zjawić w każdym momencie. Moskwa odrzuciła jednak plany przemarszu. Co gorsza, kiedy Churchill wydał formacjom RAF rozkaz zorganizowania dla Warszawy zrzutów z Włoch, Moskwa odmówiła brytyjskim samolotom pozwolenia na lądowanie na terytorium sowieckim. A co najgorsze, kiedy Churchill błagał Roosevelta, aby się do niego dołączył we wspólnym apelu, rzucając wyzwanie Stalinowi, Roosevelt odmówił.

Wobec tego Armia Krajowa walczyła dalej – zachęcona przez Sowietów i opuszczona przez zachodnich sojuszników. Okazało się, że koalicja nie potrafi się zjednoczyć i wziąć w obronę jednego ze swoich członków, który się znalazł w trudnym położeniu. Powstanie trwało dziewięć tygodni. Po każdej stronie zginęło około 18 tys. żołnierzy, straciło życie 200 tys. cywilnych mieszkańców stolicy, wielu zamordowały z zimną krwią oddziały SS. Po kapitulacji nastąpiła przymusowa ewakuacja. Na rozkaz Hitlera ruiny buntowniczego miasta spalono i rozjechano buldożerami. Varsovia delenda est. Przyczyny katastrofy miały charakter bardziej polityczny niż wojskowy.

Polska Armia Krajowa wierzyła, że walczy z Niemcami, a straszliwe masakry dokonywane wtedy na ludności cywilnej potępia się na ogół jako zbrodnie niemieckie. Tymczasem, jeśli się lepiej przyjrzeć, sprawa wygląda inaczej. Wehrmacht bardzo nie chciał wycofywać swoich jednostek z frontu i SS musiało zebrać improwizowane „siły szturmowe”, rekrutując je spośród najróżniejszych elementów. Brygadę Dirlewangera sformowano z wypuszczonych z więzień przestępców i „byłych obywateli sowieckich”; brygada SS RONA składała się głównie z Rosjan i Białorusinów (a nie z Ukraińców, jak sądziło wielu Polaków); największe oddziały piechoty utworzono z Azerów. Dwie dywizje Węgrów trzeba było wycofać z powodu źle skrywanej sympatii do powstańców.

Postawa nazistów wobec wschodniego frontu uwidoczniła się z największą ostrością podczas Powstania Warszawskiego w sierpniu 1944 roku. Stolica jednego z państw alianckich, licząca niemal milion mieszkańców, wystąpiła przeciwko rządom Niemców i w celu stłumienia tego buntu wysłano do Warszawy oddział szturmowy pod dowództwem SS. W następnych tygodniach z zimną krwią dokonano masakry na 50 tys. ludności cywilnej – palono szpitale, chorych i rannych zabijano w łóżkach, nie brano jeńców; bombardowania i ostrzeliwanie przypadkowych celów spowodowały śmierć około 100 tys. dalszych ofiar. Według jego własnych zeznań z Norymbergi generał SS Erich von dem Bach-Żelewski kazał pod koniec pierwszego tygodnia powstania zaprzestać niepotrzebnego mordowania ludności cywilnej Warszawy, ponieważ ta akcja przeszkadzała w walce z powstańcami. Oświadczenie to nie jest szczególnie wiarygodne, gdyż Bach-Żelewski stosował dokładnie te same barbarzyńskie metody na poprzednim stanowisku – jako dowódca walk z partyzantami na Białorusi. Jest natomiast prawdą, że SS-Brigadeführer Bronisław Kamiński, były żołnierz sowiecki i dowódca brygady RONA w Warszawie, zginął z rąk Niemców podczas sfingowanego wypadku samochodowego. Oskarżono go podobno o nadmierne okrucieństwo. Jeśli tak było istotnie, sprawa ta należy do wyjątków.

Morderstwa, jakich dokonano w sierpniu 1944 roku, w pierwszym tygodniu Powstania Warszawskiego, w dzielnicach Wola i Ochota, są równie trudne do zrozumienia, zwłaszcza że tu skala była bez porównania większa niż w Oradour. Dzielnice te – leżące na zachodnich krańcach miasta – nie miały żadnego wojskowego znaczenia. Stanowiły mieszaninę fabryk, budynków publicznych, szpitali i niskoczynszowych domów mieszkalnych. Ale przypadkiem znalazły się na trasie przemarszu oddziałów szturmowych SS przechodzących po raz pierwszy z kontrolowanych przez Niemców dzielnic do kontrolowanego przez powstańców centrum miasta. Dwie brygady SS – dowodzone przez Dirlewangera i Kamińskiego – nie mogły być zdziwione, że się do nich strzela. Zadziwiająca była natomiast ich reakcja. Zamiast się zająć jednostkami Armii Krajowej, które ich nękały, Niemcy zwrócili się z dziką furią przeciwko spokojnej ludności cywilnej. Podczas trwającej pięć czy sześć dni orgii działy się najpotworniejsze rzeczy, jakie tylko można sobie wyobrazić. Wielki tłum mężczyzn i kobiet spędzono na przykościelny cmentarz, gdzie wszystkich zastrzelono z karabinów maszynowych.

Właścicieli domów wywlekano na ulice i zarzynano szablami i bagnetami. Ćwiartowano ciała ciężarnych kobiet. Żołnierze wpadali do szpitali i mordowali leżących w łóżkach pacjentów. Lekarzy i pielęgniarki, którzy błagali o umiarkowanie, masakrowano. Bagnetami sieczono dzieci. Ulice i domy, które spłynęły krwią, podpalano. Liczbę ofiar szacuje się na 40 tys. – 50 tys. Oszalała banda niemieckich skazańców i rosyjskich renegatów sprzymierzyła się i zjednoczyła siły, żeby wymordować jak najwięcej Polaków na jak najwięcej sposobów. Podobnych scen nie ma w „Piekle” Dantego, nie ma też dla nich żadnego wiarygodnego uzasadnienia.

„Europa walczy 1939 – 1945. Nie takie proste zwycięstwo” to tytuł najnowszej książki Normana Daviesa, która w przekładzie Elżbiety Tabakowskiej ukaże się nakładem Znaku w przyszłym miesiącu.

—Wybór Krzysztof Masłoń

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Pomysł tej książki zrodził się w trakcie pracy nad „Powstaniem’44”. Opowiadając o Powstaniu Warszawskim różnym grupom słuchaczy – najpierw w Wielkiej Brytanii, a potem w Stanach Zjednoczonych – uprzytomniłem sobie, że zbyt mało ludzi ma taką podstawową wiedzę na temat wojny, która by im pozwoliła zrozumieć znaczenie poszczególnych wydarzeń. Jeśli Powstanie Warszawskie można uznać za jakiś dowód, to dowodzi ono, że rzekomo wszechmocni zachodni alianci okazali się niezdolni do zapobieżenia tragedii w samym sercu Europy, gdzie o wszystkim decydowały tytaniczne zapasy między hitlerowską Trzecią Rzeszą i Związkiem Sowieckim.

Pozostało 95% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem