Kaci Warszawy przesłuchani w Niemczech

Członkowie brygady Dirlewangera odnalezieni. Niemiecka policja kryminalna dotarła do dziesięciu esesmanów odpowiedzialnych za ludobójstwo podczas powstania warszawskiego

Aktualizacja: 29.12.2008 14:41 Publikacja: 29.12.2008 04:52

Esesmani z brygady Dirlewangera w sierpniu 1944 r. zostali przydzieleni do grupy bojowej, której zad

Esesmani z brygady Dirlewangera w sierpniu 1944 r. zostali przydzieleni do grupy bojowej, której zadaniem było tłumienie powstania warszawskiego

Foto: Forum

Urząd w Ludwigsburgu, który zajmuje się ściganiem zbrodniarzy nazistowskich, odszukał już dziesięciu członków niesławnej brygady Dirlewangera. Przesłuchano ponad połowę odnalezionych byłych esesmanów. Ludwigsburg zainteresował się zbrodniami z czasów powstania warszawskiego po publikacji „Rz”. W maju ujawniliśmy, że Muzeum Powstania Warszawskiego otrzymało z Czerwonego Krzyża listę członków brygady Dirlewangera, którzy powrócili z niewoli sowieckiej.

Niemiecki urząd zwrócił się do Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej o udostępnienie list Czerwonego Krzyża. Jednocześnie zaoferował pomoc prawną – IPN prowadzi własne śledztwo w sprawie zbrodni popełnionych podczas powstania.

[srodtytul]Archiwa ONZ i Moskwy[/srodtytul]

To jednak nie koniec poszukiwań. Jak dowiedziała się „Rz”, urząd w Ludwigsburgu dysponuje kolejnymi listami członków zbrodniczej formacji odnalezionymi w archiwum ONZ-owskiej Komisji Zbrodni Wojennych w Nowym Jorku oraz w tajnym archiwum w Moskwie.

Na listach jest kilkaset nazwisk. – Szacujemy, że z tej liczby może żyć jeszcze kilkadziesiąt osób – mówi „Rz” prokurator Joachim Riedel, wiceszef tzw. Zentralestelle w Ludwigsburgu.

Jak się okazuje, Ludwigsburg już w 1986 roku, po wybuchu tzw. afery Kurta Waldheima (były sekretarz generalny ONZ, który służył w formacjach odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne popełnione na Bałkanach), otrzymał z ONZ wykaz zbrodniarzy, którzy byli poszukiwani po wojnie przez Polskę m.in. za zbrodnie popełnione podczas powstania warszawskiego.

Ludwigsburg przekazał listy ONZ do prokuratury w Hanowerze ze wskazówką, że dokumentacja zbrodni popełnionych przez osoby wymienione w wykazie jest w posiadaniu ONZ-owskiej komisji.

Z nieznanych przyczyn hanowerska prokuratura nigdy nie zwróciła się do Nowego Jorku o tę dokumentację i w 1987 odmówiła wszczęcia śledztwa, tłumacząc, że same listy nazwisk zbrodniarzy to za mało, by postawić komukolwiek zarzuty.

– Nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego tak się stało. Delikatnie mówiąc, na pewno nie odbyło się to lege artis i z całą pewnością nie jest zgodne z regułami sztuki prawniczej. Jest mi z tego powodu niezmiernie przykro – mówi prokurator Riedel.

[srodtytul]Chcieli wyłudzić listę[/srodtytul]

Urząd ścigający nazistów nie był jedynym, który zainteresował się listą dirlewangerowców, o której napisała „Rz”. Po naszej publikacji spis nazwisk usiłowali wyłudzić z Muzeum Powstania Warszawskiego niemieccy neonaziści przedstawiający się jako dziennikarze. Prawdopodobnie chcieli ostrzec zbrodniarzy o grożącym im niebezpieczeństwie.

Jak ustaliła bowiem „Rz”, lista – choć liczy sobie kilkadziesiąt lat – zawiera aktualne adresy wielu członków formacji Dirlewangera. Na jej podstawie dziennikarzom niemieckiej telewizji ARD udało się odnaleźć dwóch żyjących esesmanów: Erwina H. i Rupperta Z.

Pierwszy z nich początkowo zaprzeczał, że służył w zbrodniczej formacji. Dopiero po pokazaniu mu jego nazwiska na liście przyznał, że był w Warszawie w 1944 r. Twierdził jednak, że przybył do miasta dopiero pod koniec powstania warszawskiego (do największych zbrodni na ludności cywilnej doszło w pierwszych dniach sierpnia). Erwin H. utrzymuje, że nie strzelał do Polaków, ale do swoich towarzyszy z SS.

Wyraźnie zdenerwowany Ruppert Z. potwierdził niemieckim dziennikarzom jedynie to, że jego nazwisko figuruje w kartotece. Odmówił jednak rozmowy z reporterem, twierdząc, że zakazała mu tego niemiecka policja kryminalna.

[srodtytul]Ilu z nich jeszcze żyje?[/srodtytul]

To potwierdza informacje udzielone przez prokuratora Riedla „Rz” oraz programowi „Pełny obraz” Telewizji Polskiej, która przygotowuje materiał poświęcony nieukaranym zbrodniom niemieckim. – Policja kryminalna ze Stuttgartu przesłuchała już ponad połowę osób spośród tych, którzy przeżyli – mówi prokurator Riedel.

Ludwigsburg chce sprawdzić, ilu esesmanów, którzy byli poszukiwani po wojnie przez Komisję ds. Zbrodni Wojennych ONZ, jeszcze żyje. Podobnej kwerendy zamierza dokonać na podstawie listy znalezionej w archiwum moskiewskim. IPN chce współpracować w tym śledztwie z Niemcami.

Posadzenie dirlewangerowców na ławie oskarżonych będzie trudne. Wszyscy, którzy przeżyli do dziś, liczą ponad 80 lat. – Choć brygada Dirlewangera to jedna z najbardziej zbrodniczych formacji II wojny światowej, to nie można jej członków sądzić za samą tylko przynależność do tych oddziałów – mówi „Rz” Andreas Mix, niemiecki historyk. – Każdemu trzeba udowodnić udział w konkretnej zbrodni. Znalezienie żyjących świadków po 64 latach będzie bardzo trudne .

Oprócz dokumentów IPN oraz ONZ bezcennym świadkiem może się okazać Mathias Schenck. To Walon mieszkający w Belgii. W czasie wojny został przymusowo wcielony do Wehrmachtu i skierowany do Warszawy. Brał udział w walkach jako saper, poprzedzając oddziały Dirlewangera. Był świadkiem masowych mordów popełnianych przez esesmanów.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora: [link=mailto:c.gmyz@rp.pl]c.gmyz@rp.pl[/link][/i]

Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy