Reklama

Dlaczego zabrakło chleba? Francuska rewolucja głodujących mas

Czy wzniecając bunt, paryski lud chciał wolności, czy sprawczej tyranii? Jedno jest pewne: chciał chleba!

Publikacja: 06.12.2024 04:03

„Zdobycie Bastylii, 14 lipca 1789” – obraz nieznanego autora. Zdobycie Bastylii przez paryskich mies

„Zdobycie Bastylii, 14 lipca 1789” – obraz nieznanego autora. Zdobycie Bastylii przez paryskich mieszczan uważa się za początek Wielkiej Rewolucji Francuskiej, która trwała do 9 listopada 1799 r. (kres rządów dyrektoriatu i zamach stanu Napoleona Bonaparte)

Foto: autor nieznany/domena publiczna

Każdy wie, że głównym paliwem Wielkiej Rewolucji Francuskiej był dramatyczny brak chleba. Istotnie, problem z żywnością był u kresu pierwszej monarchii prawdziwy – przeciwnie do bajki o ciastkach przypisanej królowej małżonce, czyli Marii Antoninie. Trudniej wyjaśnić, jak światowe mocarstwo mogło wraz z końcem oświeconego wieku pogrążyć się w powszechnym głodzie.

Moralność tyranii

Najprościej uznać, że Ludwik XVI był złym i nieroztropnym władcą, Maria Antonina zepsutą trzpiotką, a despotyzm nie sprostał wyzwaniom czasu. To jednak nic nie tłumaczy – zwłaszcza niedoboru żywności.

Ostatnio publicystyka łączy wszystko z klimatem, ku czemu ma pretekst. Otóż pogoda w dwóch latach i zimie wprost poprzedzających szturm na Bastylię była faktycznie katastrofalna, wywołując powszechny nieurodzaj, a dodatkowo do kresu małej epoki lodowej dołożyła się erupcja wulkanu, dusząc Europę tlenkami siarki. Prorocy klimatycznego armagedonu pomijają niezręczny szczegół, że Francja nurzała się w buntach o chleb znacznie wcześniej, gdy trudno wskazać kataklizmy atmosferyczne. Żywy jest mit spisku elit, by ograniczyć biednym dostęp do chleba. Legenda przetrwała Burbonów i ma się świetnie po rewolucji, zresztą nie bez powodu, gdyż nowy porządek spotęgował problemy.

Szkopuł tkwi głębiej – Francja rodziła się w głodzie, co kształtowało świadomość przez wieki. Pomijając erę tzw. wielkiego głodu po 1315 r., z masową depopulacją, rzeziami i aktami kanibalizmu, strasznym piętnem zapisała się wojna stuletnia, morząc głodem kilka pokoleń, z czego przetrwały egzotyczne relikty kuchni – dziś uchodzą za ekskluzywny przysmak, choć ślimaki i żaby trafiły na talerz z rozpaczy.

Groźnym memento był rok 1529, gdy brak chleba po nieurodzaju mieszkańcy Lyonu uznali za spekulację. W efekcie zamieszek Grande Rebeyne zostały zrabowane spichlerze, sklepy i klasztor, nie uniknięto także morderstw. Bunt uśmierzyło 11 szubienic pod miastem, jednak państwo nie przeoczyło lekcji. Chleb stał się racją stanu monarchii, gwarancją ładu i stabilności państwa. Koncept nieoryginalny, bo sprawdzony od starożytności w Egipcie i Rzymie, gdzie tani chleb – z dozą rozrywki w amfiteatrach – trzymał w ryzach porządek społeczny. Przy czym – cokolwiek mówią o wyrafinowaniu kuchni francuskiej – chleb nie był nad Loarą metaforą żywności, lecz istotą przetrwania: mniej zamożni Francuzi (w praktyce większość) niczego innego nie jedli.

Reklama
Reklama
Ludwik XVI – król Francji od 1774 r. Został zgilotynowany w Paryżu 21 stycznia 1793 r.

Ludwik XVI – król Francji od 1774 r. Został zgilotynowany w Paryżu 21 stycznia 1793 r.

