Wianki to od lat jedno z najważniejszych wydarzeń miejskiego lata – ognie sztuczne, zabawy nad wodą, i tak dalej. Tymczasem sto lat temu wianków nie było! Główny policmajster ich zakazał, jak niektórzy twierdzili z powodu licznych utopień podczas imprezy. Wisła była głęboka i zdradliwa, a zabawowicze ciężko napici piwem. Inni wspominali, że szło jeszcze o wystąpienia rewolucyjne z 1906 roku.
W każdym razie po kilku latach pojawiło się światełko w tunelu, w postaci Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów, które razem z Wioślarzami postanowiło urządzić imprezę na Dynasach. Był tam staw mogący symulować Wisłę. Jak informował w roku 1909 „Kurier Warszawski”
– „Wioślarze i cykliści poczynili energiczne starania, ażeby „Wianki” w czwartkowy dzień św. Jana wypadły najokazalej”. Mało tego, do imprezy dołączyło się Towarzystwo Abstynentów Przyszłość, które „urządza na stawie swój oddzielny wianek i efektowny żywy obraz z dwóch grup alkoholików i abstynentów. Z „Kurwara” dowiedzieliśmy się również, że „służbę honorową pełnić będą wioślarze i cykliści w mundurach”.
Całego rozbawionego towarzystwa trzeba było pilnować, gdyż parę dni wcześniej ktoś odpalił na Dynasach racę, która spadła na pokryty liśćmi dach budynku dawnej panoramy (resztki widać przy ul. Oboźnej – przed laty zrobiono z niego magazyn dekoracji teatralnych). Dach się zapalił, ale ugasili go cykliści „jeszcze przed przybyciem straży”.
Impreza wianków „niewiślanych” udała się i postanowiono robić tam następne zabawy. Niestety, przed stu laty też ciągle lało. 12 lipca gazeta donosiła, że deszcze „popsuły wszystkie zapowiedziane na różne cele zabawy”. Potem była wielka ulewa, która spowodowała, że „pasażerowie tramwajów nie mieli odwagi wysiąść”. A 3 sierpnia nocą zdarzyły się dwie silne burze z nawałnicami, w odstępie godziny. „Barometr stał nieco pod Odmianą”.