W szczególności nie ma proceduralnych przeszkód, by Trybunał zajął się wnioskiem rzecznika praw obywatelskich. Co do meritum, czyli tego, że dekret o stanie wojennym burzył wymagania nawet ówczesnej, peerelowskiej, konstytucji, nie ma większego sporu. Rada Państwa (wprawdzie organ raczej fasadowy) przekroczyła swoje kompetencje, wydając dekret w czasie, gdy obradował Sejm. Dekret łamał też wiążące PRL umowy międzynarodowe, na przykład o wolności związkowej i naruszał powszechne i uniwersalne standardy prawa, jak ten, by prawo karne nie działało wstecz. A jak wykazano już dawno, rygory dekretu zaczęto egzekwować, zanim został opublikowany (ludzi skazywano na postawie przepisów, z którymi nie mogli się zapoznać).
Pojawiają się jednak wątpliwości, czy TK może się zająć tą kwestią dzisiaj, kiedy od około 20 lat dekret już nie obowiązuje, od 19 lat mamy inny ustrój, od 11 nową konstytucję, a w czasie stanu wojennego nawet nie było Trybunału Konstytucyjnego.
Niektórzy konstytucjonaliści, między innymi profesorowie Genowefa Grabowska i Piotr Winczorek, są więc sceptyczni co do tego, czy Trybunał może osądzić dekret i czy to zrobi. Zastanawiają się, czy nie lepsza byłaby droga ustawowego zadośćuczynienia ofiarom stanu wojennego (jeśli go jeszcze nie dostały).
Ale dla Wiesława Johanna, sędziego TK w stanie spoczynku, sprawa jest jasna: cytuje on art. 188 Konstytucji RP, który mówi, że Trybunał orzeka w sprawach zgodności ustaw z konstytucją i ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi. Tylko tyle i aż tyle.
Wyraźne przeszkody prawne w konstytucyjnym osądzeniu nawet nieobowiązującego już dekretu (formalnie ma moc ustawy) nie istnieją. Choć ustawa o Trybunale Konstytucyjnym w art. 39 stanowi, że umarza on postępowanie, jeżeli akt normatywny w zakwestionowanym zakresie utracił moc przed wydaniem orzeczenia przez Trybunał. Jednak przepisu tego nie stosuje się, jeśli wydanie orzeczenia jest konieczne dla ochrony konstytucyjnych wolności i praw. A właśnie ochrona owych praw należy do obowiązków RPO.