Foto: Antoine-François Callet/wikipedia

Kaprysami pogody skazany na fluktuacje rynek rolny był niestabilny, dlatego monarchia wzięła na barki dostępność chleba z troską wykraczającą za ciągłość dostaw – regulowała ceny aż do piekarni, tworzyła kryzysowe rezerwy i budowała drogi do ich transportu. Jednak system stabilizacji (niepozbawiony moralnego powabu) wymuszał kontrolę nad rynkiem. Zarządzanie chlebem było skomplikowane i drogie, a satysfakcja ludu prowokowała gniew kupców i producentów – regulacja cen pozbawiała ich części zysku. Może dlatego systemem administrowała policja, co kojarzy się z represją, choć w realiach czasu policja świadczyła usługi publiczne, także sprzątając ulice.

Jednak rękojmią regulacji był sam monarcha, zwany ze zgryźliwym wydźwiękiem „le premier boulanger du royaume” – pierwszym piekarzem królestwa. Część elit uznała paranie się mąką za niegodne króla. Jak się okazało w 1789 r., odpowiedzialność była prawdziwa i egzekwowalna.

Moralność zysku

Głowę pod gilotyną położył Ludwik XVI, lecz źródło problemu wybiło za jego poprzednika. Największym grzechem króla Ludwika XV, zwanego „Ukochanym”, były olbrzymie długi. Zarzut wydatków dworu jest nośny w pamfletach, lecz przepych i armia rentierów nie równały się dziurze wybitej klęską w światowym konflikcie; Paryż wyszedł z wojny siedmioletniej odarty z kolonii, upokorzony i zadłużony po uszy. Rozsądek doradzał bankructwo, co wielkim mocarstwom uchodzi płazem (nie licząc ujmy na wizerunku). Pozostałe wyjścia były zamknięte; cięcie budżetu wykluczyła klęska wojenna, zwiększając wydatki na flotę. Mnożenie dochodów też nie wchodziło w grę – plebs był obciążony wyżej zdolności, natomiast szlachty nie dało się opodatkować, gdyż przywileje arystokracji – w magnackiej warstwie absurdalnie bogatej – były ceną utrzymania systemu. Jednak od czego mamy myślicieli i filozofów… Nowe idee sprzedawano na każdym rogu, Europa zaś wkraczała w próg nowoczesności.

Anglia została podbita przez Szkota z Glasgow, Adama Smitha, który zza grobu formował politykę imperium przez następne stulecie. A że „duch lata, kędy sam zechce”, prądy liberalne kiełkowały też w innych państwach, niepodejrzewanych o wolnościowe zapędy, jak Hiszpania czy cesarstwo Habsburgów. Smith miał duchowych kuzynów we Francji – nawet zrośnięte z brytyjską historią pojęcie leseferyzmu też wykluło się nad Loarą.

Maria Antonina – królowa Francji od 1774 r. Została zgilotynowana w Paryżu 16 października 1793 r.

Maria Antonina – królowa Francji od 1774 r. Została zgilotynowana w Paryżu 16 października 1793 r.

Foto: Google Art Project

Reklama
Reklama

Termin wprowadził do języka markiz de Gournay (1712–1759), papież i prorok endemicznie francuskiej wersji liberalizmu. Swoją drogą mocniej zapisał się w świadomości (choć dla większości anonimowo), gdy z pogardy dla administracji królewskiej wymyślił znane każdemu na świecie słowo „biurokracja”. Markiz de Gournay promował fizjokratyzm François Quesnaya, prywatnego medyka madame Pompadour i pokątnego ekonomisty. Ujmując rzecz w uproszczeniu: podobnie jak inne liberalizmy zakładał ekonomiczną wolność jednostki, wywiedzioną z „prawa naturalnego” (cokolwiek to znaczy), tym samym zdjęcie z handlu i pracy czap administracyjnych, regulacji i ograniczeń. W teorii Gournaya specyficzny był związek z rolnictwem i ziemią, uznanych za jedyne źródło bogactwa, ponieważ w ujęciu fizjokratyzmu pieniądz (jak u merkantylistów), handel, a nawet twórczość rzemieślnicza nie tworzyły nowej wartości. Pogląd szczególny we Francji, kraju żyjącym z rolnictwa, gdzie zarodek quasi-przemysłowej produkcji ledwo raczkował, a handel zamorski zanikł po stracie kolonii.

Z desperacji, ale logiczną drogą, ostatnią deską ratunku zdawał się baron de l’Aulne (1727–1781), lepiej znany jako Turgot. Był sztampową postacią z książek o oświeceniu; uważany za filozofa, znający się na wszystkim encyklopedysta francuski, zwolennik równości i swobód obywatelskich, wróg niewolnictwa i teoretyk ekonomiczny, pochodzący z fizjokratycznej szkoły Gournaya, którego wielbił bez wzajemności. Uważał się także za przyjaciela Smitha, odkąd go spotkał w Paryżu, choć nie prowadzili korespondencji.

