Śmierć Lachom – krzyczeli bojownicy z UPA, którzy o świcie 11 lipca 1943 r. weszli do kilkudziesięciu polskich wsi na Wołyniu. Siekierami, młotkami i wszystkim, co wpadło im w ręce, bestialsko wymordowali kilka tysięcy osób. Odchodząc, palili osady.
W rocznicę tych wydarzeń, nazwanych krwawą niedzielą, kresowianie organizują uroczystości.
W piątek przed konsulatami generalnymi Ukrainy w Krakowie i Lublinie rodziny ofiar modliły się za nich. W Krakowie złożyły na ręce urzędników konsulatu apel do władz Ukrainy o ustawienie krzyży na mogiłach krewnych (są tylko na 8 proc.). W Lublinie zebranym nie udało się porozmawiać z konsulem. Brama placówki była zamknięta, milczał też telefon konsulatu.
– Takie jest właśnie stanowisko ukraińskich władz wobec Kresowian – podsumował Zdzisław Koguciuk, organizator lubelskiej pikiety. Jej uczestnicy zostawili przed bramą krzyż z biało-czerwoną szarfą. – By konsul zawiózł go na Ukrainę – powiedział Konrad Rękas, lubelski działacz narodowy.
Podobny protest odbył się w Warszawie przed Sejmem.