Już w czasach stalinowskich, w tamtej bezbożnej, totalitarnej, całkowicie zależnej od Sowietów Polsce masowo zaczęto stawiać krzyże. Na polach, w ogrodach, na podwórkach. Likwidowano je, następnego dnia stawiano nowe. Jak gdyby dokumentując dwuwiersz, który taką karierę zrobi po latach, w stanie wojennym: „Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem,/ Polska jest Polską, a Polak Polakiem".
***
W pierwszych, popaździernikowych wyborach 20 stycznia 1957 r. doszło do rzeczy wręcz niebywałej. Oto biskupi w komunikacie zapewnili, że „duchowieństwo katolickie tak pokieruje nabożeństwami, by wszyscy mogli bez przeszkód wypełnić swoje obowiązki religijne i obowiązek wyborów". Nigdy, w całej historii PRL, Kościół nie posunął się tak daleko w akceptacji sytuacji społeczno-politycznej. Ale też był to czas wyjątkowy; dopiero co wypuszczony został na wolność internowany ksiądz prymas Wyszyński, anulowany też został dekret z lutego 1953 roku, podporządkowujący Kościół państwu.
Z upływem czasu stawało się jasne, że komuniści nie mają zamiaru zaprzestać ateizacji a zmienili jedynie taktykę wobec Kościoła i jego hierarchów. O stosunku księży do PRL-owskiej farsy wyborczej, w zamierzeniu mającej legitymizować rządy uzurpatorów, najlepiej świadczy postawa ks. Karola Wojtyły, który w trakcie wyborów w 1961 r. wszedł za kotarę, w 1965 r. głosował jawnie, a w 1969 r. już się w lokalu wyborczym nie pokazał.
***
W 1966 r. główny ideolog partyjny Zenon Kliszko zaangażował się w sprowadzenie do kraju prochów Norwida. Mieczysław Jastrun odnotował w „Dzienniku", jak ten wysoki funkcjonariusz partyjny się wysilał, by pochówek odbył się bez symboli religijnych, bez krzyża. Gdyby ci komuniści – wzdychał Jastrun – „przeczytali, co Norwid pisze we wstępie do »Rzeczy o wolności słowa« o zdjęciu krzyża w szkołach przez Komunę!" (Paryską, w 1871 roku – red.). Cóż, nawet partyjni intelektualiści – a za takiego uchodził Kliszko – mieli luki w wykształceniu, oczytani też nie byli. W przeciwnym bowiem razie wiedzieliby, czym zakończyła się podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej dekrucyfikacja we Francji, połączona z powtórzonym i w PRL żądaniem, by księża składali przysięgę wierności wobec władzy – rzezią w Wandei.
W Polsce wojny o krzyże miały na szczęście charakter mniej krwawy, co nie znaczy – spokojny. Już w 1958 roku rozpoczęło się masowe zdejmowanie krzyży ze ścian w klasach szkolnych, a to na mocy wydanego okólnika w sprawie przestrzegania świeckości szkoły, w której izby lekcyjne „nie powinny być dekorowane emblematami religijnymi". Nawiasem mówiąc, autorem tego okólnika był późniejszy dysydent, a wtedy minister oświaty, Władysław Bieńkowski. Do 21 października 1958 r. nie zdjęto krzyży tylko w 2 tysiącach szkół na ich ogólną liczbę 26 tysięcy. Inna sprawa, że w wielu szkołach krzyże zdejmowano po to, by niebawem znów je zawiesić. Władze jednak nie żartowały; 182 osoby zostały aresztowane, 41 razy użyto ZOMO pzreciwko demonstrantom, 1437 osób stawało przed kolegiami karno-orzekającymi. Ze szkół wyrzucano księży i katechetów, po to, by po stosownej uchwale Sejmu 15 lipca 1961 r. ostatecznie usunąć religię ze szkół. Nauczanie jej przywrócone zostało dopiero na początku lat 90., już w wolnej Polsce.