Turgot miał też poplecznika na dworze, zausznika króla do spraw specjalnych i tajnych, hrabiego de Maurepas, który lwią część budżetu topił w okrętach, ciągle więc szukał pieniędzy. Z braku innych pomysłów, prócz bankructwa i nowych pożyczek, tylko markiz obiecał naprawę finansów i spektakularne dochody. Nadzieja o tyle dziwna, że monarchia jeszcze nie wylizała ran po liberalnym eksperymencie z chlebem. W 1763 r., ledwo traktat paryski przyklepał francuską klęskę, książę de Choiseul – premier i minister spraw zagranicznych – zwolnił z pęt obrót wewnętrzny zbożem, by napędzić zysków rolnictwu. Wolność nie sprostała nieurodzajom w 1767 r., co sprowokowało trzy lata głodu, a w 1770 r. odwróciło reformy. Porażka wypędziła księcia de Choiseul z Paryża i funkcji, jednak zerwanie paktu nadwyrężyło lojalność poddanych. Mimo to próbowano tego samego, a plan Turgota był lepszy – i ostrożniejszy.

Czytaj więcej

Kto nie ryzykuje, ten... nie produkuje szampana!

Rewolucja francuska. Wolność ścinania głów

Przede wszystkim podejście Turgota było głębsze i holistyczne. Postulował deregulację, lecz w ramach szerszego planu; owszem, markiz urągał niesprawiedliwej grabieży pieniędzy dostawców, by zadowolić biednych, jednak przewidział nieuchronny wzrost ceny zboża, trudny do zlekceważenia, gdy chleb pochłaniał 80 proc. zarobków. Turgot „projektował” więc bezpieczniki.

Głównym była możliwość zarobkowania, co ograniczał dotychczas zamknięty, wprost średniowieczny system cechów, policyjnych koncesji oraz pańszczyzna. Na kryzys planował zatrudnienie przy pracach publicznych, a także charytatywne manufaktury i dobroczynność parafii. Zastąpienie pańszczyzny – zwłaszcza królewskiej – daniną pieniężną i zniesienie organizacji cechowych uzupełniły program. W zamian kwitnące zyski rolnictwa miały zapełnić skarbiec i wzmocnić Francję.

Reklama
Reklama

W małej skali teoria była sprawdzona. Od 1761 r. Turgot rządził biedną rolniczą prowincją Limoges w środkowej Francji, gdzie 13 lat prowadził eksperymenty. Region istotnie się rozwijał, choć z pomocą szczęścia i nie samego rolnictwa. W 1766 r. odkryto węgiel i złoża glinki kaolinowej, z czego stworzono prosperującą manufakturę wyrobów porcelanowych, dlatego średnie zarobki w tym regionie wzrosły.

Ledwo zmarł Ludwik XV, jego następca mianował Turgota generalnym kontrolerem finansów. Niestety, Ludwik XVI zbyt późno odkrył brak głównej kompetencji ministra – na czymkolwiek Turgot się znał, to z pewnością nie była polityka. Nie miał niezbędnej dozy elastyczności, żeby zyskiwać stronników. Dekrety Turgota trafiły w mur, którego nie umiał zmiękczyć, gdyż był doktrynerem, przy tym odpychająco wyniosłym. Do króla pisał z belferską manierą, mnożył wrogów i odstręczał przyjaciół. W efekcie ministra porzuciło nawet środowisko „filozoficzne” (salon intelektualny w stylu Woltera), dotąd raczej przyjazne.

Reform podatkowych nie przeforsował, potrzebował jednak cudu gospodarczego, dlatego – choć głosił konieczność łagodzenia liberalnego szoku – zaczął od uwolnienia rynku żywności bez przygotowania; uznał plebs za łatwiejszy do pacyfikacji niż dwór, szlachtę i burżuazję, ale moment wybrał fatalny. Gdy Turgot zniósł regulacje, zbiory 1774 r. były dość kiepskie – dramat powiększyły machinacje spekulacyjne i nieskrępowany eksport. Już w kwietniu 1775 r. zboża we Francji zabrakło, co odczuł najmocniej Basen Paryski – paradoksalnie – najżyźniejsza równina kraju. Jeśli ceny regulowane pochłaniały cały zarobek, teraz stały się nieosiągalne. „Chyba natura nie czyta prac filozofów” – kpił Ferdinando Galiani, przeciwnik Turgota z obozu merkantylistów.

Z głodu mierzwa sięgnęła po widły i piki, grasowała na drogach, wymuszała „podatki ludowe” i zboże; w piekarniach tłum sam wyznaczał ceny lub zwyczajnie rabował. W monarchii wybuchło kilkaset buntów, co Turgot ignorował, zakazując mieszać się do spraw mąki.

Czytaj więcej

„Rewolucja francuska… i co poszło nie tak”: Jak król Francję edukował
Reklama
Reklama

Rasowy dogmatyk był wrogiem interwencji w kryzysy – czekał, aż wolny rynek rozwiąże problem. Lecz bunt rozlał się w powstanie. Ciżba już formowała oddziały, które podeszły pod Wersal. W tym czasie Turgot wezwał proboszczów do gromienia bandytów z ambon, choć wielu księży przystało do buntu. Co gorsza, Turgot nie wierzył w brak zboża – sądził, że ktoś je ukrywa. Jednak chleba uparcie brakło. Zwietrzył w tym spisek przeciw reformom i samemu królowi. Sprawców machinacji widział zrazu w Galianim, pisarce Madame du Deffand, a nawet w Wolterze, potem podejrzenia przeniosły się wyżej, w stronę kardynałów i księcia de Conti, choć ten stracił sporo w zamieszkach.

Zdesperowany Turgot uciekł się do represji. Gdy specjalna armia 25 tys. żołnierzy tłumiła zamieszki, w więzieniach torturowano podejrzanych o spisek. Ale im bardziej markiz szukał konspiratorów, tym bardziej ich nie mógł znaleźć. Turgot wymusił dymisję szefa policji za nieudolność, lecz teoria spisku przetrwała – sprzysiężenie „filozofów” i burżuazji pchało lud spreparowanym głodem do rewolucji. Ostatecznie markiz czuł się zmuszony do interwencji, czym napełnił kiesy polskich magnatów, choć import zboża z Rzeczypospolitej go nie ocalił. Deregulacja skończyła się „wojną mączną” na rewolucyjna skalę – w 1776 r. Turgot odszedł ze stanowiska w niesławie, za to wróciła kontrola rynku.

Problem ze zbożem trwał do 1779 r., lecz narzędzia interwencyjne zniszczyła reforma; znikły magazyny państwowe i system, w którym pośrednicy zbankrutowali. Regulacji nie dało się już odtworzyć – niewładny był rynek i państwo.

Na to spadł pomór „krwawego słońca”, gdy w 1783 r. islandzka erupcja schłodziła klimat chmurą wulkanicznego pyłu, a przez następne lata paliła pszenicę żarem i bombardowała gradem – w 1785 r. angielski podróżnik był zdruzgotany rozmiarem zniszczeń. Jedno nieszczęście zastąpiło kolejne. W 1787 r. ministrem finansów został przyjaciel Turgota, arcybiskup Tuluzy Étienne de Brienne. Zniósł regulacje rynku, gdy w 1788 r. przyszło najbardziej upalne lato w historii, a po nim surowa zima – dramatycznie odnotowana przez Jeffersona, gdy posłował we Francji.

W miesiącach „wielkiej trwogi” 1789 r., kiedy lud żądał chleba, w istocie chciał więcej sprawczego absolutyzmu niż końca tyranii. Despotia była zaś osobliwa: np. z obawy przed głodem Fryderyk Wielki po prostu kazał sadzić ziemniaki, więc je sadzono, a Niemcy wdzięcznie składają bulwy na grobie kartoflanego króla. Ludwik XVI zachęcał lud do ziemniaków, karmiąc warzywem dwór na wytwornych kolacjach; absolutyzm Burbonów upadł za słabość absolutyzmu.

Reklama
Reklama

Po przewrocie lud się cieszył pełną wolnością – wraz z końcem sierpnia Zgromadzenie Konstytucyjne zniosło ograniczenia handlu zbożem i mąką. W zamian tłum mógł ścinać głowy piekarzom, jeśli chleba zbrakło bardziej niż przed rewolucją. W 1793 r., w najmroźniejszą zimę stulecia, głód wrócił w skali niespotykanej po średniowieczu, lecz tym razem bunt rozstrzelała armia republikańska.

Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama